Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Królestwo czarnego łabędzia – Lee Carroll

21 marca 2019

Królestwo czarnego łabędzia – Lee Carroll
Przełożyła Alina Siewior-Kuś
Wydawnictwo Prószyński i S-ka , 2011 , 398 stron
Trylogia ; Tom 1
Literatura amerykańska

Byłam przekonana, że biorę do ręki fantasty dla młodzieży, a okazało się, że otrzymałam baśń dla dużych dziewczynek. Takich około trzydziestki i dla wszystkich tych powyżej, które nie utraciły wiary w świat ukrytej magii pulsującej pod powierzchnią oglądanego na co dzień życia, które zdążyło zszarzeć, spowszednieć, zbrzydnąć i zracjonalizować się do bólu egzystencjalnego istnienia.
Margaret, dla najbliższych Garet, była właśnie taką dwudziestosześcioletnią kobietą, skupioną na problemach rodzinnych, przejęta swoim starym ojcem i powodzeniem ekonomicznym prowadzonej przez siebie galerii w Nowym Jorku. Mieście, którego jak się okazało później, zupełnie nie znała. Widziała w nim tylko wieżowce, kanty cegieł i granitu, przecinające się w nieskończoność, zatłoczone przecznice pełne żebraków i bezdomnych oraz chmury zapowiadające deszcz. Właśnie w takie deszczowe popołudnie, przytłoczona problemami i widmem długów, zabłądziła! W mieście, o którym myślała, że dobrze zna! Mało tego. Trafiła do zakątka, który w niczym nie przypominał współczesnych jej czasów. Widok brukowanej ulicy, przy której stały sklepiki, bardziej przypominał czasy dziewiętnastowiecznego Londynu niż jakąkolwiek nowojorską dzielnicę. Witryna jubilerska kusiła antykami, a herbaciarnia zapachem świeżutkich rogalików. Aromat stopionego masła i cukru był tak sugestywny, a rogaliki wszędobylskie na początkowych stronach tej opowieści, jedzone przez bohaterów, podarowywane przez właścicielkę herbaciarni, przynoszone do domu dla przyjaciół i przesyłane kurierem pod drzwi, że nie miałam wyjścia. Też sobie przyniosłam do domu kopiasty talerz tych pyszności z nadzieniem serowym i dżemem i też pachnące stopionym masłem i cukrem. Bez tego załącznika, koniecznego do rozpoczęcia czekającej mnie przygody, dalsze czytanie nabrałoby cech masochizmu.

 

 

I kiedy tak zaopatrzona mogłam czytać dalej, okazało się, że Garet otworzyła puszkę Pandory, której zawartość i skutki jej działania kazały zapomnieć nie tylko o rogalikach, szarym Nowym Jorku, ale w ogóle o otaczającym mnie realnym świecie. Garet, z duszą naiwnej dziewczynki, chroniąc się przed deszczem, weszła do sklepiku z antykami, a jej właściciel, stary jubiler, poprosił ją o otworzenie zalutowanej, srebrnej szkatułki. Nie winię jej za to, że to zrobiła. Sama postąpiłabym dokładnie tak samo!
To co wydarzyło się później, porwało mnie w wir niebezpiecznej przygody, w sam środek świata ukrytego za fasadami budynków, pod ulicami miasta, nad dachami wieżowców, w nocnym życiu parków pełnych dybuków, goblinów, sylfów, ognistych wróżek, żywiołaków, gnomów i wampirów (tu mi trochę zazgrzytało, ale niech tam!), w którym Garet nie była zwykłą, przeciętną kobietą, ale Strażnicą. Jej pełne imię nie tylko oznaczało perłę, ale w formie skróconej właśnie strażnicę. Kolejną z rodu jej matki strzegącą przejścia pomiędzy światem realnym i tym pełnym magii i alchemii, stojącą na granicy widzialnego i niewidzialnego, pomiędzy światem naturalnym a nadnaturalnym, pomiędzy złem a dobrem. Otwierając szkatułkę zaburzyła istniejącą do tej pory równowagę między nimi i odkryła sekret, przed którym chroniła ją matka, pragnąc dla córki innego losu. Musiała więc na własne życzenie stoczyć walkę ze złem, w której stawką był spokój, dobro i dotychczasowe życie Nowego Jorku.
Autorzy (pod pseudonimem literackim kryje się małżeństwo – Carol Goodman piszącej dotychczas kryminały i poety Lee Slonimsky’ego ) przypomnieli mi, że gdzieś tam we mnie nie umarła dziewczynka o ogromnej chęci czynienia dobra dla świata, że magia i rzeczywistość nakładają się na siebie, a przekroczenie tej granicy zależy tylko od mojej wyobraźni, że magię mogę zobaczyć wszędzie, jeśli tylko tego zapragnę i nie pozwolę życiu przykurzyć je racjonalizmem. Namawiają wręcz – Zajrzyj głębiej, a świat ożyje, stanie się inny niż go widzisz na co dzień. Pod kurzem wszędobylskiego, szarego, przytłaczającego zła tętni dobro, o które warto powalczyć, by uczynić świat piękniejszym, a siebie lepszym i szczęśliwszym w czerpaniu z radości życia. Zdziwisz się jak wiele pięknych istot, które nie chcą się wyróżniać, przybiera maskę przeciętności i ubiera się w szarość, przemykając niepostrzeżenie po świecie…
Skoro mężczyźni mają swojego Piotrusia Pana, to ja mogę mieć swoją Margaret.
I mały cud na koniec.
Przyjrzałam się dokładniej symbolowi łabędzia na okładce, który ozdabiał sygnet Margaret. Ku mojemu zaskoczeniu, z płaskiego, szaro-białego obrazka…

 

 

…w dużym powiększeniu lupy i aparatu fotograficznego, zamienił się w przestrzenny, srebrny klejnot!

 

 

Magia to czy moja wyobraźnia? A może dowód na prawdziwość tych słów:

 

 

 

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

 

Królestwo czarnego łabędzia [Lee Carroll]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Fantastyka

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *