Epoka człowieka: retoryka i marazm antropocenu – Ewa Bińczyk
Wydawnictwo Naukowe PWN , 2018 , 326 stron
Literatura polska
W jakiej epoce geologicznej żyjemy?
Gdyby ktoś zadał mi to pytanie przed lekturą tej pozycji, odpowiedziałabym – nie wiem. Wiedza z geografii dawno się ulotniła, a do odświeżania jej w tym temacie nie miałam motywacji. Wręcz zapytałabym – a jakie to ma znaczenie poza orientacją w czasie lub ewentualnie informacją chwilowo potrzebną do rozwiązania hasła w krzyżówce? Teraz, po przeczytaniu tego syntetycznego opracowania, jestem troszkę zaskoczona swoją ignorancją, swoim skupieniem się na tu i teraz oraz lekko przestraszona, że uległam strategii denializmu, przyjmując jedną z postaw wobec kryzysu środowiskowego, a dokładnie klimatycznego:
Rezygnacja. Wszystko stracone.
Opatrzność boska. Wszystko w rękach Boga.
Wyparcie/zaprzeczenie. Jaki problem?
Paraliż. To zbyt przytłaczające.
Dawanie sobie rady pomimo trudności. Wszystko będzie dobrze. Jakoś.
Zmiana kierunku. To nie mój problem.
Ale też zafascynowana!
Bo oto na moich oczach i w mojej obecności dzieją się rzeczy niezwykłe, których bez autorki nie ogarnęłabym. Nie miałabym tak szerokiego, obiektywnego i wielowymiarowego spojrzenia na epokę, w której obecnie żyję. To ona zebrała rozproszony, jeszcze świeżutki i żywy, bo nadal kształtujący się, materiał badawczy i przedstawiła mi syntezę i analizę problemu, którym przeciętny człowiek nie zawraca sobie głowy. Wręcz nie może go zauważyć zmanipulowany przez profesjonalistów od wątpliwości i niepewności specjalizujących się w kampaniach dezinformacyjnych. Dostrzega go dopiero wtedy, gdy za dotychczas darmową reklamówkę plastikową musi zapłacić. Gdy w kosmetykach zamiast plastikowego granulatu pojawiają się naturalne zamienniki zmieniające komfort ich stosowania. Gdy w mediach ukazują się informacje o planach wycofania z produkcji, handlu i użycia plastikowych rurek i patyczków z wacikami. To nie jest efekt walki ekologów o środowisko naturalne w sensie – praskutek.
To efekt antropocenu.
To tajemnicze słowo pojawia się w podtytule tej książki i jest niczym innym, jak kandydatem do nazwy epoki geologicznej, w której obecnie żyjemy – epoka czlowieka. Na razie funkcjonująca nieformalnie. Jej nazwa oficjalnie nie została jeszcze przyjęta, ponieważ (i to jest najbardziej fascynujące!) nadal toczą się dyskusje i debaty między naukowcami o jej ostateczne nazewnictwo. A innych propozycji semantycznych jest multum – anglocen, chthulucen, kapitalocen, mantropocen, mizantropocen, oligantropocen, plantacjocen, plastikocen, technocen oraz wiele mówiące nekrocen i obscen. Każda opierająca swój źródłosłów na czynniku determinującym zjawisko. Każda dokładnie i krytycznie przeanalizowana przez autorkę. Wiekszość naukowców jednak optuje za człowiekiem, jako głównym sprawcy kształtującym stan i przyszłość obecnej epoki geologicznej, której początek też nie został jeszcze ustalony, ale ja opowiedziałabym się za cezurą rewolucji przemysłowej. Debacie o jej definicję, kształtowanie się nowych pojęć, których słownik został umieszczony w aparacie informacyjnym książki, o pozytywne i negatywne oblicza antropocenu, a także retoryce dezinformacji, autorka poświęca osobne rozdziały. Gęste w fakty, wnioski i często cytowane poglądy badaczy z różnych dziedzin nauki, budujące dyskusje i konfrontujące wiedzę interdyscyplinarnie. Pełne dynamiki, a nawet emocji wynikających z walki na poglądy i ich argumenty, ale w ostateczności o moją świadomość, nad jaką przepaścią samounicestwienia stoi ludzkość. Do tego stopnia, że niektórzy naukowcy są przekonani o naszym niezasłużeniu sobie na ratunek.
O naszą przyszłość.
Autorka pokazuje również w jaki sposób jesteśmy manipulowani przez korporacje i lobby paliwowe oraz z premedytacją ukierunkowywani na konsumeryzm. Byle tylko nie zauważyć, w jaki sposób i w jakim tempie niszczymy Ziemię z jej klimatem. Ba! Oby tylko Ziemię! Układ planetarny! Skutecznie zapomnieliśmy, że żyjemy w układzie naczyń połączonych, w którym nasza działalność skutkuje geologiczną ewolucją planety, a tym samym układu planetarnego. Tak, tak skojarzenie z przesłaniem filmu Avatar Jamesa Camerona, jest tutaj jak najbardziej słuszne. Autorka powołuje się również na wizje przyszłości dobrze przedstawioną przez Naomi Oreskes i Erica M. Conwaya w równie poruszającej książce Upadek Cywilizacji Zachodniej. Najbardziej przeraża mnie jedna myśl – siła kapitalistów, która wchłania w swoje struktury propagandowe ekologów i naukowców, tworząc zjawisko przemysłu obrony produktów wytwarzającego na zamówienie dezinformujące wątpliwości i niewiedzę. Chodzi o działalność ekspertów, think tanków, instytutów naukowych, firm konsultingowych i firm public relations, które profesjonalnie zajmują się podtrzymywaniem publicznego przekonania o nieszkodliwości wybranych produktów bądź rozwiązań. Powoli zaczyna brakować nieskorumpowanych badaczy, których publikacje mają charakter alarmistyczny i refleksyjny tak, jak ta pozycja, próbujących przebić się przez gąszcz dezinformacji oślepiającej nas na koszty środowiskowe. Jak obrazowo ujął to Foster, parafrazując jedno z indiańskich przysłów: „System rozpozna, że nie można jeść pieniędzy, dopiero wtedy, gdy zostanie ścięte ostatnie drzewo – nie wcześniej”. To w tym momencie najsilniej wybrzmiewa hipoteza wysunięta przez autorkę, uważającą, że wyjątkowość dyskursu antropocenu polega na tym, że równocześnie podważa się tu antropocentryzm i problematyzuje pojęcie natury, posiadając tym samym ogromny potencjał do stania się jedną z najważniejszych dyskusji XXI stulecia, która wymusi poważne przemyślenie i prawdopodobnie transformację wielu kluczowych idei filozoficznych nie tylko natury i człowieka, lez także czasu, historii, sprawczości, odpowiedzialności, a nawet polityki i społeczeństwa. Do przyjęcia jedynej pożądanej postawy wobec poruszanego problemu.
Solucjonizmu.
Otwartości na problem i szukanie odpowiedzi na pytania przez niego postawione. Ale czy jesteśmy gotowi ograniczyć spożywanie mięsa, przesiąść się na rowery, zmienić styl życia, naprawiać w nieskończoność zużyte lub zepsute rzeczy, praktykować freeganizm, wartościować tylko nieemisyjne rozrywki, uwzględniać środowiskowe koszty produkcji i stosować inne, tym podobne środki zaradcze?
Z tym rewolucyjnym pytaniem autorka pozostawia czytelnika samego.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Warto posłuchać autorki. Część 2.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe
Tagi: książki w 2018
Dodaj komentarz