…sens istnienia szkoły polega na tym, żeby nauczyć nas radzenia sobie z wyzwaniami, jakie niesie życia. Ale system tego nie uczy.
To bardzo odważna opinia o polskim szkolnictwie. Jej autor jest tego świadomy, bo nie wziął jej z sufitu, a z własnego doświadczenia, ponieważ pracuje w szkole. Jest nauczycielem. Jednak nie takim zwykłym, przeciętnym dydaktykiem, chociaż z tytułem Nauczyciela Roku 2018 nominowanym do „nauczycielskiego Nobla”, czyli Global Teacher Prize. Ma coś jeszcze – wiedzę psychologa, bo również nim jest.
A to połączenie dwóch kierunków wykształcenia czyni wielką różnicę.
Przede wszystkim daje mu możliwość oddolnego spojrzenia na stan polskiego systemu edukacji, na położenie szkoły, na postawy i poglądy kolegów po fachu, a przede wszystkim na pozycję uczniów w tym systemie naczyń połączonych i w efekcie prawo do podważenia jego status quo. Do sformułowania zarzutu, że polska edukacja nie wyposaża dziecka i młodego człowieka w kompetencje miękkie, czyli wiedzę, umiejętności i postawy, które uczą, jak radzić sobie z życiem. Autor jednak nie zatrzymuje się na tym wniosku. Zaczyna działać, zamykając temat krytyki jednym stwierdzeniem, które jest także wyjaśnieniem powodu napisania tej książki dla swoich (i nie tylko!) nastolatków i dlaczego jest „odtrutką”, a nie poradnikiem ani panaceum na bolączki oświaty, pisząc – Tak, moja książka jest antidotum. Antidotum na to wszystko, co nam zrobił i czego dla nas nie zrobił system edukacji. W tym na brak uczenia nas tego, co najistotniejsze – czyli że każdy z nas jest ważny i ma prawo być szczęśliwy, nie krzywdząc przy tym innych. Pomyślał i zadziałał.
Jednak JAK!
Wybrał najistotniejsze, najpowszechniejsze i najważniejsze tematy, zagadnienia, problemy dręczące współczesnych nastolatków na podstawie rozmów z nimi, konsultując je również z młodymi ludźmi w mediach społecznościowych. Pojawił się więc temat szeroko pojętej miłości oraz seksualności, wyjątkowości i inności w różnym zakresie oraz na wielu płaszczyznach funkcjonowania społecznego, oceny na podstawie wyglądu, lęku i radzenia sobie z nim, potrzebach i pragnieniach, odwadze wychodzenia przed szereg, maskach i gorsetach społecznych, uczuciach i emocjach i wielu, wielu innych. Bogato ilustrowanych przez Martę Ruszkowską.
Uciekł jednak w swoim przekazie od jawnego dydaktyzmu, maskując go do totalnie niewidocznego i narzucając mu rolę obecności transparentnej, uwidoczniającej się od czasu do czasu i z absolutnej konieczności tylko na marginesach tekstu.
Zszedł z katedry, usiadł naprzeciwko człowieka, spojrzał prosto w zwierciadła duszy, szeroko otwierając własne i zaczął swoją opowieść, bazując na znanych książkach, filmach, komiksach i grach komputerowych. A dokładnie na postawach ich bohaterów i bohaterek, którzy wpasowali się w omawiany temat. Nie zabrakło tutaj takich hitów ekranu i bestsellerów czytelniczych jak: cykl z Harrym Potterem J.K. Rowling, Gwiazd naszych wina Johna Greena, serial Stranger Things i jego książkowy prequel Mroczne umysły Gwendy Bond, trylogia Igrzyska śmierci Suzanne Collins, trylogia Władca Pierścieni J.R.R. Tolkiena i wiele, wiele innych (w kolejnym wydaniu chciałabym bardzo, żeby koniecznie ujął 13 powodów Jaya Ashera), ukazując, tłumacząc i analizując ich charaktery, osobowości, postawy, decyzje i wybory, z którymi młody odbiorca utożsamiał się, ale niekoniecznie wiedział, dlaczego tak silnie do niego przemawiali. Autor swoją wiedzą niczym swoistą latarką oświetlał postaci fabuły, wyłaniając z mroku niewiedzy albo wiedzy nieoświeconej (nieoświetlonej) odbiorcy i oswajał je w całej swojej złożoności człowieczej, proponując przyłożyć je do siebie. A potem samodzielnie sięgać po kolejne „narracje- latarnie”, czyli słuchać opowieści w jakiejkolwiek formie i badać zawartą w nich mądrość, starając się przełożyć ją na własne życie. Szanując prawa nami rządzące, zderzając je z własną wyjątkowością, unikalnością i niezastępowalnością.
Był przy tym „czułym narratorem”.
Tym wyznacznikiem dobrego przekazu sformułowanego przez Olgę Tokarczuk w przemowie noblowskiej. Towarzyszem podróży w głąb siebie, który ma w ręku latarkę pomagająca zobaczyć to, na co nie zwracaliście dotychczas uwagi, w myśl nauki Sokratesa – Nie uczymy tych, którzy wiedzą. Nie uczymy także tych, którzy nie wiedzą. Uczymy tych, którzy nie wiedzą, że wiedzą. W tej bezpiecznej i cudownej wędrówce czytelnik podąża za autorem dokładnie tak, jak wskazuje pojęcie i istota pedagogiki – prowadzić, podążać za.
Można? Można!
Łączyć podobno niedościgłe idee z praktyką, na które zresztą autor powołuje się bardzo często. Używa przy tym uniwersalnego języka, który rozumieją wszyscy, ponieważ „omija” zawodny mózg, trafiając prosto do serca – język emocji. Ten język, który wyrósł na wspólnych fundamentach, bo przecież czują wszyscy. Bez wyjątku, bo brak uczucia to też uczucie, które wiele mówi o człowieku. Autor nazywa je, kształtuje pojęciowo, wydobywa z doświadczeń i oswaja w sposób delikatny. Zwłaszcza te nielubiane i niechciane, zdeformowane przez uprzedzenia i mity.
Był przy tym do bólu szczery.
Zastosował metodę, którą cenię sobie najwięcej jako najbardziej wymagającą, ale i najskuteczniejszą spośród innych w metodyce wychowania – metodę wpływu osobistego, w której nie ma dysonansu poznawczego. Coś, co młodzież ceni sobie najbardziej, nienawidząc kłamstwa, ściemniania i oszustwa w korelacji deklaracji i postawy dorosłego, a tym bardziej odgrywającego rolę mentora – rodzica, nauczyciela, opiekuna czy trenera. Dlatego autor z taką łatwością mógł przytaczać i wzbogacać swoją narrację nie tylko intertekstualnie, ale również osobistymi doświadczeniami z własnego życia. Pokazał siebie jako człowieka podobnemu czytelnikom. Z problemami, jakie przydarzają się innym. Ani na chwilę nie pozwalał zapomnieć, kto im towarzyszy, kto do nich mówi, stale przypominając – Pamiętaj, że autorem tej książki jest wcześniak chorujący całe dzieciństwo, cierpiący na zaburzenia depresyjno-lękowe, gej żyjący w niesprzyjających warunkach społeczno-politycznych, który przez większość swojego życia był uważany za dziwnego, bo nie pasował do schematu.
Ależ cudownie optymistyczne, wzmacniające zdanie, dające nadzieję tym wszystkim zawiedzionym i rozczarowanym nastolatkom, którzy uważają system za wroga i noszą bluzy z prowokacyjnym napisem „antisocial”. Gwarantuję, że KAŻDY, bez względu na wiek (według autora to książka dla każdego) znajdzie w niej coś, do czego przylgnie całym sercem.
Moje serce przylgnęło w całości do wszystkiego!
Do każdej myśli, zdania i kropki. I jako bibliotekarza, wdzięcznego za podkreślenie pomijanej roli opowieści, w tym również książkowej, w rozwoju człowieka. I jako metodyk wychowania, który tracił nadzieję na spotkanie bratniej duszy przyświecającej Korczakowskiej idei małego człowieka, ale człowieka (Jak kochać dziecko , Pamiętnik i inne pisma z getta Janusz Korczak). I czytelnika, którego książka wzruszyła, a w niektórych momentach zaszkliła niebezpiecznie oczy w momentach poczucia ulgi, że nie jestem w tych poglądach sama. I jako koleżanki pracującej w szkole, która otrzymała wskazówki, jak radzić sobie z hejtem kolegów po fachu, którzy chcą być tylko rzemieślnikami strugającymi figurki z drewna bez emocji pod dyktando wymagań egzaminacyjnych. I jako człowiek, który w nastolatku widzi najpierw drugiego człowieka, a potem nastolatka i ucznia.
Ta książka jest jak dobry człowiek – mądra, ciepła, czuła, empatyczna, uważna, życzliwa, obecna, obdarzająca nadzieją i otulająca miłością emanującą z każdej strony kartki. Tak, jak jej autor, bo przecież nie napisała jej maszyna. Kochana, bo napisana z miłości, do miłości i dla miłości. Znacie książkę, o której moglibyście tak napisać? Nie?
To macie okazję poznać!
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2020 roku.
Szkoła bohaterek i bohaterów: czyli jak radzić sobie z życiem – Przemek Staroń, Wydawnictwo Agora, 2020, 264 strony, literatura polska.
Autor o emocjach.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Poradnik
Dodaj komentarz