Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Łowca – Zbigniew Lubieniecki

21 marca 2019

Łowca – Zbigniew Lubieniecki
Wydawnictwo Naukowe PWN ,Ośrodek Karta , 2014 , 361 stron
Seria Literatura Faktu PWN ; Podseria Karty Historii
Literatura polska

Po wysłuchaniu tych wspomnień otoczyła mnie cisza…
Patrzę na ich książkową formę, jakbym chciała upewnić się, że wydarzyły się naprawdę. Przyglądam się ich autorowi umieszczonemu na okładce, jakbym chciała z wyrazu jego twarzy poszukać sensu tego wszystkiego. Próbuję poukładać myśli, ogarnąć emocje, a przede wszystkim zmusić się do oceny, do osądu, do sensownego podsumowania. A przecież ocenianie tak łatwo mi przychodzi. Wręcz muszę pracować nad sobą, by tego nie robić. A tutaj nie mogę, nie potrafię. Czuję, że nawet nie wolno mi.
Totalna blokada.
Po pierwsze, nie wiem, czy ta publikacja w ogóle powinna się pojawić. Z jednej strony, ze względu na treść, nie mogła być opublikowana do dzisiaj, bo nie pozwalały na to historyczno-polityczne zawiłości naszego kraju. Jak przeczytałam w słowie od wydawcy – Ta książka nie mogła powstać wcześniej. Ani w latach 40., gdy biegły opowiedziane w niej zdarzenia i kiedy dokonywany był pierwszy, poprzedzający ją, zapis. Ani w głębi peerelu, gdy Autor musiał ukrywać historię swego starcia z sowietyzmem. Ani w pierwszy ćwierćwieczu III Rzeczpospolitej, która swym ciągle niedojrzałym stosunkiem do przeszłości raczej utrudniała wyrażenie tak brutalnej prawdy. Widocznie teraz nadszedł właściwy czas.
Czy, aby na pewno?
Z drugiej strony, paradoksalnie, czy nie jest już za późno? Dzisiejszym językiem tamtej historii opowiedzieć się nie da. – zauważa autor. A jeśli się nie da, jeśli trzeba mówić ówczesnym językiem, to ile z tego pojmą odbiorcy, żyjący w dobrobycie wolnej ojczyzny, w której nie muszą jeść kotletów z ludzkiego mięsa i patrzeć codziennie na dziecięce ciałka rozszarpywane przez psy? Ilu będzie potrafiło przez taki pryzmat doświadczeń nieprzeżytych, patrzeć na losy autora? Obawiam się zbyt pochopnego potępienia. Ta moja obawa wynika z chęci ochrony autora przed ponownym koszmarem przywołanym dyskusją i, w jakimś sensie, ponowną krzywdą przez ludzi widzących świat w tylko czarno-białych kolorach. Przed staniem się ponowną ofiarą wojny, tym razem ze strony rodaków, którego postawa, tak odbiegająca od dotychczas poznanych przeze mnie postaw zesłańców syberyjskich, może nie zmieścić się w przyjętych kategoriach pojmowania ludzi współczesnych.
Ja spasowałam z oceną, ograniczając się do współczucia wywołującego łzy. Popełniłam ogromny błąd, czytając ją w miejscu publicznym. Ta szczera do bólu i wstrząsająca opowieść wymaga szacunku – odosobnienia i ciszy. Nie czytajcie jej proszę między jedną kanapką a kolejnym przystankiem autobusowym. Nie dlatego, że mogą się polać łzy, nie dla chwil grozy, z powodu których zatrzymacie się w połowie kroku na chodniku lub przejedziecie stacje metra, ale dlatego, że to bardzo intymna rozmowa z człowiekiem, który dzieli się z najgłębiej skrywaną tajemnicą po siedemdziesięciu latach milczenia.
A i to dopiero pod wpływem rozmów z wydawcą.
Zbigniew Lubieniecki swoje zapiski, czynione regularnie, traktował jako część własnego obowiązku, bez autorskich ambicji. Sam nie szukał możliwości wydania. To myśmy go odszukali, by je zaproponować. – pisze Zbigniew Głuza w imieniu wydawcy. Były też dla niego próbą oczyszczenia pamięci, rozładowania emocji, w jakimś sensie formą autoterapii. Nie mógł zapomnieć, bo nagromadzonych obrazów, makabrycznych widoków, które oglądał, nie dało się wyrzucić ze świadomości. Byłbym szczęśliwy, gdybym nie potrafił myśleć. Myśli niszczą uczucia, szarpią ciało, osłabiają siły. Są niepowstrzymane w zadawaniu tortur. Ale nawet w myśli od siebie samego uciec się nie da. – zauważa autor.
Ale najpierw był film dokumentalny.
To od niego wszystko się zaczęło. To po jego obejrzeniu wydawca skontaktował się z autorem. To on był źródłem inspiracji wydania wspomnień drukiem.
Wspomnień o chłopcu rozpoczynających się latem 1937 roku, o siedmioletnim synu hrabiów Lubienieckich z Podola, który dwa lata później, w jednej sekundzie pociągnięcia za spust, w wieku dziewięciu lat, staje się dorosłym, zabijając pierwszego człowieka. W wieku siedemnastu lat liczba jego ofiar sięga prawie stu, zgodnie z powziętym w dramatycznych okolicznościach zobowiązaniem – Ja was jeszcze utłukę. Nie spocznę, dopóki nie ubiję was co najmniej stu. O ile początkowe ofiary są przypadkowe, o tyle późniejsze zabijał z premedytacją, z poczucia zemsty. Z chłopca stał się mężczyzną. Z poniżonego, zastraszonego psiaka powstało wilcze szczenię, które zaczęło gryźć, które chciało i potrafiło zabić. Stał się inteligentnym łowcą Rosjan, na których konsekwentnie, z zaciśniętą szczęką, na chłodno polował i zabijał. Zarówno w ZSRR, jak i na „Ziemiach Odzyskanych”. Jego zabójstwa były doskonałe. Nigdy nie wpadł. I jeśli w tym momencie, ktoś pomyśli, że moralnie sprawa jest bardzo prosta, to wynika to tylko z mojego uproszczenia. Za nim stoją fakty i konteksty, które je komplikują. Zdarzenia, po których sama chętnie zachowałabym się w konsekwencji, jak autor. Sytuacje, przeciwko którym byłam, a jednocześnie nie uczyniłabym nic, żeby im zapobiec. Sceny, podczas których chciałam zamknąć oczy, a jednak nie prosiłam o litość dla ofiary. Czytałam dalej, by zobaczyć dopełnienie słowa. Byłam współwinną, uczestnicząc biernie. I wcale nie różniłam się tak bardzo, pomimo przestrzeni czasowej, od współczesnych autorowi rodaków, bo jak napisał – Co ciekawe i co dziś może wydawać się dziwne, nigdy nie spotkałem się z brakiem akceptacji. Z chęcią współdziałania – owszem. Ze sceptycyzmem, z próbą tłumaczenia – również, by zaraz dodać – Nigdy jednak nie spotkałem się w tamtych czasach z potępieniem.
Nie śmiem tego czynić i ja.
Nie zmienia to faktu, że autor nałożył na mnie przerażający ciężar moralny, który odczuwałam przez cały czas czytania. Zdjął mi go dopiero na końcu, w części, w której dzieli się refleksjami, a które prowadziły go do jednego wniosku – nie tędy droga. Ale to już mówi człowiek dorosły, nie dziecko, które w wieku 19 lat czuło się starym, zmęczonym człowiekiem z posiwiałymi skrońmi.
Książkę wpisuje na mój top czytanych w 2014 roku.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Łowca [Zbigniew Lubieniecki]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Namawiam do obejrzenia filmu Dług – Marcina Mamonia, który jest koniecznym uzupełnieniem książki.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *