Jestem kotem – Sōseki Natsume
Przełożył Mikołaj Melanowicz
Wydawnictwo Książka i Wiedza , 1977 , 501 stron
Literatura japońska
Jestem kotem. Imienia jeszcze nie mam.
Tak intrygująco zaczyna się ta powieść i właściwie tak też się kończy, bo nie otrzymał go nigdy. Wziąwszy pod uwagę specyfikę kuchni kraju, w którym się urodził około roku 1905, a była nim Japonia, koty rzadko szanowano i darzono miłością. Częściej i chętniej zjadano. Przynajmniej tak sądził kot. Bohater i jednocześnie narrator tej powieści, który mając duże szczęście, trafił tuż po narodzinach do tokijskiego domu trzydziestoletniego nauczyciela języka angielskiego o zadziwiającym imieniu – Kushami czyli… Apsik. Wprawdzie niejedzącego kotów, ale za to leniwego, marudnego, kapryśnego, nietowarzyskiego, głupiego człowieka, jak sądził koci bohater, który z kolei uważał siebie za wyjątkową osobowość, niedocenianą przez swojego gospodarza. I chociaż jego wygląd zewnętrzny przypominał kota perskiego – na bladoszarym tle o żółtawym odcieniu są lśniące cętki o kolorze czarnej laki – to wewnętrznie czuł się bardziej człowiekiem wśród ludzi, niż kotem wśród pobratymców, a co trafnie to poczucie rozdwojenia bohatera zilustrował grafik w książce:
Ale to jeszcze nie wszystko!
Posiadał w ogonie nie tylko władzę bogów japońskich, Buddy, Konfucjusza, miłość i śmierć, lecz także przekazywany z pokolenia na pokolenie cudowny środek omamiający wszystkich ludzi świata oraz najwyższy stopień ewolucji rozwoju mózgu stawiający go nie niżej od uczniów trzeciej klasy szkoły średniej. I tutaj przypomniało mi się, że chyba coś w tym jest, bo znam nauczyciela, który przechwalał się mądrością psa przewyższającą tę u jego uczniów. Widocznie koty też tak mają, bo te wyjątkowe cechy pozwoliły mu na niezauważalne przemieszczanie się po domu gospodarza, zakradanie się do gospodarstw sąsiadów, a nawet na odwiedziny w miejskiej łaźni. A wszystko to w celu zbierania materiału i studiowania ludzi. A najlepszy materiał badawczy otrzymywał podpatrując, jak sam je nazywał, chwile zaburzeń dnia codziennego, jakie dostarczał mu Kushami, jego żona i dwie córeczki oraz ich goście, czujący się przy gospodarzu jak aktorzy na scenie. Obserwowanie zachowań ludzkich i przysłuchiwanie się burzliwym rozmowom oraz dialogom prowadzonym przez filozofa, naukowca, artystę, przedsiębiorcę i kobietę na różne tematy dotyczące kultury, filozofii, społeczeństwa, sztuki, polityki, życia rodzinnego i problemów dnia codziennego, pozwoliło mu na sformułowanie bardzo niekorzystnego wniosku – Im dłużej żyję pośród ludzi i im uważniej im się przyglądam, tym głębiej jestem przekonany, jak bardzo są źli i zepsuci. A o dzieciach lepiej nie mówić.
Ale to nie wszystko!
Z jego kociej perspektywy ludzie są zarozumiali, zadufani w swojej sile fizycznej, niewrażliwi, egoistyczni bardziej niż koty, o uczuciach zmiennych jak pogoda, uparci w niestrudzonym poszukiwaniu nowych cierpień, poza śmiechem z rzeczy niezabawnych i radością bez powodu nic innego nie potrafią robić, wymyślając z nudów zajęcia, na nadmiar których potem narzekają. Jednym zdaniem – człowiek to taka odmiana bałwana, któremu brakuje dwóch nóg.
Po wysłuchaniu tylu nieprzychylnych opinii na temat mojego gatunku, nie potrafiłam się jednak na tego kociaka gniewać. Nawet nie czułam się obrażona. Powiem więcej! Z kociej perspektywy i według kociej logiki, to zwierzątko miało rację! Mało tego, potrafił mnie rozśmieszyć swoimi spostrzeżeniami, zmuszając do myślenia i zastanowienia się. Nie bez powodu uprzedzał mnie – …wcale nie jestem takim lekkomyślnym kotem. Przecież za każdym znakiem, za każda frazą kryje się cząstka wielkiej prawdy, wszystkie litery i wyrazy następują po sobie w określonym porządku, objaśniając i uzupełniając poprzedzające. Jeśli ktoś będzie czytał tę książkę nieuważnie, może sądzić, że to bzdurna historia, zbiór niezrozumiałych słów, by zaraz dodać z tym swoim charakterystycznym poczuciem humoru – …to znaczy, nie należy czytać na leżąco lub co piątą linijkę. Ostatnia uwaga podniosła mnie do pionu z mojej czytelniczej gawry!
Żartuję, żartuję! Ale tak właśnie działał na mnie ten kot!
Autor wykorzystał niezaangażowany, bezstronny, pozaludzki pryzmat kociego spojrzenia, by nie tylko ukazać skomplikowaną i pełną sprzeczności naturę człowieka jako takiego, ale i ludzkości w ogóle, by ostatecznie i docelowo skoncentrować się na społeczeństwie japońskim. Poprzez satyrę, kpinę, cynizm i żart graniczący z groteską, wytknął w sposób humorystyczny wady współczesnych mu rodaków, a szczególnie bezkrytyczną fascynację cywilizacją europejską i amerykańską oraz ślepe jej naśladownictwo. W swoich rozważaniach posunął się nawet do naszkicowania proroczej wizji przyszłych pokoleń, wśród których ilość samobójców będzie wzrastać, życie dla nich stanie się cierpieniem, a śmiertelną bronią o ogromnej sile rażenia będzie wysublimowane szyderstwo, egoizm indywidualności powiększy izolację jednostki, burząc, niszcząc i zrywając więzi rodzinne oraz społeczne, doskonalenie ducha zastąpi myślenie o zysku i stracie, a mężczyźni staną się kalekami, dziećmi skrępowanymi grzechami cywilizacji pośpiechu i sukcesu.
Z perspektywy ponad wieku, jaki upłynął od momentu napisania tej powieści satyrycznej w 1905 roku, muszę przyznać, że literackie proroctwo spełniło się w dużej części, ale jej końcowa, groteskowa wizja śmierci całej ludzkości jeszcze przed nami, jeśli ludzkość nie wróci na drogę pogłębiania wartości duchowych. To dlatego powieść z kryptokrytyką japońskiej klasy średniej i warstwy inteligencji cieszyła się ogromną polarnością za życia pisarza (był drukowany na bieżąco, w odcinkach, w czasopiśmie Hototogisu), a i teraz jej uniwersalne przesłanie nadal przemawia do wielu czytelników na całym świecie.
Talent literacki i mądrość autora Japończycy docenili, umieszczając jego podobiznę na banknocie,
a czytelnicy swoją sympatię i poczucie humoru, czyniąc z tego banknotu bardzo pomysłowe, kocie origami.
Po takiej lekturze, nie wypadało mi zakończyć poważnie.
No, nie wypadało!
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: literatura japońska
Dodaj komentarz