Gambit hetmański – Robert Foryś
Wydawnictwo Otwarte , 2016 , 1030 stron
Literatura polska
Polacy nie gorsi i swoją powieść płaszcza i szpady, a właściwie sztyletu i trucizny, mają!
Tytułowy gambit hetmański w dosłownym znaczeniu to jeden ze sposobów rozpoczynania gry w szachach, wyglądający tak:
W tej powieści nabrał drugiego znaczenia. Swoją nazwę wziął od tytułów jednego z głównych rozgrywających – hetmana wielkiego koronnego i hetmana polnego koronnego Jana Sobieskiego. Jego przeciwnikiem w tej rozgrywce był sam król Michał Korybut Wiśniowiecki wraz z małżonką Eleonorą Habsburżanką. Trzecie znaczenie tytułowi nadawało samo życie, które jest, było i zapewne będzie jak partia szachów. Jej wynik zależy od inteligencji, cierpliwości, dyplomacji, dalekowzroczności, przewidywalności, bezwzględności, wpływów i zasobności skarbca w złoto biorących w niej udział bezpośrednio lub pośrednio. Nic w niej nie jest pewne oprócz śmierci, a poza tym najwyższe wyniesienie zwykle jest początkiem drogi w dół, aż do kompletnego upadku.
To właśnie dlatego na okładce tej powieści historycznej widnieją szachy.
Za nimi, nie bez powodu, siedzi kobieta trzymająca w dłoni zakrwawioną figurę. To przysłowiowa „szyja” kręcąca głową-mężczyzną. Hetman nazywany potocznie w szachach również damą lub królową. Kobiety w tej przebogatej historii były tak samo ważne, jak mężczyźni, a czasami nawet ważniejsze, jeśli nie najważniejsze. To one inspirowały i motywowały swoich kochanków i mężów, nie przebierając w metodach i technikach perswazji. Sięgając po broń najpotężniejszą – seks i nie mnie skuteczną – sztylet, truciznę czy złe słowo wzbudzające zawiść.
Każde było dobre, jeśli tylko pozwalało osiągnąć cel – władzę.
I o tę władzę z nieformalnym hasłem Bóg, honor, trucizna! oraz idące za nią bogactwa, wpływy i splendor na wszystkich szczeblach władzy świeckiej i kościelnej toczyła się główna gra osadzona w siedemnastowiecznych realiach Rzeczpospolitej Obojga Narodów w ostatnich trzech latach panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego czyli 1671-1673. Nieważnym było, że z góry znałam wynik tej partii szachów. Nie to było najistotniejsze w tej opowieści, chociaż ważne jako baza konstrukcji fabuły. Dla mnie najbardziej ekscytujące było śledzenie ciągu zdarzeń, który odpowiadał na podstawowe pytanie – jak do tego doszło? Nawet jeśli autor do wielu scen, intryg, dialogów i zdarzeń użył własnej wyobraźni, to nie wykluczało, że prawdopodobnie mogło to tak mniej więcej przebiegać. Tego rysu prawdopodobieństwa nadawały nie tylko udokumentowane realia historyczne, na które składały się postacie historyczne (tytuły królewskie i nazwiska szlacheckie), znane wydarzenia z historii (bitwy, porozumienia polityczne), ówczesne tło społeczno-polityczno w Polsce i w Europie, ale i drobiazgowe przedstawienie wierzeń, zwyczajów, obyczajów, strojów, wystroju pomieszczeń, a także tego, co jedzono i jak spożywano posiłki. Od opisów tych ostatnich nabierałam apetytu, bo właśnie trwały przygotowania do obiadu. Służba uwijała się szparko, dzwoniły srebrne półmiski i talerze, pobrzękiwały łyżki, noże i widelczyki, dźwięczała kosztowna porcelana, chlupotały barszcze i zupy, tłuściło się mięsiwo, krzepły sosy uwarzone z zeszłorocznych grzybów. Pachniało dziczyzną pieczoną na rożnie, gęśmi i kapłonami smażącymi się na kuchni. Chciało się skosztować tych pyszności! I widziałam tego odmianę w najuboższej, prostej , często głodowej postaci w przydrożnej karczmie czy chacie miejscowej wiedźmy.
Przygoda toczyła się wszędzie!
Na zamku królewskim i w więzieniu, w brudzie i wśród pachnideł, we krwi i pocie, w sukniach dam dworu i szmatach żebraków, na polu bitwy i w lesie, w małżeńskim łożu i w barłogu zamtuza, w obozie polskim i obozie wroga, przemierzając drogi w karecie, na koniu i pieszo, uciekając i ścigając. Wszystko to dzięki narracji zewnętrznej, czyniącej mnie świadkiem wydarzeń widzianych przez wszystkich bohaterów powieści. Od króla począwszy na najniższym rangą muzułmaninie z obozu wroga skończywszy. Ten zabieg nadał powieści uniwersalny i obiektywny rys przesłania, które nie oceniało nikogo jednostronnie i jednoznacznie, tłumacząc i wyjaśniając motywy postępowania każdego z nich. To do mnie należało formułowanie wniosków i opinii, ale niepodejmowanych łatwo i prosto. Autor utrudnił mi to, kreśląc trudną przeszłość bohaterów albo pełną wyrzeczeń teraźniejszość osób z najwyższych sfer. Każdy z nich miał ją indywidualną, zawiłą, skomplikowaną, ale jednaką we wszystkich przypadkach – skutecznie uczącą posunięć na szachownicy, by nadal żyć i piąć się w hierarchii.
By nie zostać pionkiem poświęconym w grze.
To tę brutalną, bezkompromisową, egoistyczną, osobistą grę pełną intryg, zależności i zamachów prowadzoną przez poszczególnych bohaterów, autor nie tylko przedstawił, ale uczynił barwną, żywą, dynamiczną, zaskakującą, spontaniczną, nieprzewidywalną, ze śmiertelnym skutkiem dla wielu z nich. Jej charakter, złożoność, a jednocześnie panoramiczność ujęcia tego kawałka polskiej historii celnie ujął Leszek Bugajski, którego opinię przeczytałam na tylnej okładce – Okazuje się, że Bóg jest politycznym narzędziem, honor można kupić i tylko trucizna jest poważnie traktowana. W tym ferworze zdarzeń i zawirowań towarzysko-politycznych, autor nie zapomniał o bardzo ważnej rzeczy.
O człowieku.
Każdego bohatera, nawet tego, który zaistniał tylko na kilku stronach powieści, ukazał poprzez jego emocje, uczucia, marzenia, plany, tragedie i radości. Poprzez wybory między powinnością a porywem serca, namiętnością a rozumem, wiernością wartościom a chęciom zysku, miłością a lojalnością, między mniejszym a większym złem. Problem w tym, że czasem ciężko rozeznać, które jest które. Również poprzez pytania, które zadawali sobie bohaterowie w chwilach zwątpienia w słuszność obranej drogi – Tyle złamanych przysiąg, wypowiedzianych kłamstw, zdrad i przelanej krwi. Czy czyni mnie to potworem? By zaraz gasić te wątpliwości i iskierki poczucia winy następnym, rozgrzeszającym zdaniem – W życiu każdy odpowiada za siebie i radzi sobie sam.
Wystarczyło się przystosować.
Może dlatego rozumiałam postępowanie każdego z przebogatej i różnorodnej plejady postaci ze wszystkich warstw społecznych, a najbardziej bezwzględną w swoim postępowaniu Charlottę. Damy dworu Marysieńki z obozu hetmańskiego, której losy śledziłam z największym zaciekawieniem, trochę pomstując, że autor mocno zwlekał z zawiązaniem się wątku romansowego z „brudnym Harrym” tej powieści – Bogusławem Tynerem z obozu królewskiego. Kobiety, która spotykając zło, nauczyła się przekuwać takie rzeczy w nienawiść i siłę albo po prostu wypychać z pamięci. Dzięki temu przetrwała i stała się mistrzynią w swoim fachu. Gońcem na polu szachowym do zadać specjalnych i niemożliwych.
Była też w tej powieści ukryta niespodzianka dla mnie.
Zabawa, która dodawała pikanterii całości, a której tytuł mógłby brzmieć – O kim mowa? Jej pomysł opierał się nie tylko na ciągłości historycznej polskiego narodu i dziedzictwie politycznym sięgającym siedemnastowiecznej Polski, ale i na nawiązywaniu również do współczesnej sceny politycznej. Wyławianie takich smaczków, jak powszechne już powiedzenie znanej polityk – Taki mamy klimat czy kojarzenie współczesnego nazwiska z opisem ówczesnego posła, który postanowił on sobie jeść szczaw i mirabelki, że niby zdrowe to i pożywne. Twierdził huncwot zatracony, że skoro on żarł to od pacholęcia, to inni także mogą. Co więcej, jeździł po wsiach i dworach, namawiając do tego głupich ludzi, a taką miał siłę wymowy i przekonywania, że w posły go na sejm do Warszawy wybrali. By podsumować jakże nadal aktualnym zdaniem – Nie dziwota, że źle w naszej Rzeczypospolitej, skoro tacy do sejmu się dostają.
Jeno wstyd i sromota! – że powtórzę za jednym z bohaterów.
Dobrze bawiłam się przy tej partii szachów, którą zakończyło , jak historia podpowiada, zwycięstwo obozu hetmańskiego. W ogromnej mierze za sprawą jego kobiet. Ale to nie koniec gry! To początek następnej partii. Tym razem rozpoczynającej się gambitem królewskim, który na szachownicy wygląda tak:
Pozostaje mi czekać na jego rozwinięcie na kolejnych tysiącach stron, domagając się dalszego ciągu w tym miejscu i wywierając na autorze presję podsuwanym, gotowym już tytułem, który aż się prosi o umieszczenie na okładce następnej książki – Gambit królewski.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść historyczna
Tagi: książki w 2016
Dodaj komentarz