Lektor z pociągu 6.27 – Jean-Paul Didierlaurent
Przełożyła Beata Geppert
Wydawnictwo W.A.B , 2015 , 159 strony
Seria Don Kichot i Sancho Pansa
Literatura francuska
Książka o książce.
O potędze miłości do słowa drukowanego i o jego profanach. Tych pierwszych jest więcej. Ale nie w ilości ich moc, a w jakości. Są niepozorni tak, jak główny bohater Guylain, który zdobył miano dziwnego faceta z szacunkiem niegroźnego wariata czytającego fragmenty tekstów pasażerom w drodze do pracy tytułowym pociągiem 6.27. Zapomniani przez świat tak, jak mieszkańcy domu spokojnej starości Rezydencja Glicynie, uwielbiający spotkania z czytającymi im gośćmi. Ekscentryczni tak, jak wartownik i aleksandrynofil Yvon, który osiągnął mistrzostwo w deklamowaniu dwunastozgłoskowcem komunikatów i poleceń podjeżdżającym do jego budki wartowniczej kierowcom lub zaglądającym do niej znajomym. Kalekiego tak, jak Giuseppe, którego nogi zostały zmielone z papierową pulpą i „wydane” w postaci książki, której pełny nakład starał się zebrać w mieszkaniu, by w ten symboliczny, ale namacalny sposób, wróciły do niego. Samotni tak, jak dziewczyna pracująca w szalecie domu towarowego i potajemnie pisząca dziennik, by nie razić swoim „wysokim hobby” klientów, bo łatwiej zostawić napiwek kobiecie, która ssąc skuwkę długopisu, mozolnie próbuje znaleźć dziesięć różnic między obrazkami w ostatnim numerze czasopisma modowego, niż tej samej kobiecie wpatrzonej w ekran laptopa najnowszej generacji.
Wszyscy w jakiś sposób doświadczeni przez życie.
Wprawdzie zniekształceni przez normy społeczne, ale wyposażeni w wartość, która ich łączy symbolicznie i dosłownie – miłość do słowa pisanego, drukowanego, tworzonego, mówionego, słuchanego lub czytanego, pozwalająca na budowanie poczucia własnej wartości i ostatecznie dobrych relacji z innymi ludźmi. Pomagająca w monotonii życia znaleźć cel i drogę do niego, a nawet łagodzić nienawiść do jego uciążliwych aspektów. Chroniąca przed zatopieniem się w jego szarości, rutynie, beznadziei i zwątpieniu w dobro.
Na przekór profanom.
Tym, którzy to słowo deprecjonują, unicestwiają, niszczą, poniżają, zniekształcają i mielą. To ostatnie działanie – dosłownie. Guylain, wielki pasjonat książek, ich promotor wśród przypadkowych współpasażerów, lektor w domu spokojnej starości, o ironio losu!, pracuje w miejscu, gdzie codziennie popełnia się czyste ludobójstwo na książkach. Jest ich katem w Przedsiębiorstwie Przetwórstwa i Recyklingu Naturalnego włączającym przycisk Zerstora 500. Maszyny zniszczenia, którą nazwał Onym, a która miała za zadanie jedno – zgniatać, walcować, miażdżyć, kruszyć, rozszarpywać, szatkować, ćwiartować, mielić… książki. Nienawidzi właściciela zakładu, któremu zależy jedynie na rosnącym wykresie zysków i brzydzi się swoim pomocnikiem w zbrodni czerpiącemu z destrukcji książek i cierpienia Guylaina wręcz perwersyjną przyjemność.
Ten kontrast boli!
Zadawałam sobie pytanie – dlaczego nie zmieni pracy?! To byłby zbyt łatwy zabieg ze strony autora, a nie o to mu chodziło. Miało boleć, by uczyć. Świat jest pełen sprzeczności, w których waży się dobro ze złem. Od nas zależy, od naszej postawy, które z nich przejmie kontrolę nad człowiekiem. Unikanie to ucieczka. Przeciwstawienie mu się to walka. To dlatego każdy z bohaterów na swój sposób walczy wbrew niechęci innych, wbrew uprzedzeniom, niepochlebnej opinii lub negatywnym określeniom, zyskując ostatecznie szacunek, miłość, spełnienie, godność, uznanie, sens życia czy bycie potrzebnym. To klasyczny motyw wielu powieści, ale w tej, świeżym jest jego ujęcie w kontekście książki i słowa. Autor nadał im wartość niezwykle pozytywną, budującą, odnawiającą, mnożącą dobro, miłość i szczęście i, co najważniejsze, niemożliwą do unicestwienia, bo trwającą dopóty, dopóki żyje jeden czytający człowiek.
Jeszcze książka nie zginęła, póki my, czytelnicy, żyjemy!
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: książki w 2016
Dodaj komentarz