Coraz lepiej: dlaczego świat nie schodzi na psy – Mark Juddery
Przełożyła Małgorzata Guzowska
Wydawnictwo Naukowe PWN , 2018 , 336 stron
Literatura australijska
Czym różni się pesymista od optymisty?
Kiedy pesymista wchodzi na cmentarz, widzi same krzyże, a kiedy na cmentarz wchodzi optymista, widzi same… plusy! Może autor tej publikacji nie do końca na takich optymistów chce zmienić swoich czytelników. Wręcz daleki jest od takiego hurraoptymizmu, jak w przytoczonym z kolei przez siebie żarcie (bo ta książka jest pełna humoru!) – Przez pomyłkę przysłano nam kule inwalidzkie zamiast lalki, ale jestem taka zadowolona, bo nie musimy z nich korzystać. Takie skrajności według niego są niepożądane po obu stronach. Chce to skrzywione spojrzenie wypośrodkować. Nadać mu balans i podsunąć ku temu argumenty w postaci kontekstu i porównań. Pokazać, że cmentarz i śmierć to tylko niewielki wycinek naszej rzeczywistości, a poza nim jest życie!
I to życie jest lepsze, niż nam się wydaje.
To dlatego swoją książkę zadedykował malkontentom, maruderom, narzekającym, defetystom i im podobnym, pisząc:
Twierdzi, że to w nas tkwią przyczyny pesymistycznej oceny współczesności, których wymienił aż siedem. Siedem przyczyn składających się na to, że wolimy ekscytujące i ciekawsze zło niż nudne dobro. Że teraźniejszość jest upiorna i nieciekawa, a przeszłość fascynująca i lepsza. Że żyjemy w czasach o wiele gorszych i naprawdę nieważne, jak względnie dobrze wszystko wygląda, wciąż będziemy odczuwali potrzebę narzekania. Zwłaszcza my, Polacy, którzy, w mojej opinii i odwiedzających nas cudzoziemców, robimy to najlepiej na świecie. Autor rozdział po rozdziale udowadnia, powołując się na fakty z historii i dane statystyczne, że ”stare dobre czasy” nie były wcale takie dobre; zostały po prostu dobrze sprzedane. Dobrze wie, co mówi, bo sam był (niestety, nie żyje już) dziennikarzem.
Momentami jest w tym kontrowersyjny.
Zdaje sobie z tego sprawę, uprzedzając o tym, że teraz, zaraz, powie coś, co mnie mocno zbulwersuje lub zirytuje. I faktycznie tak było! Osiągał nawet więcej, niż zamierzał – wkurzał mnie! Bo jak ja mam spokojnie wysłuchiwać, że Adolf Hitler wcale nie był taki zły. Podniósł mi trochę ciśnienie tym stwierdzeniem ( i nie tylko tym!), mimo uprzedzenia – Ostrzeżenie: tu staję się kontrowersyjny. Naprawdę. I był, ale kiedy po ochłonięciu, oddawałam mu ponownie głos, by przytoczył swoje argumenty, zaczynałam przyznawać mu rację!
Naprawdę!
Kontekst historyczny oraz statystyki zupełnie inaczej ukazywały II wojnę światową z tym, co działo się w czasach na przykład Aleksandra Wielkiego. Muszę przyznać, że mój pesymizm wynikał nie tylko z tego, że dałam się omotać mediom promującym przemoc, agresję, strach, jako bardziej medialne (ciekawsze jest pogryzienie psa przez człowieka, niż dziecka przez psa), ale również po prostu z braku rzetelnej wiedzy historycznej. W takim nowym i na nowo odkrytym dla mnie kontekście ukazał nas, ludzi, jako mądrzejszych, milszych, lepszych dla siebie, innych i zwierząt, świat z nie aż tak strasznymi wojnami i konfliktami zbrojnymi, naszych przywódców jako dużo łagodniejszych dyktatorów, kobiety z dużo wyższą pozycją społeczną, Internet i sport jako źródła dobrych zjawisk i wiele, wiele innych. Poruszył również temat, który jest mi bliski – tej niedobrej i najgorszej od wszech czasów młodzieży! Przynajmniej tak słyszę wokół siebie. Na tak postawiony problem odpowiedział cytatem – Nasza dzisiejsza młodzież kocha luksus – powiedział pewien staruszek. – Mają złe maniery, gardzą autorytetami, okazują brak szacunku starszym i kochają gadać podczas zajęć; nie wstają, gdy starsi wchodzą do pomieszczenia, sprzeciwiają się rodzicom, paplają w towarzystwie, połykają posiłki i terroryzują nauczycieli. Brzmiało, jakby im przytakiwał, dopóki nie dodał, że ten staruszek żył przed dwoma i pół tysiącem lat! Niestety, jego nazwisko nie zachowało się.
Jak polemizować z takim argumentem?
W ten sposób (i na wiele innych również) rozprawił się z problemami pierwszego świata, jak alkoholizm, porody, niepełnosprawność, diety, ból, plastik, ropa naftowa, wypadki drogowe i wiele innych, a wśród nich nawet bajki dla dzieci. Nie są takie złe, jak nam się wydaje. A te „dobre” bajki Ezopa, Jana Christiana Andersena czy braci Grimm nie do końca takie cudowne i pożyteczne. Opowiadane w wersji oryginalnej, w której Śpiąca królewna jest gwałcona we śnie przez przystojnego (i żonatego) królewicza, dopiero robią piorunujące wrażenie, przy których emocje, jakich dostarczają nasze współczesne bajki wydają się tak grzeczne, że aż… nudne.
Jaki z tego wniosek?
Ograniczać zaufanie do informacji medialnych, dociekać samemu, docierać do źródeł i podejrzliwie patrzeć na niusy ze skrajnymi hiperokreśleniami wyolbrzymiającymi i nadymającymi treści. Na „deser”, żeby już całkiem zrobiło mi się przyjemnie, że żyję, jak w raju, wymienił kilkadziesiąt krajów, w których polepszyło się w ciągu ostatniego wieku. Polski wśród nich nie było, ale akurat tutaj sama jestem w stanie ocenić skalę dobra, ponieważ pamiętam bolesne dla dziecka czasy ze słodyczami na kartki i widzę dzisiejszy raj słodyczowy na sklepowych półkach. Problem – skąd je wziąć, zamienił się na – jak się nimi nie obżerać. A to jest według autora najlepszy dowód na to, że nasze życie musi być naprawdę dobre! Niestety, zawsze znajdą się tacy, którzy uznają, że to dobry powód, by zacząć narzekać.
Czyżbym w tym momencie znowu zaczęła narzekać?
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Popularnonaukowe
Tagi: literatura australijska
Dodaj komentarz