Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Człowiek, który czytał umarłych – Antonio Garrido

2 stycznia 2022

Rany są wiarygodnymi świadkami mówiącymi o tym, co się wydarzyło. Czasami odpowiadają na pytanie »jak«, czasami »kiedy«, a czasami nawet »dlaczego«.

   Ci Song był w tej dziedzinie biegły. Sprawnie umiał odróżniać rany powstałe w wyniku wypadku od tych zadanych z zamiarem zabójstwa; rozpoznawać cięcia spowodowane siekierą, sztyletem, nożem kuchennym, maczetą i mieczem; nie mylić powieszenia z samobójstwem. Każdy nowy przypadek śmierci traktował jak wyzwanie dla własnej inteligencji i wyobraźni, które nieustannie rozwijał. Swoje wyjątkowe umiejętności zdobywał pod opieką mistrza, sędziego Fenga, który przyjął go na swojego asystenta przy dochodzeniach. W przyszłości miał zamiar przystąpić do cesarskich egzaminów i zostać sędzią.

   Jednak z dnia na dzień jego plany runęły.

   W wyniku katastroficznych i początkowo niewytłumaczalnych zdarzeń, które go dotknęły, stracił wszystko – rodzinę, dom i poczucie bezpieczeństwa. W wieku dwudziestu lat został sam wśród wrogo nastawionych do siebie ludzi z oskarżeniami o niepopełnione czyny, pogrążającą go w kłopotach tajemnicą ojca i piętnem zbiega. Od tego momentu był ścigany przez bardzo wytrwałego w swojej misji, pomocnika sądowego Kao. Ci ukrył się w mieście Lin’an, w którym pobierał nauki jako student, ale tym razem jego uczelnią stało się brutalne życie.

   Autor stworzył dynamiczną i bogatą w zdarzenia powieść historyczną z rozbudowanym wątkiem przygodowo-sensacyjnym. Ci Song musiał przeżyć i przetrwać w mieście jako ścigany zbieg, stale ukrywając się i uciekając przed Kao oraz każdym, kto go rozpozna. A o to było łatwo. Ci Song parał się, bazując na swoich umiejętnościach i wiedzy o zmarłych, popularną profesją nekromanty, jasnowidza, a w oczach mieszkańców – czarownika, znachora i erudyty, przydającej mu sławy „człowieka, który czytał umarłych”. Dramatyzmu położenia dodawały trudne do ukrycia poparzenia, sękate korzenie z żywego mięsa, którymi poorana była jego skóra. Autor nie poprzestał na tym i by „sadystycznie” podnieść poziom dramatyzmu sytuacji, „obdarzył” Ci wrodzoną niewrażliwością na ból, która zamiast być cudownym darem, który pomaga Songowi Ci pokonać rozmaite przeciwności losu, choroba ta pokazuje swe mroczne, negatywne oblicze: przeobraża bohatera, hartuje go, ale również działa na jego szkodę, sprawiając, że czuje się jak wyklęte monstrum.

   Nie czuł bólu, ale czuł ból duszy.

   Te charakterystyczne naznaczenia sprawiały stale wyczuwalne w powieści napięcie zagrożenia i poczucie niebezpieczeństwa czającego się na chłopaka z każdej strony, wręcz prowokujące zaskakujące i nagłe zmiany w kierunkach akcji. Jego nieufność i nieśmiałość nie chroniła go jednak, bo cokolwiek by nie zrobił, jakkolwiek by nie wybrał i nie powiedział wszystkie okoliczności zdarzeń  i ludzie w nich uczestniczący przemawiali na jego niekorzyść. Ta spotęgowana dramaturgia osaczająca bohatera miała osiągnąć dwa cele. Po pierwsze ukazać niezłomność i szlachetność człowieka, który wiedział jedno – Może istnieje nieskończenie wiele sposobów umierania. Ale jestem pewien, że istnieje tylko jeden sposób życia. Po drugie pokazać środowisko, w którym przyszło walczyć mu o siebie i swój zawód, który nieświadomie dopiero ustanawiał – chińskie społeczeństwo w XIII wieku kierujące się doktryną konfucjańską zabraniającą ingerowania w ciało ludzkie, czyli chirurgii. Według tradycjonalistów sędziowie mieli szukać przestępców za pomocą literatury i poezji…, a przemoc była jedyną usankcjonowaną i powszechnie stosowaną karą za wszystko.

   Nie szczędził jej również autor.

   Mnóstwo w powieści opisów okaleczonych denatów zmarłych nienaturalną, brutalną śmiercią, w których autopsji posługiwano się chińską nomenklaturą narządów płciowych. Wiele mówiące – „jadeitowa łodyga”, „ukryte wrota” czy „kasztan płodności” uwiarygodniały ówczesne realia. Również przerażających zwyczajów jak krępowanie stóp dziewczynkom, kastracja chłopców czy sprzedaż dzieci.

   Celebrowanych wśród ludzi, ale stosowanych również wobec zwierząt.

   Spośród tych ostatnich wstrząsnął mną opis pozyskiwania kociego soku – miłosnego środka wzmacniającego. Wrażliwi na krzywdę zwierząt mogą opuścić ten i jemu podobne fragmenty – Bierze się dorodnego kota i łamie mu się kości młotkiem; uważając, żeby nie zmiażdżyć głowy, bo zwierzę musi być żywe. Zostawia się go na trochę… No dobrze, myślę, że tyle wystarczy, bo potem jest brutalniej, ale to dobrze ilustruje, jak bardzo autor przywiązywał wagę do szczegółów, by oddać codzienność ówczesnej rzeczywistości. Wziął sobie do serca sugestię historyka Jacquesa Le Goffa upominającego się w powieściach historycznych o historie dnia codziennego.

   By czytelnik poczuł to we wszystkich koniuszkach nerwów.

   Dlatego wypełnił strony tętnem życia mieszkańców z drobiazgowymi opisami miejsc, do których zaglądał główny bohater, by rozwikłać zagadkę przestępstwa – cmentarz, kostnica, targowisko, jarmark, karczmy czy świątynie, podążając do nich szemranymi uliczkami w podejrzanych dzielnicach, gdzie kobiety sprzedawały się tu na rogach ulic, a mężczyźni gnuśnieli niszczeni alkoholem. Gdzie panował przenikliwy zapach ryb, kłębowisko kupców i handlarzy starzyzną, turkot wozów, spoceni posługacze walczący z porykującymi zwierzętami, czerwone lampiony kołyszące się w drzwiach warsztatów, sklepy z jedwabiem, jadeitem i tandetą, egzotyczne towary, niekończące się kolorowe stragany stłoczone jeden przy drugim i ludzie, z którymi się stykał – egoistyczna chmara szarańczy spragnionej zysku, którzy jedli wszystko, co lata z wyjątkiem komet, wszystko, co pływa, z wyjątkiem łodzi, i wszystko, co ma nogi, z wyjątkiem stołów. A jeśli Ci Song trafiał z tego zgiełku hałasu oraz ścisku spoconych ciał i ich smrodu za mur, do pałacu cesarza Ninzonga, Syna Niebios, Spokojnego Przodka, wdychając orzeźwiający zapach jaśminu wypełniający wnętrza pałacu, to tylko na moment, bo zaraz przykrywał go fetor dworskich intryg, w których musiał się odnaleźć, by zachować głowę.

    To tutaj powieść zmieniła dotychczasowy charakter wątku na kryminalny.

   Zakończony suspensem toczącej się rozprawy w sali sądowej, w której autor koronkowo połączył i pozamykał wszystkie rozproszone i równolegle rozwijane wątki (w tym miłosny, którego charakter idealnie oddaje ten cytat – Tak bardzo go pociągała, że nie miał odwagi dotykać jej nawet słowami.), doprowadzając moje emocje do wrzenia. Najciekawsze w tej historii było to, że Ci Song miał swój żyjący pierwowzór – Song Ci (zapisując poprawnie według zwyczaju chińskiego nazwisko przed imieniem) to postać historyczna. Chińczyk żyjący w średniowieczu uważany obecne za prekursora i ojca medycyny sądowej. Lekarz, sędzia, medyk kryminalny, patolog i naukowiec, który pozostawił po sobie pięciotomowy traktat o medycynie sądowej, a który posłużył autorowi wraz z faktami historycznymi do spełnienia narzuconej sobie zasady rygoryzmu historycznego, by móc napisać w posłowiu, że wszystkie opisane tu procesy, prawa, protokoły, badania, metody, narzędzia i materiały wiernie odpowiadają rzeczywistości. Natomiast zgromadzona dokumentacja, której bibliografię umieścił na końcu książki, pozwoliła na skonstruowanie historii nie tylko pasjonującej, ale co ważniejsze, odpowiadającej wiernie rzeczywistości trzynastowiecznych Chin we wszystkich jej aspektach – polityki, kultury, życia społecznego, sądownictwa, gospodarki, religii, wojskowości i życia seksualnego. Dzięki takiemu drobiazgowemu i rzetelnemu podejściu przeplatanego ars poetica autora w roli „kleju” łączącego fakty powstała nie tylko dynamiczna opowieść o trudnym życiu pierwszego w dziejach lekarza sądowego, którego niektóre metody stosowane są do dzisiaj, ale również egzotyczna epopeja o dawnych Chinach.

   Jednak dla mnie to przede wszystkim obraz pięknego i niezłomnego człowieka o otwartym umyśle w brutalnych realiach średniowiecznych Chin, który umiał stosować i stosował rewolucyjną zasadę – nie osądzać chore działania zgodnie z naszym zdrowym rozsądkiem.

    Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Człowiek, który czytał umarłych – Antonio Garrido, przełożyli Grzegorz Ostrowski, Joanna Ostrowska, Wydawnictwo Albatros, 2014, 560 stron, literatura hiszpańska.

Ci Song fascynuje nie tylko pisarzy, ale również reżyserów. To trailer filmu fantasy z 2020 roku zainspirowany tym medykiem sądowym ze średniowiecza.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść historyczna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *