Losy skoczka – Jerzy Feliks Szymański ; oprac. Tadeusz Paweł Rutkowski
Wydawnictwo PWN , 2015 , 663 strony
Literatura polska
Tę notę umieszczoną tuż pod tytułem książki zaczęłam czytać z poczuciem, że oto przede mną losy bohatera-patrioty. Szybko zniknęło ono w momencie przeczytania ostatniego określenia (podkreśliłam na czerwono), które po litanii zasług, uderzyły mnie nagłym i silnym kontrastem wymowy. I wtedy ciekawość we mnie urosła jeszcze bardziej!
Zadałam sobie pytanie: kogo poznam – patriotę czy zdrajcę?
Sam wstęp autora opracowania (na dole wpisu podaję link do niego) Tadeusza Pawła Rutkowskiego nie zachęcał mnie do lektury bohatera wspomnień, które spisał w wieku 80 lat. Napisany językiem informacyjnym, rzeczowym, który na pewno zadowoli historyków, przypominał mi moje podręczniki do historii i trochę mnie przestraszył. Przerażała mnie w nim wielość dat, faktów i wydarzeń historycznych. Bałam się, że wspomnienia będą miały podobny charakter, bo czego można spodziewać się po żołnierzu, jak nie postępowania według zasady – krótko, zwięźle i na temat. Moje obawy rozwiał wstęp autora wspomnień napisany „ludzkim językiem”. Owszem, zapowiadający sporą dozę informacji, ale i emocji, wspólnie tworzących wojenno-społeczno-obyczajowo-sensacyjną fabułę. To dzięki takiemu stylowi przekazu weszłam w żywy i pulsujący wszystkimi uczuciami świat ludzi przedwojnia, wojny i powojnia. Autor nie ograniczał się do własnej, tylko żołnierskiej biografii. Poszerzył ją o losy ludzi, z którymi współdziałał zawodowo i żył prywatnie (również intymnie), z którymi pracował, dowodził i walczył, którym był podległy służbowo lub z którymi zetknął się przypadkowo tylko na krótki czas. Wypełnił ją bardzo osobistymi myślami formułowanymi w ostrych słowach, niepoprawnymi politycznie poglądami, krytyką i oczywiście wszechobecnymi emocjami. Miałam więc przed sobą również tło czasów, w których intensywnie działał. Zwyczajne i niezwyczajne życie ludzi na emigracji, niebezpieczne w czasie okupacji i powstania warszawskiego, spokojne i nieświadome istnienia wojny w krajach niezaangażowanych lub jeszcze przez nią nieogarniętych konfliktem. A zwłaszcza kulisy formułowania się i działalności rządu na emigracji oraz tworzenia się go tuż po wojnie od strony nieformalnej. A czasami, jak sam przyznawał, relacje turysty z podróży, pisząc – Nie mogłem się oprzeć, by nie łączyć służby z turystyką, gdy tylko to było możliwe. I dzielił się opisami krajów, które odwiedzał. A działał prawie wszędzie. Może oprócz Australii i Azji.
W miarę śledzenia jego losów budowałam sobie obraz nie tylko oficera Wojska Polskiego, kuriera do okupowanego kraju, żołnierza AK, szkoleniowca cichociemnych, skoczka do zniewolonej przez nazistów Polski, uczestnika kampanii wrześniowej, jeńca i uciekiniera z obozu jenieckiego, uczestnika powstania warszawskiego, ale przede wszystkim osoby przedsiębiorczej, energicznej, odważnej, kreatywnej, aktywnej, działającej, pomysłowej, o fenomenalnej pamięci, pozwalającej zapamiętywać długie rozkazy po kilku powtórzeniach i odtwarzać z pamięci słowo w słowo. Stąd te bardzo obszerne i dokładne wspomnienia po kilku dekadach od wydarzeń. Ich subiektywizm i ewentualne błędy merytoryczne wyjaśniał pracowicie autor opracowania, któremu byłam wdzięczna za ciekawe, obszerne, prostujące i uzupełniające informacje w licznych przypisach, zajmujących czasami więcej miejsca niż sam tekst.
Miałam przed sobą obraz człowieka o niezależnych poglądach i wrażenie, że zawsze na przekór powszechnie przyjętym, chociaż nie bez racji w wielu punktach. Ostrego krytyka krótkowzrocznego szkolenia wojskowego w międzywojniu. Pogromcę kampanii wrześniowej ocenianej w słowach – Kataklizm wrześniowy spowodowały nasza bieda materialna, zła polityka i nieuctwo militarne ludzi obozu pomajowego. Antagonista obozu zwolenników Józefa Piłsudskiego, którego nazywał dyktatorem i żmudzkim Napoleonem. Chętnie przytaczał opinie innych na jego temat w tonie – człowiek nienormalny, opanowany żądzą władzy absolutnej i otoczony przez półgłówków i pochlebców. Jego wersja biografii naczelnika rozbawiła mnie. Warto przeczytać ją jako ciekawostkę, bo stworzona na bazie własnych badań terenowych (przeprowadził osobiście wywiad w rodzinnych stronach naczelnika), a która nie ma szansy ukazać się w jakiejkolwiek encyklopedii. Potępiający powstanie warszawskie w słowach – Za katastrofalny skutek powstania uważam nie tyle zniszczenie raczej brzydkiego miasta, ile zgnojenie przeszło miliona ludzi, co ułatwiło stalinistom opanowanie kraju i polityczne zneutralizowanie go na kilka lat. – mimo udziału w nim. Stale narzekający na nieudolność polityczną rządzących (…raziły mnie prymitywizm i zakłamanie propagandy, głoszonej przez rządząca klikę, o rzekomej mocarstwowości Polski…) oraz niskie morale polskich polityków.Wiecznie niezadowolony ze wszystkiego i w każdej klęsce oraz niepowodzeniu upatrujący działania obozu pomajowego.
Ale to spojrzenie, tak odmiennie od powszechnie spotykanych, było w tych wspomnieniach najciekawsze!
Dla mnie nowe, inne, bo z obozu przeciwnika J. Piłsudskiego. Rzadziej spotykane w opracowaniach historycznych i literaturze, które raczej są pochwalne i kultywujące mit naczelnika oraz historię „bohaterszczyzny i zagłobizmu”, jak nazywał to zjawisko autor. Zobaczenie czołowych nazwisk z historii Polski bez cenzury było gratką. Ujrzeć gen. Bolesława Wieniawę-Dłogoszowskiego jako agresywnego, aroganckiego i wulgarnego wobec kobiet, to okazja do uzupełnienia pełnego zalet obrazu ówcześnie rządzących, również o wady. To dzięki tym opisom mogłam zrozumieć rozdrobnienie polityczne w czasie wojny, o którym autor wspomnień pisał – oficerowie piłsudczycy z ZWZ nie potrafią opanować chaosu w podziemiu, w którym powstało ok. stu organizacji wojskowych. Wytłumaczyć sobie naszą skłonność do kłótni, niechęć do dialogu, wspólnego rządzenia ponad własnymi interesami i dlaczego tam, gdzie jest dwóch Polaków, tam są trzy poglądy. Nie jest wolny od tej chwiejności w budowaniu swojego światopoglądu (oprócz wrogości do J. Piłsudskiego) zarówno politycznego jak i religijnego, również autor. Jednak o samej współpracy z SB nie wspomina. Opisy życia w okresie socjalistycznej Polski (głównie poza nią) ograniczył do tragicznych spraw rodzinnych i podróży prywatnych oraz zawodowych po świecie. Mogłam się tylko domyślać tej wprost nienazwanej warstwy jego działań.
Autor nie wzbudził mojej sympatii, mimo że był bardzo daleki od budowania mitu wokół siebie.
Nie odważę się jednak jednoznacznie ocenić jego działalności. Nie odpowiem też sobie na postawione na początku pytanie – bohater czy patriota? Może dlatego, że autor w ostatnim zdaniu wstępu napisał, a w czym przyznaję mu rację – Moje smutne wspomnienia nie powinny zmartwić serca tych, którzy je przeczytają, a mogą uświadomić mózgi, że w toczących się dziejach nie ma – tak jak i w charakterach pojedynczych ludzi – całkowicie białych i całkowicie czarnych stron czy plam. A może dlatego, że nauczyłam się od Władysława Bartoszewskiego nieoceniania jednostronnego postaci z przeszłości, w której nie uczestniczyłam.
Nie mam do tego prawa.
Ale mam prawo, a nawet obowiązek, znać historię Polski tworzoną przez wszystkich. W tym także takich kontrowersyjnych osób, jak Jerzy Feliks Szymański, który jest jej niezaprzeczalną częścią.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna
Tagi: książki w 2015
Dodaj komentarz