Spowiedź – Calek Perechodnik
Wydawnictwo Ośrodek Karta , 2018 , 344 strony , wydanie 6
Seria Żydzi Polscy
Literatura polska
Byłam nie tyle ciekawa, co pewna, że pod tymi inicjałami kryły się osoby. Myliłam się. Autor w ten sposób ujął zjawiska społeczne będące przyczyną jego położenia i popełnionego karygodnego czynu (a raczej jego braku) i w konsekwencji poczucia ogromnej i przytłaczającej go winy. Odszyfrowanie inicjałów znalazłam u dołu okładki tytułowej.
Te trzy ogólnie ujęte zjawiska społeczne dokładnie zobrazował w swoich wspomnieniach. Dał im konkretne twarze. Zilustrował przykładami, kreśląc portret psychologiczny człowieka wojny, na której wszystko można. Co ciekawe, nie upatrywał ich przyczyny, jakim była podłość ludzka, w narodach, ale w pojedynczym człowieku. Dzielił ludzi na dobrych oraz złych i dokładnie w takich kontekstach ich ukazywał. Postaw zarówno przyzwoitych, jak i podłych, wśród Niemców, Żydów i Polaków. Początkowa część zapisu była wręcz odzwierciedleniem tematycznym opracowania naukowego Joshuy D. Zimmermanna Polskie Państwo Podziemne i Żydzi. Odpowiadał dokładnie na te same pytania, jakie stawiała ta współczesna publikacja – jakie były postawy Niemców, Polaków i Żydów wobec siebie nawzajem w zależności od etapu wojny i okupacji. Jednak nie akt oskarżenia tych ludzi, chęć zemsty i nienawiść do Niemców, których krew chciał pić zamiast wody, były głównym powodem spisania swoich przeżyć. Wprawdzie chciał, by kiedyś je opublikowano jako świadectwo prawdy historii jednego z wielu, jednego z milionów nieszczęśliwych ludzi, którzy się urodzili, wbrew swej woli i na swe nieszczęście, urodzili się, niestety, Żydami, to jednocześnie zastrzegł sobie już na początku, że nie jest to historia żydostwa polskiego, nie jest to pamiętnik Żyda i jego rodziny żydowskiej ani praca literacka, znajdując na określenie swojej formy wypowiedzi jedno słowo.
Spowiedź.
Spisywał ją w środku okupacyjnego piekła na ruinach swojego życia w okresie od 7 maja do 19 października 1943 roku podczas ukrywania się w warszawskim mieszkaniu Polki. Miał czas, by zrobić rachunek sumienia i wyznać swoje winy przede wszystkim wobec żony Anki i ich dwuletniej córeczki Athalie.
Według niego zamordował je.
Zaprowadził do bydlęcego wagonu jadącego do Treblinki, wkładając w ukochaną dłoń truciznę. Nie zabezpieczył ich przed represjami ze strony Niemców, mimo że Anka go o to prosiła. Miał możliwości. Był żydowskim policjantem pracującym w Ghetto-Polizei, a mimo to nie uchronił ich przed śmiercią. Nie wyrwał z miejsca zbiórki. Nie wsiadł razem z nimi do wagonu. Wreszcie, nie zażył trucizny wspólnie z nimi. A przecież tak robiło wielu z miłości do swoich najbliższych. Ten ból, świeży, żywy, potęgowany wyrzutami sumienia, oskarżającymi go myślami, widokami miejsc wspólnego życia sprzed wojny, rzeczy należących do Anki noszonych przez Polki, wózka jego córki wożącego polskie dziecko, był bardzo intensywny i przytłaczający. Do tego stopnia, że wypalił w nim zdolność do miłości i uczuć wyższych. Nawet do własnych rodziców. Zobojętnił go na otaczające okrucieństwo i ryzyko śmierci. Nie był to jednak lament, płacz czy narzekanie. Zamienił je w ironię, kpinę i sarkazm posiadające cudowną moc znieczulającego dystansu. Był mu potrzebny, by nie popaść w depresję i pisać. To przez ich pryzmat ukazywał wszystkie wydarzenia, których był świadkiem lub uczestnikiem najpierw w getcie otwockim,w obozie, a potem w melinie. Na szczęście znałam realizm historii przez niego opowiadanej, więc mogłam odróżnić fakty od karykatury już i tak wypaczonej rzeczywistości, a jednocześnie docenić inteligentne poczucie humoru przez łzy duszy, po którym czułam ziejącą pustkę paraliżującego absurdu.
Czarnego humoru podszytego bólem.
Odczytywanie wrażeń, przeżyć i emocji spisywanych na bieżąco pozwoliło mi również na poczucie ogromu zaszczucia człowieka jako Żyda i zwierzęcia wśród ludzi, których postawy i zachowania były nieprzewidywalne. Przypominały grę w ruletkę, w której stawką był życie lub śmierć. Tutaj czas nie zdążył wygładzić zmarszczek wspomnień, pozostawiając tylko to, co dobre, a puszczając w niepamięć rzeczy złe i niegodne. Tutaj nie było tylko dobrych i złych ludzi oraz wybielonych uczynków. Każdy człowiek miał wady i zalety. Od takiej realnej charakterystyki nie byli wolni również ludzie, którzy przechowywali Żydów, a nawet jego rodzice, wobec których był bardzo krytyczny i szczery do bólu, bo właśnie to sobie przyrzekł podczas pisania – szczerość i prawdziwość. Dlatego mogłam dobrze przyjrzeć się, jak wygląda i zachowuje się zwykła moralna kurwa, ale z manią udawania porządnego człowieka. Swoje konfesyjne wyznania, po których nie śmiałam go oceniać, a tym bardziej rozgrzeszać, zakończył intymnym wpisem w rocznicę śmierci Anki i ich córki. Właściwie skierowanym już nie do ewentualnych czytelników, ale bezpośrednio do żony. Pełen skruchy, intymnych zwierzeń, żalu, pretensji do siebie i prośby o wyrozumiałość oraz wybaczenie potraktował jako sprawozdanie przedśmiertne.
Niestety – proroczo.
Autorowi nie udało się przeżyć. Zginął po kapitulacji Powstania Warszawskiego, mając dopiero 27 lat. Rękopis spowiedzi trafił do jego brata, a ostatecznie, tak, jak chciał, do moich rąk w formie książki. Człowieka XXI wieku. Dokładnie tego oczekiwał autor. Pamięci o jego żonie Ance, która będzie ożywała za każdym razem, kiedy kolejny czytelnik weźmie do rąk ich wspólne, drugie „dziecko” zrodzone z bólu śmierci, które, jak napisał, wierzę, że zostaną kiedyś wydrukowane, żeby cały świat dowiedział się o Twoich cierpieniach, Ku Twej chwale, ku Twej nieśmiertelności j je pisałem i wystawiłem Ci wieczysty pomnik. Pomnik ze słów, bo tylko na tyle go było stać, ale o mocy spiżu.
Pomnik, który żyje i będzie żył pamięcią kolejnych czytelników.
Zdania pisane kursywa są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna
Tagi: Żydzi
Dodaj komentarz