Dżihadystka: relacja z wnętrza komórki rekrutacyjnej Państwa Islamskiego – Anna Erelle
Przełożył Marek Chojnacki
Wydawnictwo Sonia Draga , 2015 , 285 stron
Literatura francuska
To jednak jest taka kultura…
Z takim komentarzem odebrałam tę książkę z rąk mojej bibliotekarki w bibliotece publicznej, która, jak zaznaczyła, już ją czytała. Nastawiłam się więc na szeroko pojętą analizę zjawiska dżihadu, terroryzmu i Państwa Islamskiego. Po kilkudziesięciu stronach zaczęłam się powoli rozczarowywać treścią. Z takim uprzedzającym mnie nastawieniem i po rewelacyjnym reportażu śledczym Jenny Nordberg Chłopczyce z Kabulu nic dziwnego, że byłam zaskoczona i lekko zirytowana jego zupełną odmiennością formy przekazu. Nie chcę używać słowa „jakością”, bo skrzywdziłabym autorkę. Przyczyna tkwi w moim nastawieniu, ale jeśli zrozumie się, że to jest inny rodzaj reportażu, napisany w innej formie i inną techniką, nabiera on dużej wartości.
I tak należy go zacząć czytać – bez uprzedzeń i opinii innych!
Po pierwsze nie jest to jakakolwiek analiza jakiegokolwiek zjawiska. Po drugie nie pada w nim ani razu słowo „kultura” lub pochodne sugerujące dziedzictwo narodowe w tym ujęciu jakiegokolwiek państwa. Ten reportaż śledczy nazwałabym „surowizną” relacji z pracy dziennikarskiej autorki, ukazujący techniki, metody i niebezpieczne warunki pracy reportera. Na dodatek nieprofesjonalnie przesiąknięty osobistymi emocjami okazywanymi, między innym, w taki sposób – Miałam ochotę napluć im w twarz, ale nie dawałam tego po sobie poznać. W przypadku Bilela… (zdanie, które nastąpi, nie jest ani poprawne, ani nie spełnia wymogów etyki dziennikarskiej, ale najlepiej tłumaczy moje uczucia) mam ochotę go wydymać. To historia relacji, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, nawiązanej poprzez Internet, a potem rozmów kontynuowanych poprzez Skype, z wysoko postawionym dżihadystą w Państwie Islamskim – Abu Bilelem. Szefem francuskich dżihadystów i prawą ręką samego przywódcy samozwańczego kalifatu Abu Bakry al-Baghdadiego. Dziennikarka paryskiego tygodnika informacyjnego, nawiązując kontakt z tym bardzo niebezpiecznym mężczyzną, początkowo nie miała świadomości, z jak ważną osobą dla świata polityki międzynarodowej rozmawia i jak ważne fakty o działaniach militarnych z samego źródła informacji otrzymuje.
A początki były niepozorne.
Autorkę, jako specjalistkę od spraw Bliskiego Wschodu, interesowały zachowania ludzi wynikające z egzystencjalnego zagubienia i braku orientacji we współczesnym świecie prowadzące do destrukcyjnych działań, bez względu na pochodzenie, środowisko wychowawcze i odrzucenie społeczne, skrupulatnie wykorzystywane przez radykalny islam. Jak sama tłumaczyła swoje postępowanie – Chciałabym zrozumieć wszelkie odmiany „internetowego dżihadu”, drążąc temat dopóty, dopóki nie uda mi się odsłonić korzeni zła niszczącego całe rodziny, niezależnie od religii, z jakich się wywodzą. Chcę obnażyć mechanizm, przez który te dzieci wpadają w pułapkę propagandy, pokazać, co tam, na miejscu, skłania bojowników do tego, że gotowi są za dnia torturować, rabować, gwałcić i ginąć, a wieczorem przed komputerem chwalić się swoimi sukcesami z dojrzałością nastolatków przykutych do gier video.
Do tego celu stworzyła sobie internetowy profil, przyjęła imię Mélodie, zbudowała tożsamość awatara o osobowości dwudziestoletniej dziewczyny, zagubionej, naiwnej oraz zrezygnowanej i udostępniła na swoim profilu film z dżihadystą w roli głównej. I to właśnie ten film był początkiem znajomości z Abu Bilelem, bohaterem filmu. To on ją „zaczepił”, przesyłając bardzo bezpośrednie pytania, jak na pierwszy kontakt, o światopogląd, wyznanie i chęć wyjazdu do Syrii. Początkowo dziennikarka nie wiedziała, co robić, ale świadomość, że rozmowa z tym dżihadystą stanowi może niepowtarzalną szansę dotarcia do cennego źródła informacji na temat działań propagujących terroryzm islamistyczny w Internecie, które media określają mianem – Dżihad 2.0. Pozostawała tylko kwestia etyki zawodowej. Podawanie się za inną osobę i zatajenie swojej profesji nie było zgodne z zasadami dziennikarstwa, ale to dylemat każdego dziennikarza śledczego. Nie był wolny od tych wątpliwości nawet znany reporter śledczy Antonio Salas w Ja, terrorysta. Autorka swoje zachowanie tłumaczyła – Ze ściśle etycznego punktu widzenia moja metoda może się wydać wątpliwa. Jednak w dobie uświęconej komunikacji ta organizacja terrorystyczna czyni wszystko, by propagować swoje idee i pozyskać dla siebie jak najwięcej ludzi. Dokonałam wyboru. Abu Bilel nie zostanie bohaterem reportażu. Chcę przesiać jego słowa przez sito, oddzielając prawdę od fikcji.
Od tego momentu, dzięki żywej relacji pełnej opisów scen wirtualnych spotkań i przytaczanych dialogów, mogłam obserwować rekrutację młodych ludzi, a w tym przypadku dziewcząt, w ramach Dżihadu 2.0. Autorka obnażyła psychologiczną warstwę procesu werbunku od nawiązania kontaktu z rekrutem, manipulację słowną i emocjonalną, poprzez instrumentalizację wiary islamskiej, fałszywe obietnice i tendencyjne argumenty, aż po procedury organizacyjne przerzucania zwerbowanych z Europy i innych krajów świata do Syrii. Demaskuje przy tym osobowość swojego rozmówcy, pisząc – Ten obłąkany morderca całymi dniami odbiera innym życie, a w wolnych chwilach przekonuje dzieciaki takie jak Mélodie, by przyjechały do niego szukać śmierci. I to mu się (i jemu podobnym) skutecznie udaje. Autorka przytacza na końcu statystyki, w których między innymi podaje dane szacunkowe zwerbowanych – Wśród narodowości z dwudziestu dwóch różnych krajów wymienia się oficjalnie 1089 Francuzów, pochodzących z 87 departamentów. To według statystyk oficjalnych z 2014 roku. Z nieoficjalnych wynika, że jest ich dwukrotnie więcej. Wśród nich są chłopcy i dziewczyny, jak Mélodie. Ciekawa jestem, ilu jest tam Polaków? Autorka każe przy tym pamiętać, że za każdym zwerbowanym kryje się dramat ich rodzin.
I dokładnie o tym jest ten reportaż.
Ani słowa o jakiejkolwiek kulturze, jakiegokolwiek kraju arabskiego, a tym bardziej Państwa Islamskiego, którego ogłoszenie powstania kalifatu miało nastąpić dwa miesiące po rozgrywających się w tej książce wydarzeniach – wiosną 2014 roku. To dowód na to, że potrzebujemy więcej reportaży analitycznych, z profesjonalnym, bezstronnym komentarzem, wyjaśniającym trudne do zrozumienia zagadnienia współczesnego świata ludziom wychowanym w kulturze europejskiej. Jeśli takie „surowizny”, przeznaczone dla ludzi zorientowanych w temacie i potrafiących myśleć samodzielnie bez uprzedzeń, trafią jednak do czytelnika uprzedzonego i mało zorientowanego w temacie, to wnioski mogą być albo zgeneralizowane, albo absurdalne, albo fałszywe. Tragedia się pogłębia, jeśli to dotyczy ludzi propagujących książki zawodowo.
A przecież to bardzo ważny i cenny reportaż jest!
Jego wartość tkwi w przesłaniu, którym próbuje zwrócić uwagę dorosłych na kondycję psychiczną młodego pokolenie cierpiącego na ból istnienia. Bez względu na narodowość i wyznanie. Na konieczność jego ochrony przed niebezpieczeństwem działań Dżihadu 2.0, dającego mu to, czego nie otrzymuje od swoich rodziców, opiekunów i wychowawców – poczucie sensu życia. A jak bardzo ten sposób werbowania ludzi jest niebezpieczny, świadczy fakt, że dziennikarka zdemaskowana i obłożona fatwą, ukrywa się przed fanatykami, którzy chcą wykonać na niej wyrok – przeczytałam na okładkowym skrzydełku.
Anna Erelle to pseudonim.
W tym filmiku, pochodzącym z artykułu Tak Państwo Islamskie werbuje kobiety w internecie, lektorka krótko i zrozumiale wyjaśnia, czym jest Państwo Islamskie.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fakty reportaż wywiad
Tagi: książki w 2016
Dodaj komentarz