Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Sześć powodów, by umrzeć – Marta Zaborowska

11 lutego 2024

Miriam miała idealne życie.

   Z którego zniknęła. Nagle. Na dodatek w dniu czwartej rocznicy ślubu. Jej półroczne poszukiwania utknęły w martwym punkcie.

   Aż znaleziono ciało kobiety.

   Na wpół spalone. Konrad, mąż zaginionej, po ubraniu i obrączce zidentyfikował ciało żony. Jej siostra Adela w tym ciele nie rozpoznała Miriam.

   Kto miał rację?

   Odpowiedzi na to pytanie i wiele innych podjął się śledczy Rudolf Nauman, który dawno przestał stawiać na intuicję. Bolesne doświadczenie z przeszłości nauczyło go, że bywa bardzo zgubne, więc tego błędu nie miał zamiaru popełnić po raz drugi. Razem z młodszą aspirantką Shi Lu azjatyckiego pochodzenia, tworzyli świetnie uzupełniający się duet pod względem charakteru, inteligencji i nastawienia do metod pracy. Shi była całkowicie wpatrzona w swojego starszego mentora zawodowego, który ze stoicyzmem i cierpliwością doświadczonego przewodnika prowadził swoją „dziecinkę”, jak zwykł się do niej zwracać, po ścieżkach i meandrach śledztwa.

   Polubiłam ich.

   Nie polubili ich metodyczności i konsekwencji w tropieniu śladów oraz ustalania faktów pozostali bohaterowie dramatu w roli podejrzanych. Tragedii biznesowo-rodzinnej, bo każdy z nich był krewnym,  spowinowaconym lub wspólnikiem w interesie. Konrad był oddanym mężem Miriam, której młodsza siostra Adela mieszkała nieopodal ich domu. Stan ze wspólnikiem Konradem prowadzili praktykę chirurgii plastycznej. Wyjątek stanowił Florian, chociaż o mały włos nie zostałby w przeszłości mężem Miriam.

   To między nimi toczyła się zacięta i misterna gra o prawdę.

   Autorka przeplatała oficjalne dochodzenie Naumana i Shi pierwszoosobowymi narracjami najbliższych ofierze i jednocześnie podejrzanych osób. W ten sposób metodycznie dawkowała zawężone wycinki rzeczywistości widziane przez jedną osobę, a przez to diametralnie różne, ale nakładające się na siebie lub zazębiające się w opisach wydarzeń. Na dodatek każda z nich miała swoje sekrety i powody, by nadal trzymać je w tajemnicy. To one za każdym razem zmieniały nie tylko profil psychologiczny bohatera, ale również kierunek logiki w dochodzeniu do prawdy.

    Napięcie temu towarzyszące rosło wraz z rozwojem fabuły.

   Pozornie coraz więcej ujawnianych danych, pozyskiwanych od każdego z bohaterów wraz z ujawnianymi sekretami, miało ułatwić mi rozumowanie, ale tylko je coraz bardziej gmatwało, zaciemniało i przesuwało wynik roszady do punktu wyjścia. Miałam wrażenie, że zostałam wchłonięta w grę przez pozostałych uczestników rozgrywki. Stałam się mimowolnie kolejną osobą, która próbowała stworzyć obraz ze skrawków scen, dopasować fakty, połączyć rwące się nieustannie wątki, wyłapać pozornie nic nieznaczące niuanse, skleić sugestie, by zbudować własną wersję wydarzeń. Totalnie odmienną od przedstawianych przez pozostałych, ale logiczną.

   Nic z tego.

   Zamierzona niespójność, zmienność i płynność wersji innych zbudowanych na kruchym fundamencie kłamstw, nadinterpretacji, niedomówień i intencjonalnie mylnych sugestii w atmosferze szczerej i najprawdziwszej prawdy, skutecznie burzyła moją z trudem wypracowaną pewność, że trzymam w mentalnym ręku bodaj rąbek prawdy. Nie było mi to dane do końca, bo jak powiedział jeden z bohaterów – prawda jest tylko jedna, a wszystko zależy jedynie od jej interpretacji, więc prawd było wiele. Mnożyły się w trybie geometrycznym wraz z nowo pojawiającymi się postaciami tego dramatu.

   To była nieprzewidywalna walka na intelekt i umiejętność przystosowania się do stale zmieniających się warunków.

   Bez zasad, a właściwie z jedną – brakiem jakichkolwiek reguł. Wszystko mogło się wydarzyć i do wszystkiego zdolni byli bohaterowie, by zmylić trop śledzących ich policjantów. Jednak ci ostatni okazali się trudnymi przeciwnikami, bo dla nich prawda była tym, co należy się rodzinom ofiar. Dla Naumana wystarczająco mocny powód, by ją odkryć za życia sprawcy. Nie zza grobu. Ani nie też wtedy, kiedy mają już po osiemdziesiąt lat i przeżyli co ich. Trzeba im to odebrać natychmiast, a  w zamian dać dużo czasu na powolne gnicie za kratami. Im więcej, tym lepiej. To poziom motywacji każdego z bohaterów decydował o wygranej w tym wyścigu. A każdy z nich miał bardzo silny powód, by…

   No właśnie – żyć czy umrzeć?

   Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Sześć powodów, by umrzeć – Marta Zaborowska, Wydawnictwo Czarna Owca, 2023, 440 stron, literatura polska.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Kryminał sensacja thriller

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *