Shuggie Bain miał szczęście, że dostał ten pokój w pensjonacie pani Bakhsh. Miał szczęście, że staruszek, który mieszkał tu wcześniej, tak bardzo lubił sobie wypić, że go zamknęli. […] Miał szczęście, że trafił na Pakistańczyków. Nikt inny nie chciał wynająć pokoju piętnastolatkowi, który udawał, że właśnie skończył szesnaście lat. Miał szczęście, że chodził do szkoły, pracując.
Na pewno miał aż takiego „farta” w życiu?
W przypadku głównego bohatera było ono względne. Jednak żebym tę zależność zrozumiała, musiałam poznać życie nastolatka przed samodzielnym zamieszkaniem w jednym z pokoi wynajmowanych różnym ludziom przez ich właścicielkę.
Cofnąć się do roku 1981, gdy chłopiec miał zaledwie kilka lat.
A potem dorastać razem z nim aż do 1989 roku. Cezur czasowych, które wyznaczały przeprowadzki do dzielnic Glasgow wraz z rodzicami i starszym rodzeństwem, a potem już tylko z matką.
Do momentu, kiedy stał się jedyną osobą, która jej nie opuściła.
Trwał przy niej pomimo jej alkoholizmu. Dorastał w cieniu jej uzależnienia, darząc bezwarunkową miłością. Opiekował i troszczył się o nią, naprawiał popełnione przez nią błędy i krył przed opieką społeczną, nie przyjmując rad starszego brata – Nie popełnij tego samego błędu co ja. Nigdy jej się nie polepszy. Musisz odejść, jak nadejdzie odpowiedni moment. Tylko siebie możesz uratować.
Nie mógł, bo był jej „matką”.
Autor stworzył przejmującą, okrutną, bolesną i bardzo emocjonalną historię wrażliwego chłopca, który musiał sobie radzić w brutalnym środowisku robotniczym z własnym dorastaniem u boku matki z uzależnieniem od alkoholu. Zachował przy tym obiektywizm dramatu rodziny, pokazując jej losy z punktu widzenia wszystkich jej członków – matki chłopca, jej rodziców, jej męża, kochanka i rodzeństwa Shuggiego.
Przeraźliwie osamotnionego w tej tragedii.
Również w świecie jednoznacznych i bezwzględnych norm społecznych środowiska robotniczego i rówieśników, na których tle mocno się wyróżniał. Napiętnowany, wyszydzany, bity, wykorzystany i molestowany seksualnie nie tylko z powodu alkoholizmu matki i rozwiązłego trybu życia ojca, ale również odmienności seksualnej, która dopiero kształtowała się w nim, a której nie rozumiał w pełni. Czuł, że coś jest nie tak. Coś w środku miał nieprawidłowo zmontowane. Wydawało się, że wszyscy to dostrzegają, ale tylko Shuggie nie jest w stanie powiedzieć, co to takiego. Było to po prostu coś innego, a więc coś niestosownego.
Opowieść w warstwie psychologicznej była również studium alkoholizmu.
Nierozumianego przez środowisko rodzinne i robotnicze, w którym była powszechna. Zwłaszcza w czasach zamykania kopalń i bezrobocia pod rządami Margaret Thatcher, umieszczonych w tle losów rodziny. Walkę kobiety o prawo do szczęścia i spełniania się w życiu, których brak zapijała, by nic nie czuć. Walki, w którą angażowała emocjonalnie najbliższych, współuzależniając ich. Zwłaszcza najmłodszego syna Shuggiego.
Relacja matka-dziecko rozdzierała mi serce.
Takich dychotomii między rozumem a uczuciami w tej opowieści było więcej, czyniąc ją bardzo emocjonalną. Szarpiącą między miłością a nienawiścią do jednej i tej samej osoby. Między nadzieją a beznadzieją popychającą do samobójstwa. Między pragnieniem zaufania a świadomością jego niemożności zaistnienia. Między pięknem duszy człowieczej a obrzydliwością jego fizjologii. Między siłą budowania a słabością niszczenia. Między pięknem życia a beznadziejnością dnia powszedniego wciągającego niczym żużlowe hałdy przykopalniane i pokrywającego pyłem węglowym wszystko to, co czyste, piękne, radosne, jasne i niewinne.
Bolała mnie ta opowieść.
Musiało tak być, skoro w dużej mierze powstała na podstawie własnych doświadczeń autora, które zawarł z ogromną empatią, by powieść nabrała charakteru uniwersalnego. Pokazała środowisko robotnicze w Glasgow lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i problemów, z jakimi się zmagało, zachowując przy tym charakterystyczny dialekt wypowiedzi bohaterów. Skupiając się przede wszystkim na tragediach dzieci, które miały szczęście wyrwać się z niego.
Tak jak Shuggie Bain.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2023 roku.
Shuggie Bain – Douglas Stuart, przełożył Krzysztof Cieślik, Wydawnictwo Poznańskie, 2021, 528 stron, literatura angielska.
Zwiastun książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz