Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Golem – Maciej Płaza

11 sierpnia 2022

Liściska.

Miasteczko jakich wiele w prowincji rosyjskiego imperium. Rozciągnięte na niewysokim płaskowyżu szereg zapadłych dachów, burych ścian i małych okienek, wyniesionymi w niebo koronami drzew, dzwonnicami cerkwi i kościoła, i skromną wieżą gminnej synagogi, a wśród nich mykwa, przytułek dla ubogich, austeria, gorzelnia, rzeźnia i młyn.

Jednak to było wyjątkowe.

Zjeżdżali do niego z bliskich i dalszych powiatów, a nawet z odleglejszych miejsc pielgrzymi ze swoimi sprawami i prośbami  na dwór do cadyka chasydzkiego – reb Gerszona. Świątobliwy miał w sobie trzy tysiące lat żydowskiej mądrości patriarchów, proroków, uczonych w Piśmie, mistyków, cadyków i cudotwórców, kabalistów, z którą dzielił się, przekazując im prawdy wyniesione z najdonioślejszych ksiąg. To tutaj jesiennym świtem dotarł ledwo żywy niesłyszący i kulejący dwudziestolatek, którego młodość przetrąciła ciężka praca, a ciało wykręciło i wykoślawiło mnóstwo chorób, które musiały sprzysiąc się przeciw niemu w dziecięcym wieku. Dla jednych był kulawym przybłędą, wędrownym półgłupkiem. Dla drugich pozór człowieka, kształt ludzki zasiedlony przez demony. Dla trzecich widziadło ulepione z przaśnych strachów, karłowatych nadziei, ulęgnięte z zabobonnych bajań babek przy piecu. Inni witali go jak dzierżawcę tajemnych sił, pokracznego zwiastuna nie wiedzieć jakiej, dobrej czy złej nowiny.

Mieszkańcy Liścisk nie ufali mu mimo jego daru uzdrawiania, pracowitości, dobroci i pobożności.

Nie wiedzieli, skąd i po co przyszedł do Liścisk. Ogrzać się w ogniu reb Gerszona czy po to, by skraść jego płomień, czy zgasić go, czy może spłonąć w nim jak na całopalnym stosie? Nie mogli tego wiedzieć, bo on sam tego nie wiedział, dokąd prowadzi go wewnętrzny głos psalmisty, który prawie co dzień odzywał się w jego głowie i podpowiadał mu, co robić, zakazywał, ganił lub zachęcał, krzepił albo przygnębiał.

 Jednak reb Gerszon takiego niedoskonałego go przyjął.

 Dał mu imię Rafael, dostrzegając w nim jednego z tych nieszczęśników, skazanych na tułaczkę w cierpiących ciałach, nim ich dusze oczyszczą się i wyzwolą z grzechów. To ze względu na autorytet świątobliwego znosili rozełkaną pokrakę w bóżnicy, pamiętając, że w każdym pokoleniu żyje trzydziestu sześciu Żydów, którzy na swoich barkach dźwigają ciężar świata i swoimi zasługami chronią go przed zagładą. Być może to w tym niepozornym, ulepionym z bólu ciele, żydowskim jurodiwym, Bożym głupku, krył się jeden z nich. A Rafael pracował, modlił się, czytał księgi i szybko nabywał wiedzę o miasteczku i jego mieszkańcach, bywając wszędzie i spotykając się prawie ze wszystkimi. Gromadził wiedzę ciążącą mu coraz większym kamieniem, z którym nie wiedział, co zrobić.

Pojmował tylko, że ludzie bywają okrutni i brutalni.

Jednak dzięki tej niechcianej wiedzy czynił świat lepszym, bo to on, syn ziemi i deszczu, bo innych rodziców sobie nie przypominał, zaślubionego z chorobą i ciszą, brata włóczęgów i żebraków, wiedzionego przez świat nie pamięcią i nadzieją, tylko ledwie migoczącym światełkiem pobożności, pojmował otchłanny alef-bejt żydowskiego życia, żydowskiego powołania, żydowskiej mądrości stanowiącymi nierozerwalne jedno.

Autor odtworzył, a właściwie odmalował słowami, życie fikcyjnego, ale osadzonego w historii i kulturze, podolskiego miasteczka w latach 1918-1920 w okresie pogromów Żydów na terenie Ukrainy, którego większą cześć stanowił sztetl z chasydzkim cadykiem i społecznością żydowską. Wprowadzając obcego przybysza do niej, czującego, widzącego i pojmującego inaczej niż większość, odtworzył codzienne życie jego mieszkańców, obrzędy, tradycję, zwyczaje, wierzenia, religię, wzajemne interakcje między częścią gojowską a żydowską miasteczka, a przede wszystkim człowieka poszukującego jedności między mądrością, wiarą a życiem, którego kabała dnia codziennego była tak samo głęboka, jak dzieła mistyków, opowieści Zoharu, komentarze Gemary. Miejsca przesiąkniętego mistycyzmem, mesjanizmem i wątkami kabalistycznymi, z których głównym uczynił legendę o Golemie. Mitycznej istocie bez rozumiejącej duszy. Jego stworzenie przez reb Gerszona było odpowiedzią na precyzyjnie ukazany mechanizm narastających emocji prowadzących do pogromu w Liściskach. Odpowiedzią na swoistego golema gojów, jakimi stawali się w bezmyślnym tłumie bez rozumiejącej duszy. To również mikrohistoria zła krążącego między Żydami a gojami. Bezinteresownej zawiści narosłej z niezrozumienia kultury żydowskiej i powstałej na tej bazie krzywdzących nadinterpretacji, zafałszowań i mitów. Przy okazji, wskazując jednoznacznie na przyczynę tego zła, które zawsze tkwi w ludziach, a winien jest ten, kto znajdzie ją w sobie.

A wszystko to odmalowane przepięknym literacko słowem, którego uroda tak bardzo urzekła mnie we wcześniej czytanej powieści Robinson w Bolechowie. Z dbałością o szczegóły  nie tylko historyczne, językowe, kulturowe, religijne, ale również w opisywaniu pejzaży, wyglądu rzeczy i ludzi, a także ich osobowości i psychicznego stanu wewnętrznego.

To jedna z tych narracji, które lepiej się słucha niż czyta.

Już po kilku zdaniach rozkosz płynąca z kreślonych obrazów przymykała mi oczy.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Golem – Maciej Płaza, Wydawnictwo W.A.B., 2021, 320 stron, seria Archipelagi, literatura polska.

Golem [Maciej Płaza]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Spotkanie z autorem i nie tylko.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść historyczna, Powieść społeczno-obyczajowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *