Karmin – Agnieszka Meyer
Wydawnictwo MG , 2017 , 282 strony
Literatura polska
Jest coś w powieści Meyer, co nie pozwala się od niej oderwać.
Powyższe zdanie autorstwa Sylwii Chutnik, które wybrałam z jej opinii umieszczonej na tylnej okładce tej książki, w pełni oddaje nieuchwytność istoty ducha tej powieści.
Próbowałam dociec i określić ją.
Na pewno nie był to główny wątek – rozpadający się związek Seliny i Maxa oraz próba zbudowania przez każdego z nich kolejnych z innymi partnerami. Dla mnie nic rewelacyjnego. Nie były to też skomplikowane relacje między czworgiem bohaterów. Pełne niedomówień, sekretów i toksyn je niszczących. Znów nic nowego! Mam to w każdej powieści obyczajowej. Nie była to również miłość. Najbanalniejszy temat prawie wszystkich historii. I nie tylko! Opierają się jej jedynie poradniki z fizyki i im podobne.
Więc co?
Narracja! Niebanalny sposób przekazu o banalnych sprawach ludzkich. Niezwykle zmysłowe patrzenie, postrzeganie i ujmowanie rzeczy, obrazów, myśli i zdarzeń. Najdrobniejszy detal materialny i niematerialny widziałam i czułam w ogromnym powiększeniu. Miał swój kształt, zapach, smak, kolor i fakturę przenoszące w czasie i przestrzeni. Każde odczucie rozszczepiało się na odcienie i powidoki. Każdy szczegół pulsował, mienił się i zmieniał barwę, które narrator zamykał w metaforze. Selina nie miała szarych oczu. Jej tęczówki drżały rtęcią. I tak, jak Selina potrafiła uskrzydlić wszystko: herbatę w wyszczerbionym kubku, pojedynczy promień światła wchodzący do pokoju przez szczelinę pod drzwiami, załamanie na jego koszuli, tak ja z zaciekawieniem odkrywałam, jak inaczej można odbierać dobrze sobie znany świat. Zupełnie, jakby narrator przemawiał do mnie innym językiem.
Uskrzydlonym!
Na dodatek każde zdanie obrazujące myśli bohaterów było gęste i brzemienne zawartą w nich wiedzą. Każde wyrażenie otwierało mi drzwi do innej przestrzeni wyobraźni, prowadząc skojarzeniami po labiryntach odmiennych pojęć w nowej odsłonie. Każda opowieść kończyła swój bieg w świecie manuskryptów i starodruków. Selina, będąc konserwatorką papieru i jeżdżąc po świecie za zleceniami, pokazywała mi to, co przeciętny człowiek ma rzadką okazję zobaczyć.
Chociażby taki inkunabuł, dzieło św. Bonawentury, który miałam szczęście ujrzeć w Książnicy Pomorskiej w Szczecinie tylko dlatego, że był wystawiony dla czytelników przez trzy dni po jego konserwacji, a przed zamknięciem w skarbcu. Takich spotkań z wyjątkowymi i niedostępnymi dla większości księgami było w tej powieści więcej. To właśnie dzięki nim czas w powieści biegł dwutorowo. Leniwie, powoli w naprzemiennie opisywanych chwilach życia poszczególnych bohaterów z niezwykle zmysłowymi scenami erotycznymi, a jednocześnie szybki i dynamiczny w zmieniającej się scenerii historycznej całej ludzkości, będącej tłem oraz przyczyną a zarazem skutkiem czasu teraźniejszego. Dynamikę akcji potęgowały liczne podróże bohaterów i zmiany miejsca zamieszkania, której kwintesencją był tajemniczy David. Postać niezwykle intrygująca. Wprowadzała w opowieść elementy praprzeszłej tajemnicy sięgającej początków świata, metafizyki, historii powszechnej ludzkości, ale też wątki filozoficzne. Ponadczasowe zagadnienia zmuszające do odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne.
Powieść uskrzydlona!
To najbardziej adekwatne określenie, jakie nasuwa mi się jako pierwsze, gdy spoglądam na jej okładkę, a która bardzo mi się nie podoba. Aż prosi się, żeby zamienić jej grafikę na stylizację starej księgi sugerującą obietnicę wzniesienia czytelnika ponad podziały geograficzne (kosmopolityzm bohaterów), narodowościowe (każdy bohater ma inne pochodzenie) i czasowe (przeszłość miesza się z teraźniejszością, która pyta o przyszłość) po to, by pokazać los człowieczy z jego wędrówką w czasie oraz zmienność świata zmierzającemu ku samozagładzie, zatrzymaną w księgach. By dać możliwość wyjrzenia z wąskiej perspektywy swojego ulotnego życia każdemu kurczowo chwytającemu się swoich miłości, obsesji, pasji, pieniędzy, wspomnień…, a którzy są ograniczeni czasem, zaślepieni uczuciami, niewidzący niczego poza swoim krótkim, nieważnym życiem. By uświadomić sobie, że w tym nieubłaganym przemijaniu życia najważniejsze jest pełne i świadome przeżywanie chwili.
Powieść do tego zachęca.
W taki niezwykły świat wprowadziła mnie ta opowieść, a przy okazji zobaczyłam proces konserwacji oglądanego przeze mnie inkunabułu.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: książki w 2017
Dodaj komentarz