Londyn w czasach Sherlocka Holmesa – Krystyna Kaplan
Wydawnictwo Naukowe PWN , 2016 , 288 stron
Literatura polska
Londyn Sherlocka Holmesa?
Nie tylko! To również miasto współcześnie żyjących Arturowi Conanowi Doyle’owi, stwórcy i „mordercy” Sherlocka Holmesa. Całej plejady równie znanych nam obecnie jego mieszkańców oraz gości, jak Charles Dickens, George Bernard Shaw, Rudyard Kipling, Helena Modrzejewska, Cyprian Kamil Norwid, Fryderyk Chopin i wielu, wielu innych, których nie sposób tutaj wymienić. Dla mnie jednak przede wszystkim miasto Oscara Wilde’a. Może dlatego, że jestem świeżo po lekturze jego powieści Portret Doriana Graya, a może dlatego, że w tej publikacji dowiedziałam się wielu ciekawych, uzupełniających informacji o jego życiu w Londynie. Zanim jednak dotarłam do tego wątku, moją uwagę pochłonęła mapa Londynu umieszczona na początku książki.
To w tym momencie zrozumiałam, że będę potrzebować lupy, którą intensywnie wykorzystywałam w dalszej części publikacji.
Nie dlatego, że druk był mały (był w sam raz!), ale dla szczegółów na zdjęciach, które wyławiałam w powiększeniu, równie ważnych, jak informacje zawarte w tekście. Trochę byłam jak Sherlock Holmes, ale bez fajki! A było co oglądać, było co zwiedzać i dokąd pójść labiryntem ulic, placów i mostów. Moje pierwsze kroki autorka skierowała do rezydencji królewskich, zwracając szczególną uwagę na rozdział między epoką wiktoriańską a edwardiańską. Zaglądałam do sali tronowej, apartamentów dla królewskich gości, sal balowych, poznając etykietę dworską, zwyczaje i obyczaje członków rodziny królewskiej oraz jego dworu i krążące wśród nich… plotki i wybuchające skandale. Dopiero potem mogłam przejść do poddanych królowej, a potem króla. To w tym rozdziale nareszcie dokładnie poznałam przeciętny dzień damy (potwornie nudny, chyba że ktoś lubi się przebierać pięć razy dziennie) i dżentelmena (ich romantyczność istnieje tylko w filmach i literaturze) z najwyższej klasy zwanej upper class, by boleśnie spaść na sam dół, do jednej trzeciej mieszkańców miasta żyjących w skrajnym ubóstwie. Tutaj może było biednie, ale za to, jak ciekawie! Bez tego szemranego i inspirującego towarzystwa złodziei, przestępców i prostytutek, nie mielibyśmy w czym się obecnie zaczytywać. Ale najciekawiej było pomiędzy tymi skrajnymi warstwami społecznymi. To tutaj spotkałam najciekawsze osobowości miasta często niemające wstępu do elitarnych klubów, na dwór królewski czy na salony arystokratów. Żyjące wbrew normom społecznym, łamiąc zasady życia towarzyskiego, wyrzucane były na jego margines lub wręcz wykluczane z „towarzystwa” – dekadenci, degeneraci, sufrażystki, artyści, celebryci, wyjątkowe kobiety, filantropii, mecenasi sztuki, socjaliści i przedsiębiorcy dostarczający wszystkim rozrywki wysokiej w postaci szeroko pojętej sztuki (włącznie z tą użytkową, jak i bezużyteczną według Oscara Wilde’a) i „niskiej” w formie zakupów w galeriach handlowych (shopping nie jest czymś nowym), zwierzęcego zoo i „ludzkiego zoo”, gdzie można było zobaczyć dziwolągów natury. A ponad tym wszystkim krążyła chmura informacyjna w postaci szybkiej plotki pełniącej rolę reklamy, co się aktualnie nosi,
czym jeździ, na jakie przedstawienia i spektakle chodzi, gdzie i co się ogląda, jakich osób unika, kim jest kolejna kochanka króla i jakie aktualne przestępstwa tropi Scotland Yard.
To był intensywny i pasjonujący spacer!
Do końca nie zdecydowałam się, czy chodziłam po mieście z przewodnikiem, czy oglądałam miasto w albumie. Oszczędny, ale treściwy tekst i bogata ikonografia pełniły równorzędną rolę,
dając złudzenie spaceru od królewskiej rezydencji do budynku użyteczności publicznej, od dzielnicy arystokratów do dzielnicy półświatka, od centrum Londynu na peryferie socjalistycznego East Endu,
od królowej do człowieka-słonia.
Ponadstandardowe wymiary książki, półkredowy papier i twarda oprawa pozwalały na umieszczanie w niej fotografii panoramicznych, dających złudzenie budynków na wyciągnięcie ręki,
ulicy zapraszającej, by w nią wejść
i przyjrzeć się codziennemu życiu i problemom mieszkańców z bliska. Autorka często oddawała im głos, przytaczając fragmenty listów, wspomnień, wypowiedzi, tekstów literackich znanych i mniej znanych osób, opisujących sam Londyn, jak i komentujących wydarzenia, obyczaje i zwyczaje żyjących w nim obywateli, a także sytuację społeczno-polityczną na tle Imperium Brytyjskiego.
Częściowo znałam ten Londyn chociażby z twórczości pisarzy, których nazwiska wymieniłam na początku, ale w dużej mierze miasto odkrywało przede mną wiele nowych aspektów i sfer swojego funkcjonowania. Ta nowa wiedza wypełniła mi lukę w dotychczasowej, istniejącej pomiędzy arystokracją a skrajnym ubóstwem. To ta część publikacji zaciekawiła mnie najbardziej, a spacer był najbardziej owocny w fakty. Przebogata, różnorodna, obfitująca w kreatywne, a przez to skandaliczne osobowości, które miały największy wpływ na wszechstronny rozwój Londynu i jego populacji, która w wieku XIX i na początku XX wieku była świadkiem olbrzymiego postępu technicznego i intelektualnego oraz głębokich przemian społeczno-gospodarczo-kulturowych. To wytłumaczyło mi źródło opinii o Anglikach, na jaką natknęłam się poza granicami Polski wśród innych narodowości, jako zadufanych w sobie i przeświadczonych o swojej wyjątkowości czy wręcz misyjnej roli wobec innych narodów, która przetrwała do dzisiaj. Trzymam w ręku mocny argument świadczący o tym, że mieli do tego solidne podstawy.
Z naciskiem na – mieli.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe
Tagi: książki w 2016
Dodaj komentarz