Lata sześćdziesiąte – Jenny Diski
Przełożył Maciej Płaza
Wydawnictwo Officyna , 2013 , 119 stron
Seria Twarze Kontrkultury
Literatura angielska
Na rynku wydawniczym pojawiła się zapowiedź nowej serii – Twarze Kontrkultury. Nie tyle ciekawej, co już sugeruje nazwa, ile bardzo pożytecznej. To ostatnie wynika z jej charakteru i szerokiego wachlarza gatunków literackich, które się w niej znajdą. Od opracowań popularnonaukowych, a nawet naukowych, pokazujących kontrkulturę jako formację światopoglądową po wspomnieniowe czy autobiograficzne ich konkretnych przedstawicieli, konkretnych twarzy takich, jak autorka tej książki. Pozycji, która niczym jaskółka zwiastuje serię poświęconą kontrkulturze. Jej redaktorzy, znawcy tematu – Jerzy Jarniewicz i Maciej Świerkocki, nie bez powodu wybrali właśnie tę publikację na premierę serii, ponieważ dokładnie, jak w pigułce, oddaje jej profil. Zawierając osobiste wspomnienia dziewczyny należącej do subkultury bitników lat sześćdziesiątych, nawiązuje również do tła społecznego ówczesnych lat poprzez liczne konteksty i szerokie spojrzenie na otaczającą rzeczywistość młodych ludzi. Tak dwojako podany materiał tematu w jednej publikacji łączy w sobie dwóch odbiorców – zwykłego czytelnika doszukującego się atmosfery niesionej poprzez znane hasło sex, drugs and rock’n’roll i jej echa w literaturze beletrystycznej, ukazanej przez aktywnego świadka tamtych czasów oraz czytelnika-profesjonalisty lub studenta analizującego ruch bitnikowski i jego wpływ na szeroko pojętą kulturę, sięgającą swoim dziedzictwem do czasów nam współczesnych.
Należę do grupy pierwszej.
Ale to nie znaczy, że ta dwojakość treści przeszkadzała mi w odbiorze. Wręcz przeciwnie. Poprzez indywidualne, bardzo osobiste, momentami intymne (jeden rozdział poświęcony jest całkowicie postawie seksualnej bitników) doświadczenia autorki przeżyte w okresie nastoletnim (15-18 lat), a spisane w 2008 roku, a więc z perspektywy kilkudziesięciu lat i z dystansem (i lekkim uśmiechem – jak sama napisała) sześćdziesięcioletniej już kobiety, ukazała nie tylko subkulturę, z którą silnie identyfikowała się fizycznie (ubiór) i ideologicznie, ale i obraz ówczesnego społeczeństwa wraz z systemem, w którym funkcjonowało. A dokładniej jego wady.
Każdy rozdział rozpoczynała od obrazu siebie – ubioru, poglądów, trybu życia, wykonywanego zawodu, choroby psychicznej lub nałogów, by w miarę opowieści o sobie poszerzać to spojrzenie o konteksty społeczne z nich wynikające i do nich nawiązujące – opieki społecznej, opieki zdrowotnej nad osobami psychicznie chorymi, systemu edukacji, wychowania seksualnego czy polityki państwa. A między tymi istotnymi dla niej tematami często nawiązywała do zagadnień ponadczasowych – nadziei pozwalającej wierzyć w siłę młodych do przejęcia władzy od dorosłych w przyszłości, w której wszystko będzie radykalnie inne; odwiecznego buntu młodych wobec starszego pokolenia; bezgraniczną, ale i bezkrytyczną wiarę w idee, pozwalającą na mylenie liberalizmu z libertarianizmem; zmagań z rozczarowaniami; potrzeby wolności w kreowaniu nowej przyszłości w nowym świecie i nie tyle poprawy czy naprawy zastanej rzeczywistości, ile jej budowy od nowa.
Najciekawsze dla mnie były jednak wnioski końcowe kobiety dorosłej, podsumowującej swoje burzliwe lata młodości.
Nieodkrywcze w swojej warstwie emocjonalnej, bo próbujące odpowiedzieć na klasyczne pytania – o co nam wtedy chodziło i dlaczego, czy to, co wpływało na nas i nasze idee, było rzeczywiście tak nowe, jak nam się wydawało, i na ile poważnie myśleliśmy o tym, że chcemy zmienić świat. A także na ile zgodna z rzeczywistością jest idea, jaką zbudowaliśmy na temat naszej młodości i jaką przekazaliśmy naszym dzieciom, ale bardzo ciekawe w warstwie właśnie kulturowej. Okazało się, że nawet nieliczny ruch bitników (a za taki uznawała go autorka) lat sześćdziesiątych (nazwa umowna dla okresu 1965-1975) miał określone, istotne znaczenie i duży wpływ na kulturę popularną – literaturę, modę, muzykę, a nawet politykę, zmieniając w ten sposób, i w tym konkretnym przypadku, społeczeństwo angielskie, którego autorka mimo wszystko była częścią. Jak sama zauważyła – Homofobii nie wytrzebiono ostatecznie do dziś – nie bardziej niż rasizmu i seksizmu – zmieniło się jednak ogólne nastawienie; i nawet jeśli znaczy to tylko tyle, że bigoci muszą dziś szeptem dzielić się między sobą swoja bigoterią, jest to prawdziwe osiągnięcie, z którego ludzie lat sześćdziesiątych (oraz ci, którzy zaangażowali się w tę walkę już wcześniej) mogą być dumni. Ale mimo tego zawężenia geograficznego, często odnosiła się do kontrkultury amerykańskiej i jej znaczących wpływów na angielską, pisząc – Z wielką uwagą słuchałam przekazu, jaki trafiał do Anglii zza oceanu. Nie mogłam w pełni przeżywać wojny w Wietnamie ani walki o prawa człowieka, lecz jedno i drugie przeorało moje myśli i życie codzienne. Ameryka była barwnym tłem, na jakim rozgrywały się moje własne lata sześćdziesiąte…
Dla mnie, zwykłej czytelniczki sięgającej po klasykę literatury, najcenniejszą wartością, jaką niesie ta książka i przyniesie seria, której jest zwiastunem, to szeroka wiedza na temat subkultur wpisanych w ówczesną im rzeczywistość, którą muszę znać, by czytać ze zrozumieniem nieprzemijalnych, stale aktualnych i popularnych (sądząc po tym, co czyta moja zaprzyjaźniona młodzież) Jacka Kerouaka (jego W drodze wciąż przede mną), Allena Ginsberga, Williama S. Burroughsa i Kena Keseya. Tego ostatniego czytałam Lot nad kukułczym gniazdem. W kontekście tej publikacji, w której cały rozdział autorka poświeciła swojej chorobie psychicznej i warunków pobytu w szpitalach psychiatrycznych, ta powieść nabrała dla mnie innego, nowego wymiaru i znaczenia, czego nie dostrzegałam, będąc ubogą o wiedzę, jaką wyniosłam z lektury jej książki.
Jeśli autorzy dotrzymają słowa i zrealizują piękne założenia serii, to śmiało mogę nazwać ją „literaturą przedmiotu”, by móc czytać „literaturę podmiotu”. Dla każdego, bez względu na to, jakimi pobudkami kierowałby się odbiorca, sięgając po pozycje z tej wyjątkowo użytecznej, bo poznawczej serii.
Muzyka była jedyną sferą życia lat sześćdziesiątych, której autorka nie poddała krytyce, uznając jej prawo do wiecznego, ponadczasowego istnienia. Jej twórcy – jak pisała – towarzyszyli mi od początku dekady, bądź pojawili się, gdy już trwała, i nie mogłam się potem bez nich obejść: byli rytmem w mojej głowie, biciem mego serca, nastrajali mnie emocjonalnie. I coś w tym jest, bo któż nie zna na przykład Boba Dylana, Roya Orbisona, Milesa Davisa czy zespołu The Beatles?
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna
Tagi: książki w 2013
Dodaj komentarz