Wyklęte pokolenia – Janusz Rolicki
Wydawnictwo Nowy Świat , 2011 , 479 stron
Literatura polska
Pamiętam jaka burza niezadowolenia, a nawet słownej agresji, rozpętała się wśród Kresowiaków, kiedy na rynku wydawniczym pojawiła się dwutomowa Boża podszewka autorstwa Teresy Lubkiwicz-Urbanowicz, a potem ekranizacja tej sagi rodzinnej Jurewiczów w reżyserii Izabelli Cywińskiej, której właśnie powtórkę w odcinkach z przyjemnością oglądam codziennie w piątek na kanale TV KINO POLSKA. Ich wizja rozkładu rodziny szlacheckiej zupełnie nie spodobała się ludziom pochodzącym z Kresów, mimo że była oparta na osobistych wspomnieniach autorki książek. Zarzucano jej przekłamanie, obrazoburczość i szarganie świętej pamięci ziem utraconych.
Ta sama wizja, oparta również na wspomnieniach i historiach rodzinnych autora tej powieści, tym razem rodziny Zabiełło-Kerzemieńskich herbu Korczak, zachwyt Kresowiaków wzbudzi na pewno. Muszę przyznać, że ujął w niej obiektywnie wszystko to, co Polak kocha hołubić i pamiętać najbardziej – przywiązanie do polskości i tradycji, podkreślanie szlacheckiego pochodzenia sięgającego w głąb znamienitej przeszłości rodu, wysoką pozycję społeczno-ekonomiczną osiągniętą dziedziczonym majątkiem i ciężką pracą, dumy z pochodzenia i miłości do ojczyzny, gotowej ponieść cierpiętnicze męczarnie w imię jej pielęgnacji i rodzinnej kontynuacji, wbrew historycznym burzom i zawieruchom politycznym oraz na przekór Rosjanom i łatwości pozbycia się problemu naznaczonego polskością poprzez zmianę wyznania i narodowości. Przy tym tak posłużył się różnorodnością tematyczną, różną formą przekazu i odmiennością czy wręcz skrajnością poglądów bohaterów, że obraz Kresów i zamieszkujących ich Polaków oraz stosunków polsko-rosyjskich pozwolił na prześledzenie obiektywnej historii Polski i polskości na Kresach począwszy od 1864 roku aż do końca II wojny światowej. Bo to nie jest klasyczna saga rodzinna z historią umęczonej ojczyzny w tle, ale obraz Polski ilustrowany scenami z życia szlacheckiej rodziny na terenach obecnej Ukrainy oraz skomplikowanymi losami jej poszczególnych członków z dwóch pokoleń – seniora rodu Jaremego i jego małżonki Maryli, ich sześciorga dzieci oraz krewnych i powinowatych. Ta wielość bohaterów pozwoliła na pokazanie Polski o wielu twarzach, poglądach i przekonaniach, na pokłócenie się o zagadnienia sporne nierozstrzygnięte jednoznacznie do dnia dzisiejszego (sens i zasadność Powstania Warszawskiego), na ukazanie światopoglądów Polaków bardzo niepopularnych i niepoprawnych politycznie (ratowanie Polski za pomocą Targowicy) nawet współcześnie, mimo że wydarzyły się kilkaset lat temu. Skłamałabym jednak twierdząc, że ta cześć historyczna przytłaczała całą powieść. Autor tak wplótł ją w dyskusje i rozmowy bohaterów, wewnętrzne rozmyślania i dywagacje oraz w konkretne czyny, że saga rodzinna z wątkami miłosnymi przybierała również formę powieści historycznej, a momentami sensacyjnej z ucieczką, morderstwem i polityką w tle. I ta forma przekazu przez narratora zewnętrznego, naprzemiennie opowiadającego losy Jaremy i Maryli z późniejszymi dziejami ich dzieci, dominowała w powieści. Czasy, które nastąpiły po ucieczce z rodzinnego majątku zwanego Jaremówką, włożył w usta seniorki rodu Maryli, nadając im formę listów pisanych do przyjaciółki, a ponieważ nigdy niewysłanych do adresatki, tworzyły swoistą kronikę rodzinną czasów dwudziestolecia międzywojennego i okresu wojny. Dzięki temu zabiegowi wspomnienia bohaterki nabierały bardzo osobistych przemyśleń, surowych ocen czasów, których przyszło jej być świadkiem, niepopularnych podsumowań wydarzeń politycznych, nadając kronice, jak sama pisała, charakter klęski rodzinnej, wiążącej się bardziej z historycznymi przemianami w naszej części kontynentu niż z konkretnymi zachowaniami moich dzieci oraz pseudohistoriozoficznych rozważań starej baby.
Pomimo obszerności tematyki (jakżeż zmieścić na zaledwie pięciuset stronach dzieje dwóch pokoleń Polaków i historie dwóch narodów?!), autorowi udało się opisać obraz Polski, Polaków i polskości na Kresach i ich dalszych losów w Ojczyźnie przesiąknięty goryczą ustawicznej ucieczki przed rusyfikacją i Bolszewią, będącej udziałem wielu rodaków.
Pokoleń wyklętych.
U siebie, a jednak obcych i to zarówno na Kresach, jak i w Polsce. Dla pierwszych Polaków, dla drugich półruskich rodaków-dziwaków z kresowym akcentem i miękkim zaśpiewem oraz wątpliwymi korzeniami szlacheckimi. Pokoleń, których nie zmogli ani biali Rosjanie, ani rezuny ukraińskie, ani co najważniejsze, okrutni bolszewicy, dla których z takim poświeceniem pielęgnowana z pokolenia na pokolenie miłość do ojczyzny była kompasem w dżungli historii wskazującym zawsze na orzełka w koronie, strąconej dopiero przez czasy powojenne. Bolszewia niestety dopadła na ponad pięćdziesiąt lat wnuki Jaremy i Maryli. Ale czy były one wyklęte, a przez to stracone? Nie! To dzięki nim i ich zaszczepionemu uporowi trwania przy korzeniach pradziadów odziedziczyłam tę Polskę, w której jest dane mi żyć. To ode mnie teraz zależy, żebym nie należała znowu do kolejnego wyklętego pokolenia. Jestem w końcu na swoim, o co walczyło tylu przede mną i dla mnie, a co tak sugestywnie zobrazował, a może nawet uświadomił, autor w tej powieści.
Staram się tego nie zmarnować.
Biorąc pod uwagę polityczną i zawodową przeszłość autora oraz jego dorobek, chociażby taki, jak w tym trailerze poprzedniej jego książki, muszę przyznać, że sięgniecie do tematyki szlacheckiej jest dla mnie sporym zaskoczeniem, ale bardzo pozytywnym.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść historyczna
Tagi: książki w 2012
Dodaj komentarz