Kontener – Katarzyna Boni , Wojciech Tochman
Wydawca Agora , 2014 , 144 strony
Seria Biblioteka Gazety Wyborczej ; Podseria Reporterzy Dużego Formatu
Literatura polska
Syrię opuściło już ponad dwa i pół miliona ludzi. Uciekają do Jordanii, Libanu i Turcji. Rzadziej do Iraku i Europy.
Te zdania, które przeczytałam w tym reportażu mojego ulubionego reportażysty, są już nieaktualne, mimo że zostały napisane niedawno, rok temu. Paradoksalnie czynią z tej publikacji najbardziej aktualną pozycję opowiadającą o syryjskich imigrantach. Ale nie tylko.
Dlaczego?
Po pierwsze opowiada w ogóle o imigrantach, a po drugie Europa obecnie jest zalana falą uchodźców. Stała się jednym z głównych celów ich ucieczki przed wojną. Tyle, że za nimi nie idzie bezstronna informacja, dlaczego pukają do naszych drzwi. A dokładniej, jaka jest pierwotna przyczyna tego zjawiska. To, co podsuwają nam mass media, nie mogę nazwać obiektywnym i godnym zaufania. A opierać się tylko na tym, co nam przez przypadek wpadnie w ucho lub w oko, to za mało. Aby dobrze zrozumieć problem, z jakim mamy do czynienia, a właściwie cały mechanizm jego powstania ze skutkami śmiertelnymi dla Europejczyków, musimy szuka informacji sami. Najlepiej z różnych źródeł. Dobrze, jeśli sięgamy po „świeżynki”. Bardzo dobrze, jeśli przypomnimy sobie o publikacjach wydanych wcześniej. Najlepiej reportażystów, korespondentów zaufanych, do których między innymi zaliczam Wojciecha Tochmana.
To zwiastuny tego, co nas spotyka obecnie.
Pierwszy raz o obozach dla uchodźców przeczytałam w Co to za Coś. Powieść wstrząsająca, ale wtedy myślałam o niej, jako problemie dalekim, nie moim, dotyczącym tylko Afryki. Nie pomyślałam wtedy, że za pięć lat to będzie jak najbardziej mój problem. Ale od tamtej pory uważniej śledziłam napływające informacje z rejonów ogarniętych konfliktami zbrojnymi i ich demograficznymi skutkami. Stąd mój wybór tej książki wydanej rok temu, a pisanej na przełomie lat 2013/2014. O skali dynamiki i tempie rozwoju zjawiska świadczy zaledwie rok, który wystarczył, aby wyrażenie rzadziej Europę zamienił w przede wszystkim Europę. Jednak największą wartością tego reportażu jest nie tylko jego bezstronność, ale przejrzyste i proste wytłumaczenie genezy konfliktu w Syrii oraz krajów sąsiednich. Wiosna arabska nie skończyła się. W Syrii trwa nadal wojna domowa, a jej obraz, oczami walczącej opozycji przeciw reżimowi, obejrzałam niedawno w TVP we francuskim filmie dokumentalnym Syria. Legiony świętej wojny.
Ten reportaż jest z kolei relacją spoza frontu.
Opowiada o losach uchodźców koczujących w obozach w Jordanii, którego zdjęcie jednego z nich widnieje na okładce książki. Nie tylko Syryjczyków, ale i Palestyńczyków, którzy wcześniej uciekli do Syrii, a teraz do Jordanii. Dla niektórych ta wędrówka trwa kilkanaście lat, a nawet kilka dekad. Bez szansy i nadziei na inne życie. Tak jest na przykład w przypadku Palestyńczyków. W Jordanii od wielu dziesięcioleci obozy dla uchodźców są tutaj stałym elementem pejzażu. Jordańczycy przyzwyczaili się do uchodźców. I do związanych z uchodźcami niepokojów. Do wzrostu bezrobocia i cen mieszkań wraz z kolejną falą tułaczy z zagranicy. I w tym momencie zadaję sobie pytanie – czy jesteśmy gotowi na takie wyrzeczenia, jak Jordańczycy? Czy potrafimy, siedząc wygodnie w fotelach z poczuciem stabilizacji życiowej, wczuć się w sytuację imigrantów?
Autorzy nam to ułatwiają.
Pokazują losy konkretnych ludzi mających konkretne imiona w ich przeplatających się opowieściach. Ich kondycję psychiczną i fizyczną. Codzienne życie w obozie przypominające raczej próbę przetrwania kolejnego dnia. Ich zburzony świat i mozolne odnajdywanie siebie w nowych warunkach. Ich szukanie odpowiedzi na pytanie, które zadaje sobie każdy z nich – Co robić z życiem, które nie ma sensu? I wreszcie o warunkach społeczno-socjalnych w samym obozie. Miejscu wbrew pozorom niebezpiecznym. Zwłaszcza dla kobiet. W klinikach dla kobiet mają przygotowany specjalny zestaw dla zgwałconych. Rękawiczki, test ciążowy, test na HIV, pigułka po. Jednak to, co mną najbardziej wstrząsnęło, to nie siwowłose dzieci, o których mówi autor również w zwiastunie książki (do obejrzenia pod wpisem), ale filmiki śmierci najbliższych oglądane przez rodzinę. Bo tylko tyle mogli zrobić jej świadkowie – nagrać moment umierania, często w męczarniach, syna, męża lub ojca i przekazać rodzinie. Technika wyparła miłosierne listy i druki urzędowe powiadamiające o śmierci. Teraz można tę śmierć obejrzeć. I oglądają. Stale. Bez przerwy. Czasu mają dużo. Bo co mają robić w obozie dla uchodźców, którego nie wolno im opuszczać? Więc oglądają. Również dzieci. W kieszeniach dorosłych pełno sfilmowanego zabijania.Odtwarzają to sobie niemal bez przerwy, nic innego nie mają do roboty: bombardowania, pożary domów spowodowane białym proszkiem, zrzucają go z samolotów, ludzie poparzeni tym proszkiem, drogi oddechowe, skóra, wymioty i jęki agonii. Inni, trafieni kulą snajpera, rzężą na komórkach. A dzieci patrzą i słuchają. W ciemności, ich zdaniem, mieszkają martwi ludzie, zapewne ci, których pamiętają z Syrii, dużo trupów mieszka w dziecięcych wspomnieniach, trupy krążą uparcie wokół kontenerów i późną nocą zuchwale przenikają cienkie metalowe ściany i zimne dziecięce sny. Autorzy, sytuacji najmłodszych imigrantów, poświęcają osobny rozdział.
Warto też poczytać przytaczane rozmowy uchodźców, do których docierają autorzy.
Można wiele zrozumieć. Można ujrzeć świat ich oczami. Zobaczyć ich punkt widzenia i ich racje. I usłyszeć jakże prawdziwą dla mnie opinię – Oni w Europie słabo rozumieją, co się u nas dzieje. Kto z kim walczy i o co. (…) Zachód już nic nie kapuje przez takie gadanie, widzi w nas terrorystów.
A świat od dziesięcioleci migruje!
Nie tylko z Bliskiego Wschodu. Reportaż kończy się wymowną sceną koczujących w jordańskim Ammanie Sudańczyków. Uchodźców z afrykańskiego Darfuru. Dystansowanie się od tego zjawiska, już nie wystarczy. Trzeba go najpierw zaakceptować, że puka do naszych drzwi, potem dobrze zrozumieć, a następnie zająć konkretne stanowisko. Ale zanim to zrobimy, pomyślmy o czasach, w których to my, Europejczycy emigrowaliśmy z różnych powodów (głód w Irlandii, II wojna światowa, emigracja ekonomiczna i polityczna), na inne kontynenty, do innych krajów. W czasie II wojny światowej również do Syrii i Afryki.
Może czas spłacić swój dług?
Autorzy o książce.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fakty reportaż wywiad
Tagi: obóz
Dodaj komentarz