Nawet po śmierci chłopcy sprawiali problemy.
To mocne zdanie otwierało prolog do jeszcze mocniejszej opowieści. O historii chłopców, których szczątki znaleziono na tajnym cmentarzu Florydzkiej Szkoły Przemysłowej dla Chłopców. Ośrodka poprawczego zwanego Miedziakiem. Dziesiątki lat po tym, gdy pierwszego miedziaka zasznurowano w worku na kartofle i wrzucono do dołu. Teraz ten worek rozsznurowano, a jego upiorna zawartość zalała media. Śledził te informacje dyskretnie jeden z „wychowanków” placówki, który doszedł do wniosku, że najwyższy czas wyjść z ukrycia i zabrać głos, którego brakowało na obserwowanej przez niego stronie internetowej, prowadzonej przez białych „wychowanków”.
Głosu, który przemówi w imieniu czarnych.
Jego powrót fizyczny do poprawczaka był jednocześnie powrotem do mrocznej przeszłości, w której Miedziak wypaczał wychowanków na wszystkie strony, aż byli tak pokręceni, że kiedy wychodzili, nie potrafili się naprostować i wieść normalnego życia. Ich „wychowawcami” byli pozornie normalni ludzie, ale Elwood uważał, że to oni byli agresywnymi przestępcami praktykującymi na chłopcach „metody wychowawcze” oparte na sadyzmie, korupcji, przemocy fizycznej i psychicznej, molestowaniu, wykorzystywaniu seksualnym, torturach i celowym zabójstwie. Ich życie nie było warte nawet pięciu centów tak nędznych, jak miedziana moneta.
Dlatego nazwa „miedziaki” brzmiała pogardliwie.
Chłopcy trafiali do Miedziaka z różnych powodów. Zarówno za mętne i niejasne przestępstwa, jak i z polecenia władz stanowych, które nie wiedziały, co zrobić z podopiecznym bez rodziny. Elwood znalazł się w tym ślepym zaułku życia za czyn niepopełniony. Wyjść z niego można było na cztery sposoby – odsiedzieć pobyt do końca, na skutek interwencji sądu, co równało się z interwencją samego Pana Boga, uciec (zawsze łapano) i umrzeć. Dwa ostatnie były najłatwiejsze.
Elwood wymyślił piąty sposób.
Stanowił wypadkową jego światopoglądu, który przejął od Martina Luthera Kinga. Jego umysł chłonął wolnościowe i emancypacyjne idee, myśli i przesłania, a efekt tego stał się puentą powieści.
Szlachetnym, a zarazem tragicznym punktem zwrotnym w jego życiu.
Autor, pomimo że bohaterowie i wydarzenia, w których uczestniczą, są fikcyjne, zainspirował się do napisania tej powieści przerażającymi faktami nagłośnionymi przez media, dotyczącymi Dozier School Boys w Marianna w stanie Floryda. Na podstawie wspomnień byłych wychowanków, raportu zgonów i pochówków, artykułów i relacji umieszczanych na stronie internetowej, która w tej chwili już nie istnieje (sprawdziłam), stworzył historię Elwooda i jego przyjaciela Turnera. Dwóch czarnych nastolatków w domu poprawczym, aby pokazać skalę rasizmu w USA w latach 60. XX wieku, mechanizm jego samonapędzania się dziedziczony przez pokolenia i skrajne postawy wobec niego przez ciemiężonych – czynną Elwooda i bierną Turnera. Sytuację czarnej młodzieży, do której przemawiał Martin Luther King słowami – Wtrąćcie nas do więzienia, a my i tak będziemy was kochać. […] Róbcie z nami, co chcecie, i tak będziemy was kochać. […] Nienawiść nie pokona nienawiści, tylko miłość może tego dokonać. A z drugiej strony świat krzyczał do nich białymi ustami – nie kochaj, bo ci, których kochasz, odejdą, nie ufaj, bo zostaniesz zdradzony, nie sadź się, bo cię udupią. Autor wskazywał na rasizm, który sięgał głębiej niż kolor skóry – uprzedzenia oraz obojętność i tolerancję wszystkich, którzy w ten sposób pozwalali na istnienie, działanie i trwanie systemu opresji. Na powszechne stereotypy kulturowe, które symbolizowała postać Jaimiego, pół-Meksykanina. Chłopca przerzucanego z części białej do części czarnej i odwrotnie w zależności od pory roku i intensywności operującego słońca. Jego nieustanne krążenie po Miedziaku było karykaturalną groteską podkreślającą absurd rasizmu wynikającego tylko i wyłącznie z koloru skóry. To jedyny moment, w którym mogłam uśmiechnąć się, ale i poczuć smak goryczy w morzu bólu, cierpienia, bezradności, skóry ciętej do mięsa, lęku, strachu, przeraźliwej samotności w cieniu śmierci.
Przesłanie tej powieści jest ponadczasowe.
W USA nadal zabija się Afroamerykanów z powodu tylko uprzedzenia, o czym świadczą niedawne wypadki z Georgem Floydem. Dokładnie takiego samego, którego doświadczył wraz z jego konsekwencjami Elwood. Ludzkość nadal szuka „chłopców do bicia”. Najpierw byli Żydzi, potem czarni, a teraz LGBT. Tak jakby nienawiść nie znosiła próżni. Jakby przemoc wobec innych była jedyną dostatecznie silną dźwignią, by wprowadzić świat w ruch. A może dlatego, że pozwalają na to strach, obojętność i milczenie większości? Dokładnie to zrozumiał główny bohater, który zamienił milczenie w krzyk, szukając mimo wszystko wyższego imperatywu w słowach – Kochaj, a odpłacą ci miłością, wierz we właściwą drogę, a doprowadzi cię ona do wyzwolenia, walcz, a sprawy ulegną zmianie.
W przeciwnym razie świat cię wykreśli!
Autor zabrał głos tą powieścią, a jego wydźwięk wzmocniło otrzymanie Nagrody Pulitzera w 2020 roku. Zresztą nie pierwszy raz, bo w 2017 roku otrzymał ją również za Kolej podziemną również poruszającą temat rasizmu.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Miedziaki – Colson Whitehead, przełożył Robert Sudół, Wydawnictwo Albatros, 2020, 288 stron, literatura amerykańska.
Relacje trzech „wychowanków” rzeczywistego domu poprawczego, na których oparł się autor.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz