Kamuflaż – Ewa Ostrowska
Wydawnictwo Oficynka , 2011 , 384 strony
Seria ABC
Literatura polska
Bałam się wejść w tę powieść.
Z dwóch powodów, które były jednocześnie przewrotnymi motywami jej chęci przeczytania.
Po pierwsze znałam możliwości autorki. Zarówno te warsztatowo-literackie, jak i posiadaną wiedzę socjologiczno-psychologiczną zdobytą na studiach. Kiedyś, z kilkanaście lat temu, samodzielnie odkryłam jej twórczość bez wcześniejszej wiedzy o niej, poleceń i namów znajomych czy choćby jakiejś reklamy. Byłam pod tak ogromnym wrażeniem przeczytanego wówczas Owocu żywota twego, że na jednym z forów poświęconych dyskusjom o książkach, wymieniłam autorkę jako jedną z najbardziej niedocenionych polskich pisarek, o której się nie mówi, nie słyszy, nie wspomina i nie dyskutuje nad jej twórczością. Przynajmniej ja mam takie wrażenie. A przecież w swoim dorobku ma kilkadziesiąt książek. Być może bardziej znana jest jako pisarka dla dzieci niż dla dorosłych. Dla mnie była mistrzem w tworzeniu psychospołecznych obrazów małych, zamkniętych społeczności, tak sugestywnych i obrazowych, że książka, którą czytałam, dla mnie namacalnie ociekała ludzkim jadem. A tutaj powieść, jak ostrzegał napis na odwrocie, miała być dodatkowo thrillerem!
I to był mój drugi powód do obawy. Lęku, że moja tak podziwiana do tej pory pisarka powieści społeczno-obyczajowych, spłyci swoje możliwości do gatunku o funkcji czysto rozrywkowej.
Miałam więc solidne powody do obaw!
Ale zaczerpnęłam porządny haust powietrza i zanurzyłam się w jej wykreowany świat miasteczka Nevada, gdzieś w stanie Iowa. Małego, spokojnego, sennego, bezpiecznego, w którym wszyscy mieszkańcy bardzo dobrze znają pozostałych, wiedząc o nich wszystko. Gdzie piastowane funkcje należą do kogoś z rodziny lub do rodziny sąsiada, z którym razem urządza się rodzinny grill. Gdzie wszyscy, łącznie z okolicznymi farmerami, hodującymi bydło lub uprawiającymi kukurydzę czy soję, są w większym lub mniejszym stopniu ze sobą spowinowaceni lub zaprzyjaźnieni. Z podwórkami o niskich płotach budowanych bez obawy, że ktoś może kogoś okraść. Z niezamykanymi drzwiami samochodu czy domu, bez lęku o ewentualne włamanie. Gdzie ojciec może w spokoju poczytać gazetę, pilnując dziecka bezpiecznie bawiącego się w piaskownicy przed własnym domem, spod którego… znika! A kilka dni później jego matka odnajduje w tym samym miejscu skalp synka. Precyzyjnie zdjęty z czaszki nie post mortem.
To jedno, makabryczne wydarzenie nie tylko wstrząsnęło całą społecznością Nevady, nie tylko zachwiało dotychczasowym poczuciem bezpieczeństwa, ale i zapoczątkowało proces dekamuflażu poszczególnych jej członków. Powoli wraz z miejscowym szeryfem Haigem, któremu do tego szokującego wydarzenia tylko wydawało się, że zna swoje miasto, stanowym detektywem Petersem i psycholożką Jennifer, w poszukiwaniu porywacza i mordercy, zaczęłam odkrywać przerażające tajemnice sypialni udanych małżeństw. Wnikać w niedostępne, mroczne zakamarki umysłu powszechnie znanych i szanowanych obywateli. Poznawać ukrywane i spychane w podświadomość okrutne wydarzenia będące udziałem obecnie szczęśliwych i spełnionych kobiet. Przyglądać się nałogom, ukrywanym wieczorami za kuchenną zasłonką przez ludzi sukcesu. Odsłaniać bolesną przeszłość osób lubianych i wzbudzających zaufanie. Na moich oczach portret uśmiechniętego i zadowolonego z życia społeczeństwa, zaczął się zmieniać w przerażający przypadek kliniczny, w którym główną rolę w jego funkcjonowaniu odgrywały najniższe instynkty ludzkie, zmieniające jego członków w psychopatyczne potwory i ich okaleczone fizycznie i psychicznie ofiary. I im dalej posuwałam się drobnymi krokami odkrywającymi kolejną tajemnicę w poszukiwaniu porywacza, tym mroczniejszy otaczał mnie klimat wydarzeń, tym gęstsza i bardziej duszna stawała się otaczająca mnie i bohaterów wiodących atmosfera przesiąknięta lękiem, strachem, zagrożeniem i niepewnością kto jest kim, tym groźniejsi wydawali mi się sympatyczni i mili bohaterowie i tym trudniej, mimo wszystko, było mi oderwać się od poznania do końca całej tajemnicy Nevady. Śledzenie maestrii tworzenia i podtrzymywania kamuflażu przez ludzi fascynowało mnie, ale jednocześnie niepokoiło, pozostawiając we mnie lęk i uczulenie na pewne jego symptomy postrzegane we własnym środowisku, w którym żyję na co dzień. Patrzę na nie i zastanawiam się, co tak naprawdę kryje się pod tym kamuflażem w blasku dnia, pod uśmiechem szanowanych osób, pod życzliwym słowem ludzi znaczących, pod miłym „dzień dobry” sąsiadów i pod czujnym okiem kamer programu Bezpieczne miasto?
Mistrzowsko zakamuflowana książka!
Od początku czułam, że powieści autorki należy się bać. Bez względu na gatunek jaki sobie obierze do opowiedzenia o psychice ludzkiej, potrafi skutecznie przerazić, otwierając oczy na to, co niewidoczne. Pod pozorem dobrej rozrywki, przeniosła koszmar do mojej rzeczywistości.
I to jest dopiero przerażające!
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Tagi: książki w 2011
Dodaj komentarz