Bilety do sklepu: handel reglamentowany w PRL – Andrzej Zawistowski
Wydawnictwo Naukowe PWN , 2017 , 560 stron
Literatura polska
…w Polsce właściwie nie ma reglamentacji, a jedynie gwarancja zakupu przez uprawnioną część społeczeństwa określonej ilości mięsa po zagwarantowanej urzędowo cenie.
Tak twierdził Jerzy Urban, rzecznik rządu PRL, w rozmowie z amerykańskim dziennikarzem. Ba! Ukazywano to zjawisko ówcześnie jako osiągnięcie (sic!) polskiej polityki gospodarczej. W obecnych czasach nieograniczonej możliwości dowolnej i nieskrępowanej interpretacji ktoś, nieznający rzeczywistości PRL, mógłby w to uwierzyć. Skoro ówcześnie żyli tacy, którzy byli o tym przekonani, to tym bardziej teraz, kiedy wiedza o tamtych czasach powoli ulega zapomnieniu wraz z odchodzeniem świadków i uczestników socjalistycznych realiów przekazujących tę wiedzę w domach.
Autor postanowił temu zaradzić.
Dostrzegając braki, nie tyle merytoryczne, co monograficzne, w polskiej literaturze badawczej mającej raczej charakter wybiórczy, fragmentaryczny, przyczynkarski (chociaż o dużej wartości naukowej), postanowił napisać pracę badawczą obejmującą cały zakres tematyki reglamentacyjnej w Polsce w latach 1944-1989. I coś w tych „narzekaniach” jest, bo jeśli sięgam po film lub literaturę z okresu PRL, to kartki i kolejki są niezmiennymi symbolami tamtych czasów. Tak dokładnie było we wspomnieniach Małgorzaty Niezabitowskiej W twoim kraju wojna! i im podobnych. To opracowanie udowadnia, że nie tylko symbolami, ale jednymi z powodów silnego niezadowolenia społecznego, które w kontekście ówczesnych realiów, również przyczyniło się do strajków i ostatecznie obalenia komunizmu. Pusty żołądek i brak papierosów większości (takie mam wrażenie, że w PRL papierosy palili prawie wszyscy) uzależnionych od nikotyny Polaków, jak się okazuje, to bardzo strategiczny powód, by obalić rząd.
To mój wniosek, nie autora.
Tak się zaczęłam zastanawiać w miarę czytania o chaosie i fiasku systemu reglamentacji na każdym etapie historycznym oraz organizacyjnym jego funkcjonowania, czy, gdyby system sprawdził się, opozycja dałaby radę wywołać strajki? A jeśli tak, czy na tak dużą skalę? Pozostawiam to jednak badaczom. Autor postawił sobie zupełnie inne tezy, które udowodnił, przyjmując chronologiczno-badawczy charakter konstrukcji pracy. Przedstawił w niej system racjonowania kartkowego od strony teoretycznej, przyglądając się temu zjawisku również z perspektywy historycznej. Stąd nawiązanie do innych krajów o podobnych doświadczeniach i przytoczenie przykładów z okresu wojennej okupacji Polski przez Niemców. To ostatnie zagadnienie znałam już od strony praktycznej powszedniego dnia Polaka w okupowanej Polsce dzięki publikacji Okupacja od kuchni Aleksandry Zaprutko-Janickiej. Autor w swojej pracy również chciał pokazać jak wyglądało życie z kartkami przeciętnego obywatela, jak ludzie radzili sobie z takimi problemami, jak dostosowywali się do ograniczeń, jak je obchodzili. Czytając te zapewnienia we wstępie, nastawiłam się na wspomnienia ludzi, ale nie tę metodę poznania autor miał na myśli. Skupił się na skutkach prawnych i danych statystycznych będących dowodami na to, że Polacy nagminnie i powszechnie wykorzystywali nieszczelność systemu reglamentacyjnego. Nie odstraszały ich surowe wyroki za, używając ówczesnej nomenklatury, postawę kułacko-spekulacyjną. Zapadały wyroki nawet za samą krytykę systemu kartkowego.
Materiałów do pracy autor poszukiwał wśród źródeł dokumentalnych zgromadzonych w 27 archiwach i prowadzonych przez ówczesne władze centralne, regionalne i dawny aparat represji. Wykorzystał również akty normatywne, dane statystyczne często zestawiane w licznych tabelach ilustrujących tekst, artykuły prasowe i wypowiedzi osób wartych zacytowania. Wśród nich znalazła się Wisława Szymborska pisząca w liście do Kornela Filipowicza z Zakopanego w 1981 roku – Do […] koperty wkładam środek z kartki cukrowej, na który podobno można dostać kawałek mydła. Tutaj nie mogę tego zrealizować, bo mydło wydają tylko dla stałych mieszkańców (Boże, Boże), jeśli więc będziesz miał w Krakowie jakąś bezkolejkową okazję, to mi wykup. Całą udrękę egzystencji kartkowej zawarła w tych dwóch słowach – Boże, Boże…
Całość wiedzy, którą autor gromadził przez kilka lat, podzielił na dwa obszerne działy ograniczone latami, odpowiadającymi obowiązującej w niej reglamentacji – 1944-1961 i 1976-1989. Każdy zawierał bardzo szczegółowe, skrupulatne i rzetelne omówienie okoliczności wprowadzenia systemu kartkowego, funkcjonowania i jego znoszenia. Osobne podrozdziały poświęcił najbardziej newralgicznym towarom jak cukier, benzyna i papierosy.
Do tego momentu można pomyśleć, że ta publikacja jest przeznaczona dla studentów, historyków, badaczy, czy ludzi takich, jak ja, chcących skonfrontować własne doświadczenia z teorią, by zrozumieć, dlaczego musiałam kupować buty na talony, podręczniki na kupony i cukierki na kartki, w sklepie na półkach stał tylko ocet, a moim marzeniem były pomarańcze i banany jedzone tylko raz w roku, gdy przychodził Mikołaj z paczkami pod choinkę. A i to nie zawsze! Jednak autor na końcu opracowania umieścił rozdział podsumowujący, zmieniający to przekonanie, w którym zawarł uwagi postulatywne, mówiące o konieczności posiadania w rezerwie przez państwo sprawnego systemu racjonowania kartkowego, pomimo czasu stabilizacji, pokoju i bezpieczeństwa wewnętrznego i międzynarodowego. Na podstawie swoich badań krytycznie oceniających funkcjonowanie systemów reglamentacji (było ich kilka z przerwami) w PRL, sformułował konkretne wnioski na przyszłość. Można w tym momencie powiedzieć, że to nie wróci, że nie ma takiej opcji. Przytoczę zatem cytowaną wypowiedź czechosłowackiego milicjanta Jana Zemana z serialu telewizyjnego 30 przypadków majora Zemana z 1950 oku – Za 15 czy 20 lat ciężko będzie wytłumaczyć dzieciom, co to był system kartkowy i ile problemów stwarzały jakieś karteczki […]. Myśli Pani, że one to zrozumieją? Serial emitowany w Polsce w latach 80. był nadal aktualny, a historia zataczała koło. Żyjąc w dobrobycie pełnych półek i nieskrępowanego konsumpcjonizmu, można zapomnieć, że ta wolność nie jest dana na zawsze. Jeśli nie wojna, to klęska żywiołowa lub kryzys nieurodzaju może spowodować powrót reglamentacji. Niekoniecznie w naszym kraju, biorąc pod uwagę wysoki poziom globalizacji prawie wszystkiego.
Warto o tym wiedzieć.
Chociaż tak, jak autor wolę mieć nadzieję, że „bilety do sklepu” pozostaną jedynie obiektem zainteresowania kolekcjonerów i historyków.
Z takiej właśnie kolekcji Jana Oleńskiego pochodzą zdjęcia kartek, bonów, kuponów, talonów i biletów towarowych, które z ogromnym zainteresowaniem obejrzałam końcu książki. Niektóre z nich są mi bardzo dobrze znane z autopsji.
Nie chciałabym znowu „żyć na kartki”.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wszystko
Tagi: książki w 2018
Dodaj komentarz