Anhusz – Martine Madden
Przełożył Jakub Kowalczyk
Wydawnictwo Kobiece , 2017 , 419 stron
Literatura irlandzka
Piękna!
Z przekonaniem o słuszności, powtarzam za irlandzkim pisarzem, Donalem Ryanem, którego słowa uznania umieszczono na okładce tytułowej.
To pierwsze, nieodparte wrażenie i określenie, jakie nasunęło mi się po przeczytaniu całości. Chociaż dominowało ono we wszystkim tylko na początku opowieści, snutej w dużej mierze przez amerykańskiego lekarza. Świadka opisywanych wydarzeń, rozgrywanych w latach 1914-1916, ale po części również ich uczestnika. To piękno widziałam w głównej bohaterce – Anhusz. Ormiańskiej, nastoletniej dziewczynie o wyróżniającej ją urodzie. Urzekało mnie w Trapezuncie, który zaznaczyłam sobie na dołączonej mapce czerwonym iksem. Wsi, w której mieszkała, położonej nad Morzem Czarnym w Imperium Osmańskim i miejscowościach rozrzuconych w okolicy.
Piękno kusiło bezkresem wody, gdy Anhusz wraz z przyjaciółkami prała odzież nad jej brzegami lub zanurzała się w jej otchłani, walcząc z siłą fal i prądów morskich. Dostrzegałam je w tradycjach, zwyczajach i obyczajach Ormian żyjących zgodnie z ich zasadami, dającymi poczucie tożsamości, wspólnoty i bezpieczeństwa.
Zmiany przyszły do wioski razem z tureckimi żołnierzami.
Tym zdaniem rozpoczyna się powieść, a dla mnie powolna erozja piękna, które ze strony na stronę zaczynało przypominać jego karykaturę. I wojna światowa, która dotarła do tego urokliwego zakątka spokojnie żyjących ludzi, zniszczyła nie tylko wsie i miasta, ale przede wszystkim naród. Od wewnątrz i od zewnątrz.
Dosłownie.
Morderstwa, aresztowania, wypędzenia, zdrady, topienie dzieci, tortury, marsze śmierci, gwałty i znęcanie się podsycane nienawiścią w myśl tureckiego agresora – Musimy pozbyć się zdrajców z kraju wszelkimi sposobami. Pozbyć się każdego mężczyzny, kobiety i dziecka. – przysłaniały całą urodę, a mimo to nadal uważałam, że to piękna opowieść.
Sprawiła to miłość.
Anhusz i Dżahana, tureckiego oficera, który w tym kraju, ludziach, a przede wszystkim w dziewczynie zobaczył to samo piękno, co ja. Piękno, które i jego urzekło, i którego nie pozwalał w sobie zabić. Jesteś żołnierzem Dżahan. W randze kapitana. Twoim zadaniem jest dowodzenie oddziałem i słuchanie rozkazów, a nie biadolenie jak baba. To, jak będziesz zachowywał się podczas tej wojny, zaważy na całej twojej przyszłej karierze. – krzyczał na niego przełożony. Ormianie to nieszczęśnicy – ciągnął ojciec – Zasługują na nasze współczucie i wsparcie, ale to plemię, z którym nie należy się wiązać. – wybijał mu z głowy małżeństwo ojciec. Dżahan nie słuchał. W zawierusze brutalnej wojny, sprzecznych rozkazów z jego sumieniem, sprzeciwu rodziny, robił wszystko, by uratować miłość swojego życia. To ona, poniżona, zakazana i początkowo ukrywana, była tym czynnikiem, który podtrzymywał nadzieję na dobro tkwiące w drugim człowieku. Zachowywała swoje piękno wbrew wszystkim i wszystkiemu, zachwycając mnie swoją urodą, mimo cierpienia, poświęcenia, bólu, kalectwa emocjonalnego i wyczerpania psychicznego jej bohaterów.
Nieustannie podtrzymywała we mnie wiarę w dobro w czasach barbarzyństwa.
Opowieść uświadomiła mi również, że I wojna światowa to nie tylko bolesny czas dla Europy. To także pierwsze ludobójstwo w XX wieku, w którym zgładzono 1,5 – 2 milionów Ormian, a w Armenii i wśród diaspory ormiańskiej na całym świecie do dnia dzisiejszego obchodzi się 24 kwietnia jako Dzień Pamięci o Ludobójstwie Ormian.
A mimo tego bólu, nadal tkwi we mnie poczucie piękna tej opowieści.
Książkę wybrałam spośród bestsellerów księgarni Tania Książka.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: książki w 2017
Dodaj komentarz