Krwawe żniwa: zbrodnie ukraińskie na Wołyniu 1943 – Czesław Piotrowski
Wydawnictwo Bellona , 2016 , 319 stron
Literatura polska
„Zostań Polu, włos ci z głowy nie spadnie!”
To zapewnienie usłyszał mój dziadek od swoich sąsiadów Ukraińców. Nie posłuchał. Spakował dobytek, rodzinę i uciekł. A przecież był lubiany. Dobrze z nimi żył. Właściwie tak, jak każdy Polak do czasów nazwanych potem „krwawymi żniwami”. To określenie czystki etnicznej Polaków, prowadzonej przez ukraińskich nacjonalistów, wzięło się z ich powiedzenia zapowiadającego nadchodzącą rzeź – …w 1942 roku będą żniwa, podczas których najpierw będzie ścinane żyto, a później pszenica. Oznaczało to aluzję do likwidacji najpierw Żydów, a później Polaków.
I tak było.
Tak zapamiętałam tę kolejność z opowieści rodzinnych. Najpierw rozstrzeliwanych Żydów widzianych oczami mojej kilkuletniej mamy, a potem, pod osłoną nocy, ucieczkę mojej rodziny. Relacje z rzezi, bo tylko tak określają mordowanie Polaków ci, którzy ją przeżyli, wysłuchałam już z płyty dołączonej do miesięcznika Pamięć.pl.
Wstrząsnęły mną swoim okrucieństwem i sadyzmem. Jak bardzo trudny to temat i nadal drażliwy, pomimo upływu lat, świadczy apel reżysera Wojciecha Smarzowskiego, w którym prosi o wsparcie finansowe dla filmu Wołyń, a z którego wycofali się sponsorzy, „bo temat parzy”. Jednak ta publikacja miała zupełnie odmienny charakter. To nie były tylko relacje czy wspomnienia autora ocalałego z rzezi epatujące jedynie cierpieniem i krwawymi widokami.
To monografia wsi Huta Stepańska na Wołyniu.
Stąd bogaty aparat informacyjny opracowania – mapy administracyjne i geograficzne województwa wołyńskiego i powiatu kostopolskiego, mapy samoobrony ludności polskiej,
plan Huty Stepańskiej, wykaz jej mieszkańców, lista zamordowanych oraz zabitych hutniczan, spis członków samoobrony oraz bibliografia. A samą monografię rozpoczyna od historii Wołynia. Pochodzenia jego nazwy, zamieszkujących go nacji i narodowości, historycznych procesów kolonizacyjnych, fal osadników, jego bogactw naturalnych, stanu przemysłu i granic administracyjnych. Potem przeszedł do opisu historyczno-geograficzno-gospodarczego powiatu kostopolskiego, gminy Stepań, by na koniec skupić się na rodzinnej wsi Huta Stepańska. Ten trochę encyklopedyczny rys ziemi wołyńskiej, pełen dat, liczb i danych statystycznych, był bardzo potrzebny. Nie tylko po to, by pokazać jej dzieje i piękno oraz pracowite, ale spokojne życie i zgodne współistnienie z Ukraińcami przed wojną, ale również po to, by wskazać i wyjaśnić przyczyny eksterminacji etnicznej Polaków. Ta informacyjna część książki, w której autor musiał wyłączyć emocje i stanąć po stronie racji ukraińskiej, dokładnie wytłumaczyła powody podatności Ukraińców na ideologię nacjonalistyczną, rozbudzoną po zajęciu Wołynia przez Związek Radziecki w 1939 roku. Ich nienawiść i skrajnie wrogi stosunek do „pańskiej” Polski. Potem, w czasie trwania II wojny światowej, podtrzymywany i eskalowany przez Niemców w myśl słów wypowiedzianych przez Reichskomisarza Ukrainy Ericha Kocha na jednej z odpraw ze swymi podwładnymi w Równem: „Chcę aby Polak przy spotkaniu zabijał Ukraińca i odwrotnie, żeby Ukrainiec zabijał Polaka. Jeśli do tego po drodze zastrzelą Żyda, będzie akurat to, czego potrzebuję”.
Do tego momentu autor zachował postawę badacza-historyka.
Rolę tę porzucił, na rzecz świadka i uczestnika tragicznych wydarzeń, w kolejnych rozdziałach, w których wspominał swoje beztroskie dzieciństwo, rodzinę i dom rodzinny w Hucie Stepańskiej, mieszkańców wsi i ich codzienne życie, dołączając do wspomnień zdjęcia:
By z czasem przejść do opisów narastającego terroru nacjonalistycznego w okolicy. Od pierwszych informacji o morderstwach Polaków, w które trudno było uwierzyć i które przyjmowano często z niedowierzaniem, a nawet traktowano je niekiedy jako wyraz indywidualnych porachunków. Poprzez uświadomienie sobie z czasem skali niebezpieczeństwa oraz swojego beznadziejnego położenia w tyglu trzech wrogów (Rosjan, Niemców i Ukraińców) i utworzenie samoobrony chroniącej wieś przed napadami ze strony Ukraińców. Aż po krwawe walki o Hutę Stepańską, które autor relacjonował dzień po dniu, jako ich uczestnik. Miał wówczas tylko siedemnaście lat. Widział morderstwo swojego bezbronnego brata dokonanego przez uzbrojonych Ukraińców. Był świadkiem bestialskich zabójstw i tortur stosowanych na swoich bliskich, znajomych i sąsiadach. Przeżył śmierć ojca w pogromie, a mimo to zachował obiektywizm relacji. Momentami bardzo żywej i dynamicznej w swoim dramatyzmie. Przedstawił tragiczne fakty, nie zapominając przy tym o Ukraińcach życzliwych Polakom, ostrzegających ich, ukrywających, pomagających i tracących za to życie z rąk swoich rodaków.
Ta pozycja nie namawia do nienawiści.
Autorowi udało się ostatecznie, pisząc o dziejach bolesnych dla obu narodów, to, co zamierzał, a co zauważył prof. dr hab. Władysław Filar w swojej przedmowie do tej publikacji – Od przeszłości nie można uciec, nie można jej zapomnieć. Nie można też budować przyszłości naszych dwóch słowiańskich narodów: polskiego i ukraińskiego bez rozliczenia przeszłości. Takie też przesłanki kierowały Autorem wspomnień, utrwalając jednocześnie ślad polskości pozostawiony na ziemi wołyńskiej.
Tych pozostawionych grobów najbliższych i tych sadów orzechowych, których tak dziadkowi było żal…
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna
Tagi: książki w 2016
Dodaj komentarz