Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Piękna bestia – Daniel Patrick Brown

21 marca 2019

Piękna bestia: zbrodnie SS-Aufseherin Irmy Grese – Daniel Patrick Brown
Przełożył Jan S. Zaus
Wydawnictwo Replika , 2010 , 212 stron
Literatura amerykańska

O bohaterce tej książki, Irmie Grese, po raz pierwszy przeczytałam kilka lat temu w czasopiśmie, którego tytułu już nie pamiętam, ale pamiętam, jak bardzo zaciekawiła mnie jej postać i to, że nie byłam w tym osamotniona. Jej uroda (blondynka z niebieskimi oczami) idąca w parze z patologicznie makabryczną brzydotą psychiki, skupiała na sobie uwagę wielu. To skrajne połączenie pozornie wykluczające jedno drugie, zafascynowało nie tylko jej współcześnie żyjących, potem mediów, ale i, kilkadziesiąt lat później, autora tej monografii. Było na tyle silne, że postanowił zebrać dostępne materiały źródłowe rozrzucone po instytutach, bibliotekach i muzeach w USA, Izraelu i Niemczech, a także dotrzeć do więźniów obozów koncentracyjnych oraz mieszkańców miejscowości rodzinnej kobiety i stworzyć jej biografię, podkreślam jeszcze raz – biografię, a nie rejestr zbrodni tylko SS-Aufseherin, jak sugerowałby podtytuł książki.

 

Jednej z najokrutniejszych strażniczek albo inaczej nadzorczyń, której nadano miano „pięknej bestii” w niemieckich obozach koncentracyjnych na terenie Polski i Niemiec – Auschwitz, Ravensbrück i Bergen-Belsen.
Jeśli nastawiałam się na obszerne opisy zbrodni Irmy Grese zasugerowanych w podtytule, to już we wstępie autor przedmowy, dr Klaus P. Fischer, zmienił moje nastawienie, zastrzegając – Ze względu na temat badań istnieje ryzyko, że biogram stanie się długą listą brutalności, okrucieństw i sadystycznych wynaturzeń, pomijając temat procesu, który umożliwił bohaterce dokonywanie zbrodni. Stąd opracowanie raczej skupia się na mechanizmach zorganizowanych zbrodni, które pozwoliły jej stać się zabójczynią, wpływie dzieciństwa na jej otwartość na faszyzm, na procesie sądowym, podczas którego do końca swoją brutalność uzasadniała ideologią nazistowską, niż na samych zbrodniach. Te ostatnie były podane ogólnikowo, rzadziej w szczegółowych wspomnieniach świadków. Ale już ta ograniczona dawka wystarczyła do ukazania skali sadyzmu (czerpała z niego przyjemność seksualną) jej schizoidalnej osobowości. Autor starał się przy tym pokazać fakty, a nie szukać usprawiedliwienia tłumaczącego postępowanie. Chciał uniknąć tego, przed czym przestrzegali go byli więźniowie, pisząc otwarcie – …pewna kobieta zasugerowała mi, że każdy wysiłek, jaki podejmę, celem wyjaśnienia tego rodzaju przerażających działań, sprawi jedynie że pod wątpliwość poddana zostanie wina tych bestii… Dlatego z góry założył sobie, że celem tego wywodu jest zrozumienie – a nie znalezienie okoliczności łagodzących.
I to autorowi się udało.
Zrobił nawet dużo więcej. Wskazał na kobiecą twarz nazizmu, która do czasów tuż powojennych przedstawiana była tylko jako męska, o czym czytałam również w demaskatorskiej publikacji tego zagadnienia Sprawczynie Kathrin Kompisch. Autor postawił kobiety w gorliwej realizacji ideologii faszyzmu na równi z mężczyznami, pisząc dobitnie – Nazistowskie Niemcy to nie żadna męska sprawa, ale sprawa całych Niemiec.
Nowością natomiast była dla mnie w tym opracowaniu próba ukazania fascynacji mediów dychotomią piękna i okrucieństwa w osobie Irmy Grese, a przecież była jedną z wielu, nie mniej okrutnych, i wyjaśnienie tego fenomenu odwołaniami do literatury i mitów, dające w efekcie między innymi takie rysunkowe efekty skojarzeń „nordyckich kobiet” i Odyna z esesmankami Adolfa Hitlera.

 

Podobno, według autora, bez poznania podstawowej wiedzy z tego zakresu, nie mogłabym zrozumieć fenomenu Irmy Grese.
No, cóż…
Być może nie mogłabym, gdybym była Amerykanką lub obywatelką kraju, w którego przeszłości nie było obozów koncentracyjnych. Takie ujęcie tematu było dla mnie typowo amerykańskie – ocierające się o patos. Jestem przyzwyczajona do beznamiętnych opracowań historyków (pozbawionych emocji pochodzących od opracowującego), ascetycznych relacji świadków tamtych czasów, często pisanych prostym językiem i kiedy sięgam po opracowania dokumentalne ludzi spoza mojego kraju lub urodzonych już po wojnie albo po opowieści beletrystyczne nawiązujące do Holokaustu, zawsze pozostaje mi niesmak podkolorowywania przeszłości, by osiągnąć efekt emocjonalny lub wrażenie nieautentyczności i sztuczności. Te ostatnie odczucia towarzyszyły mi podczas czytania chociażby Skrzypiec z Auschwitz Marii Ángeles Anglady. Jednak nie uznaję tego, w przypadku tej pozycji, za minus, raczej za ciekawostkę, jak inaczej można podejść do opracowania tego tematu i odnieść go do literatury. Jeśli ma to pomóc innym zrozumieć tamte czasy, to chwała autorowi. Zawłaszcza że zachował rzetelność w ich ukazywaniu. Tak jak obiecał – opierał się wyłącznie na faktach.
Ostatecznie autorowi udało się pokazać nie piękną kobietę, której czyny usprawiedliwiałoby trudne dzieciństwo i sprzyjające warunki ideologiczne, ale jako jedną z wielu morderców, których płeć nie miała znaczenia, reprezentujących ZŁO w czystej postaci, i że to wszystko co powinniśmy o ich pobudkach wiedzieć. Była odpowiedzialna za swoje czyny i za jako takie odpowiedziała. Irma Grese została stracona przez powieszenie 3 grudnia 1945 roku, a jej ostatnim cicho wypowiedzianym słowem było „schnell”.
Oby schnell odchodziła w niepamięć, bo niebezpieczne to czasy nastałyby, gdybyśmy pamiętali o katach, a nie o ich ofiarach.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Biografie powieść bograficzna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *