Lecą wieloryby – Aleksander Kościów
Wydawnictwo Znak , 2010 , 234 strony
Literatura polska
Abstrahując od rodzinnego dramatu, od zawsze fascynował mnie świat ludzi śpiących. Tych pogrążonych w letargu na kilka miesięcy czy lat. Słysząc doniesienia mediów o kolejnym wybudzeniu po latach, oczekiwałam relacji jak tam jest, co czuli, co widzieli. Ku mojemu rozczarowaniu, nie pamiętali nic albo tylko migawki obrazów, fragmenty zdań czy ludzkich głosów z otoczenia, w którym leżało ich uśpione ciało. Nigdy nie wystarczało mi wyobraźni bym mogła wypełnić tę lukę, zaspokoić niedosyt wiedzy. Jestem przecież tylko zwykłym odbiorcą: uważnym słuchaczem, widzem albo czytelnikiem. I nareszcie doczekałam się książki, która podsunęła mi wizję, prawdopodobny obraz po drugiej stronie granicy jawy i snu.
Znalazłam się w nim nagle, w jednym momencie, w sekundzie nieprzewidzianego zdarzenia, przeniesiona wraz z głównym bohaterem Jonem na drugą stronę. W sam środek innego wymiaru. Bez przygotowania, bez wiedzy o nim i jego mieszkańcach, pozornie bezładnie biegających ludzi. Bez instrukcji zachowania się w nim, czułam takie samo zagubienie jak Jon. Chociaż on miał dużo trudniej ode mnie. Ja wiedziałam co się stało, a Jon nie. Nie pojmował jak się w nim znalazł i dlaczego. Zachował jednak trzy najważniejsze rzeczy: brak znaczka (cokolwiek miałoby to oznaczać), cel i wolę. Z czasem przypomniał sobie obietnicę złożoną ukochanej Mai, że nigdy jej nie opuści. Był bogaty na tle współtowarzyszy w tę nieuświadomioną siłę popychającą do przodu, do działania, zmaterializowanej pod postacią pudełka z bezami, niesionego dla Mai w prezencie. Jeszcze za życia realnego. Tylko ono było mu znajome, stając się jedyną rzeczą jaka łączyła go cieniutką niteczką z poprzednim życiem. To ono przypominało mu, że dokądś dąży, że za kimś tęskni, że nie powinien tkwić w jednym miejscu, nie poddawać się ścigającym go ludziom, chcącym na siłę zatrzymać go w każdej krainie, przez które podążał, szukając drogi do ukochanej dziewczyny. Drogi do celu, której nikt nie znał, bo tworzył ją dopiero z każdym nowym krokiem. I o ile światy, po których błądził, wspinał się, uciekał Jon, te nierzeczywiste, całkowicie wymyślone, przeplatane z mającymi swoje odpowiedniki w życiu sprzed letargu, były dla mnie niebezpiecznie pociągające, zachęcające do pozostania, o tyle Jon, uzbrojony w uczucie dające mu siłę uporu, nie poddawał się tak łatwo. Walka o wydostanie się z krainy ułudy, w której można zobaczyć lecące wieloryby ciągnące ogromne cienie po ziemi, tak fascynujące w swojej nowości, była siłą tej opowieści. Walka samotna, w całkowitym zagubieniu, pełna niebezpieczeństw zakotwiczenia się na zawsze, ale na szczęście zdeterminowana miłością. Może to właśnie ona jest tym tajemniczym czynnikiem X warunkującym przebudzenie? Jedyną nitką, po której można wydobyć się z mroku krępującego wolę, niszczącego chęć powrotu, przykrywającego z wolna całunem zapomnienia?
Autor w swoich fantazjach posunął się dalej. A co jeśli walka trwała zbyt długo? Co jeśli po kilkunastu latach zostawiony świat nie jest już tym samym? Co jeśli rzeczywistość pod powiekami była o wiele bardziej fascynująca? Co jeśli zacznie się żałować powrotu? Jeśli tak, to po co tak zaciekle walczyłam razem z Jonem, tak kurczowo wspinałam się, rzucałam w przepaść, uciekałam, nie poddawałam się sugestii, zaciekle broniłam przed zniewoleniem, chroniłam pudełko z bezami, by móc je wręczyć Mai? Czy tylko po to, by nie otrzymać odpowiedzi i nadal pytać czy było warto?
Obym nigdy nie musiała odpowiadać sobie na to pytanie. Wystarczy mi wiedza, że tam we śnie ludzi pogrążonych we własnej świadomości trwa walka, której wynik nigdy nie jest przesądzony i nadzieja, że każda z tych osób ma swoje symboliczne pudełko z bezami.
Fundacja Akogo? Ewy Błaszczyk jest najbardziej znaną w Polsce organizacją, pomagającą rodzinom i ich śpiącym członkom w walce o przebudzenie.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fantastyka
Tagi: książki w 2010
Dodaj komentarz