Za naszą wschodnią granicą kilkudziesięciu Polaków bierze udział w pełnoskalowym konflikcie zbrojnym, wyjątkowym, bo z państwem, które stanowi bezpośrednie zagrożenie dla egzystencji naszego narodu.
Tak zapewnił autor tego reportażu wojennego we wstępie. Dziennikarz śledczy i korespondent wojenny Onetu spotkał się z siedemnastoma z nich, oddając im głos, by mogli ich usłyszeć ci, którzy takich informacji nie uzyskają w powszechnych mass mediach, a tym bardziej od rządu polskiego, bo, jak zauważył autor – Ani polska armia, ani polskie władze nie mają dużej wiedzy o Polakach, którzy walczą na Ukrainie.
Bohaterów reportażu, z którymi rozmawiał autor, różniło bardzo wiele.
Przede wszystkim motywacja od patriotycznej po psychiczną, zmieniająca się w miarę wydłużania pobytu na froncie, a także pochodzenie. Byli wśród nich bankierzy, restauratorzy, urzędnicy, handlowcy, budowlańcy, emigranci z Wielkiej Brytanii czy byli żołnierze. Różniła ich też płeć, bo wśród nich znajdowały się również kobiety.
Łączyły trzy schematy.
Pierwszy to funkcja pełniona na froncie – Znaczna większość z nich to nie członkowie zwykłej piechoty, lecz specjaliści w swoich dziedzinach – operatorzy dronów, działający za liniami wroga zwiadowcy, walczący na bliskich dystansach operatorzy grup szturmowych, snajperzy, eksperci z zakresu obsługi konkretnego sprzętu, medycy pola walki, ludzie pełniący funkcje dowódcze w sztabach i oddziałach.
Drugi to nieuregulowany status prawny Polaka walczącego na froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej, który w obecnej postaci traktuje go jak przestępcę. Wprawdzie minister obrony zapewnił o niekaralności wracających do Polski, a jeden z poległych został pochowany na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim z hołdem oddanym mu przez powstańców warszawskich, niemniej problem prawny istnieje i domaga się pilnego uregulowania.
Trzeci wynikał z poprzedniego i dotyczył stosunku Rosjan do Polaków, którzy w ich pojmowaniu nie podlegają prawu wojennemu, skazując ich na śmierć w momencie pojmania.
Ta różnorodność osób sprawiła, że ich opowieści były odmienne.
Swoim indywidualnym, subiektywnym spojrzeniem budowali obraz wojny współczesnej. Bardzo odmienny od tej znanej z przekazów o II wojnie światowej czy nawet tej o Afganistanie albo Iraku. Rozmówcy wskazywali na jeden jej aspekt – drony ściśle współpracujące z artylerią. Z powodu tej charakterystycznej cechy nazywali ją wojną dronów, w której nie widać człowieka oraz niezwykle szybkim postępie technologicznym – Drony wywróciły sytuacje do góry nogami […], a technologie dronowe po obu stronach frontu to chyba najszybciej rozwijająca się sfera tej wojny. Oprócz tematów militarnych poruszali również problemy odporności psychicznej, fizjologii organizmu w trakcie działań wojennych, procedur i warunków walk czy niezwykłych więzów przyjaźni. Dominowały jednak historie osobiste wynikające z indywidualnych doświadczeń przeżywanych na froncie, często pod ostrzałem. Trudne, wręcz traumatyczne zdarzenia, które często przekraczały cienką granicę między opowiadaniem o „wojennych przygodach” a koszmarem wojny zakończonym ucieczką, chorobą psychiczną lub śmiercią.
Emocji z tym związanych było bardzo dużo.
To mocny, brutalny i skrajny przekaz, w którym kruchość życia, cierpienie, ból, altruizm, honor, odwaga mieszały się z lękiem, tchórzostwem, kłamstwem i ucieczką.
Jednak warto posłuchać tych wyjątkowych osób.
Z jednego powodu, który zasygnalizował autor – Każda z tych opowieści jest inna, lecz razem tworzą spójną historię wojny, która może stać się i naszym udziałem.
Utopia i defetyzm?
Dokładnie takie samo wyparcie i negacja istniały wśród większości Polaków przed II wojną światową, a konsekwencje takiej postawy wszyscy świetnie znamy z historii.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Psy na ruskich – Marcin Wyrwał, Wydawnictwo Bellona, 2024, 328 stron, literatura polska.
Wywiad autora z jednym z bohaterów reportażu.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fakty reportaż wywiad
Dodaj komentarz