Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Łowca larw – Amir Tadż as-Sirr

21 marca 2019

Łowca larw – Amir Tadż as-Sirr
Przełożyła Agnieszka Piotrowska
Wydawnictwo Claroscuro , 2015 , 206 stron
Literatura sudańska

Świetnie bawiłam się, czytając tę powieść, a potem popadłam w zadumę.
Dobrą zabawę zawdzięczam głównemu bohaterowi, Abdallahowi Harfaszowi. Emerytowanemu pracownikowi państwowego aparatu bezpieczeństwa, który postanowił napisać powieść. Doszedł do wniosku, że nie jest gorszy od bengalskiego sprzedawcy róż, ubogiego szewca z Ruandy czy prostytutki z Sajgonu, którzy taką mieli w swoim dorobku literackim. Nie miał do tego żadnych predyspozycji czyli niezbędnej empatii, wyobraźni, ani jednej przeczytanej książki i żadnych kontaktów ze środowiskiem literackim.
Ale miał chęci!
A to mu w zupełności wystarczyło, aby z determinacją rozpocząć przedsięwzięcie, które nazwał – projekt napisania powieści. W tym celu wszedł w środowisko twórcze, nawiązał kontakt ze znanym pisarzem, który stał się dla niego wzorcem rytuałów i zachowań oraz autorytetem, kupił książki, tworząc domową bibliotekę, zaczął czytać pierwszą w swoim życiu powieść (z której nic nie rozumiał), postanowił powoli odbudowywać uczucia, by wreszcie napisać początek swojej powieści. W teorii projekt wyglądał pięknie, bo zakładał przeobrażenie się odtwórczego umysłu pracownika aparatu bezpieczeństwa w kreatywny umysł wolnego twórcy, gdyby nie towarzyszący mi nieustannie na twarzy uśmiech. Momentami bardzo sceptyczny. Niemożność pozbycia się starych przyzwyczajeń i nawyków stale stwarzała komiczne sytuacje, a dodatkowe komentarze zdystansowanego Abdullaha, próbującego uzasadnić lub zrozumieć je, ten komizm potęgowały. Nawiązując niezbędne znajomości, nie mógł pozbyć się skłonności do śledzenia i obserwacji oraz ciągłego oceniania pod kątem zagrożeń. Serdeczne kontakty napotykały na jego chłód emocjonalny i nieustanną podejrzliwość. Biały papier nie magnetyzował i nie inspirował go tak, jak żółty do pisania raportów. Bohater realny jego powieści nagle zniknął, a jego teksty literackie przypominały raporty z obserwacji z inicjałami zamiast pełnych imion i akcją koniecznie nawiązującą do rozpracowywania siatki zdrajców narażających kraj na niebezpieczeństwo.
Był nadal świetnym łowcą larw!
Człowiekiem, który być może miałby szansę zostania pisarzem, jeśli swoje raporty, przypominające początkowe stadium rozwoju owada, zdaniem jego mentora-pisarza, zamieniłby w motyle. Był na dobrej drodze w swoim uporze, chęci, a nawet rozwijającej się pasji, gdyby nie aparat bezpieczeństwa, którego stał się przedmiotem obserwacji z tragicznymi skutkami dla bohatera.
I w tym momencie przestało być zabawnie.
Bo ten tragizm ujrzałam ja. Abdallah go nie dostrzegł. Nie ujrzał człowieka, który próbuje realizować własne plany, zamierzenia, potrzeby, a nawet marzenia poprzez uwolnienie się z gorsetu zasad narzuconych mu przez system. Nie widział i nie mógł zobaczyć powszechnej inwigilacji, zastraszania, korupcji, cichej i stałej obecności aparatu bezpieczeństwa, bo sam to robił. Ten dramat rozgrywał się przed moimi oczami cały czas. Od pierwszego zdania wypowiedzianego przez Abdallaha – Napiszę powieść. Obecną w nim gorycz niemożności realizacji tego postanowienia poczułam dużo później, gdy spod grubej warstwy humoru zaczęły wyłaniać się ironia, sarkazm, komizm sytuacyjny i absurd, ukazujące tak naprawdę obraz zniewolonego narodu przez aparat bezpieczeństwa szukającego we wszystkim i we wszystkich ciągłego zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa. Tak silnie owładniętego paranoją kontroli obywateli, że doprowadzającego do zduszenia w społeczeństwie tego, co najcenniejsze – moc twórczą i intelektualną. Przy okazji autor skrytykował środowiska twórcze, obnażając ich słabości, z których największą była nieumiejętność walki o własną wolność słowa. To dlatego byle prostytutka z Sajgonu czy ubogi szewc z Sudanu mogą napisać powieść (i to nie jedną, ale tyle, ile zechcą), a Abdallah nie. Jedni mogą pisać książki, a inni łowić tylko larwy. I właśnie do takiego smutnego wniosku w przezabawny sposób pomógł mi dojść autor.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *