Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Księga Sandry – Tamora Pierce

21 marca 2019

Księga Sandry – Tamora Pierce
Przełożył Jarosław Zachwieja
Wydawnictwo Initium , 2011 , 287 stron
Cykl Krąg Magii ; Tom 1
Literatura amerykańska

Doceniam ten drobny, ale dla mnie ważny gest wprowadzający w nastrój podekscytowania poznawaniem nowych rzeczywistości, zwiastujący magiczne przestrzenie wyobraźni, w których zaraz się znajdę, w postaci małej mapy umieszczonej tuż przed opowieścią. W tym przypadku ważnej podwójnie. Mogłam nie tylko obejrzeć topografię kreowanej przestrzeni geograficznej, ale również zlokalizować miejsca znalezienia przez maga Niklarena Złotookiego, czwórki zagubionych lub porzuconych dzieciaków – Dai, Sandry, Tris i Briara oraz położenie ich nowego, wspólnego domu, gdzieś w Emelanie, które zaznaczyłam czerwonym znakiem X:

 

 

Trzech dziewczynek i jednego chłopca różniących się pozycją, pochodzeniem społecznym i statusem materialnym, idealnie odzwierciedlających przekrój społeczeństwa, z którego pochodzili – handlarka, Kupiec, złodziej i arystokratka. Wybuchowa mieszanka ogromnych animozji, uprzedzeń, antagonizmów, a nawet wzajemnej pogardy. Ale było coś, co łączyło te tak na pozór różne dzieci, a co dostrzegł jako jedyny, poszukujący ich wokół Morza Kamienistego, Niklaren – magiczne zdolności. Charakterystyczne, wyjątkowe i specyficzne dla każdego z nich. Drzemiące na dnie ich świadomości i jeszcze nieodkryte umiejętności władania metalem, pogodą, roślinnością i przędzą. Czterema siłami natury. Dziecięcy bohaterowie umieszczeni we wspólnym domu zwanym Dyscypliną na terenie Świątyni Wietrznego Kręgu, przekonali się również, że oprócz magii łączył je ten sam, jednakowy dla wszystkich, ból utraty rodziców. I jedno i drugie było powodem odrzucenia ich najpierw przez społeczeństwo, a potem również przez rówieśników. Dyscyplina stała się dla sierot nowym i jedynym domem.
Miejscem niezwykłym.
Dającym im szansę nie tylko na rozwinięcie tłumionych dotychczas zainteresowań i pasji, na uświadomienie i odkrycie własnych zdolności, negowanych wcześniej przez najbliższych czy na nauczenie się bezpiecznego panowania nad nimi, ale również na ponowne odnalezienie swojego miejsca, swojej tożsamości oraz wiary we własne możliwości. Oferującym im czas na leczenie ran zadanych przez dorosłych i psychiczną rekonwalescencję po traumatycznych doświadczeniach. W sposób niespieszny, w przyjaznej atmosferze i przy akceptacji opiekujących się nimi magów.
Nastrój wpajania nowych wartości w postępowanie dzieciaków, powolne wchodzenie w nowy dla nich świat reguł i zasad, niespieszne poznawanie filozofii egzystencji zgodnej z otaczającymi ich siłami natury, które stanowiły największą magię poznawanego świata, chwile medytacji regulujące oddech zgodny z pływami oceanu, rozmowa z roślinami, porozumiewanie się na poziomie telepatii z metalem, czarodziejskie sceny z żywą przędzą, hipnotyzowały mnie do ostatniej kartki. W powieści nie było miejsca na hokus-pokus i króliki z kapelusza czy przygody mrożące krew w żyłach. Tu ze wszech stron ogarniał mój umysł czar najpotężniejszy – magia natury, wprowadzająca mnie w stan lekkości, spokoju i wiary w siebie.
Mnie dorosłą!
Jakie zatem emocje może wywrzeć ta niepozorna fantasy na młodszym czytelniku, kryjąc w sobie moc idealnego, kojącego, przyjaznego świata, o którym marzy każde dziecko?! Świata, w którym dorośli, zamiast kształtować je według dziedziczonych zasad, niespełnionych ambicji i własnych planów, wsłuchują się w dziecięce pragnienia i dostrzegają możliwości, by wspomagać je w rozwoju, w myśl idei wychowania, prostej zasady psychologicznej i wreszcie dziecięcej prośby skierowanej do rodziców – jeśli otrzymałeś nasionko, z którego ma wyrosnąć stokrotka, nie próbuj z niego wyhodować dębu. Pomóż mu tylko, aby stało się najpiękniejszą stokrotką na łące.
Mądra, nastrojowa, dowartościowująca i terapeutyczna opowieść dla starszych dzieci i młodszej młodzieży, dająca szansę dzieciakom na odnalezienie wiary we własne możliwości i przyjaźń możliwą ponad wszelkimi podziałami.
Jedyną przeszkodą w odbiorze treści była często spotykana w tekście nietypowa dla mnie deklinacja żeńskiego imienia Daja. W tekście jako Dajo, Daji. Według mnie powinno być Daju, Dai podobnie jak Maju, Mai przy odmianie imienia Maja. Ale może tłumacz odmieniał je według innych reguł?

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Dla młodzieży

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *