Nazywam się Marcin Kania i jestem…
Tak zaczął opowieść o sobie główny bohater o wielu twarzach. Tej publicznej, dobrze rozpoznawanej w przemyśle rozrywkowym. Tej prywatnej, znanej tylko najbliższym jako alkoholika, lekomana, hazardzisty i seksoholika. Tej intymnej, wewnętrznej, widzianej tylko oczami jego samego jako frajera, mięczaka i chlora, przy którego narodzinach zawiązał się Ogólnoświatowy Kolektyw Plucia Marcinowi Kani w Plecy. I tej nieznanej nikomu.
Nawet jemu samemu – mordercy?
Marcin pamiętał tylko jedno – stało się coś strasznego i miał zamiar zabić człowieka. Jednak zanim to miało nastąpić, musiał uzyskać informację zwrotną, która stanowiła podsumowanie odpowiedzi na męczące go pytanie – co się właściwie stało?
Prawdę, na którą również i ja czekałam.
Jego poszukiwania faktów były bardzo trudne i mozolne, wręcz męczeńskie, bo w pamięci alkoholika, któremu urwał się film. Wielokrotnie. Również dlatego, że napotykani na jego drodze ludzie nie umieli udzielać mu informacji zwrotnej, bo nikt nie nauczył ich otwartego wyrażania emocji, czyli prawdy. Jednak powoli pod wpływem rozmów, miejsc i zdarzeń przychodziły skojarzenia, pojawiały się migawki, błyski i skrawki z przeszłości układające się w jeden bolesny obraz – życia Marcina.
Porażający skalą zniszczeć wokół niego.
Autor zmagania uzależnionego bohatera z rzeczywistością, w której spiskujący przeciwko niemu wraz z całym kosmosem i wielkim pechem urodzonym wraz z układem słonecznym, umieścił w centrum afery reprywatyzacyjnej faktycznie mającej miejsce za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz. Ten wątek kryminalny potęgował tragizm wydarzeń w życiu Marcina, czyniąc jego rolę mordercy wysoce prawdopodobną. W czym umacniały ją podejrzenia jego najbliższych o zabójstwo własnego syna.
Wszak alkoholik z lukami w pamięci jest zdolny do wszystkiego.
Jednak najważniejszym dla mnie był wątek alkoholizmu głównego bohatera. Autor stworzył postać bardzo dynamicznie zmienną w płynności przechodzenia między stanami, w których próbował dojść do prawdy – upojenia alkoholowego, w którym pół litra wystarczy, by zluzować ciało i wszystko uporządkować, trzeźwości, której towarzyszył skrajny ból ciała i duszy oraz uczestnika terapii, w którym krwawo walczyły ze sobą dwa poprzednie stany.
Wszystkie wyczerpujące, wykańczające, wręcz katorżnicze zarówno dla bohatera, jak i dla mnie.
Brnęłam przez nie, nie widząc światełka w tunelu, bo ile można przyjąć cudzego bólu? Raczej niewiele. Grzecznościową łyżeczkę. A ja miałam go tutaj ponad pięćset stron bez chwili oddechu w świecie kręcącym się wokół jedynej miłości jego życia – wódki. Rzeczywistości zdemolowanej, zniszczonej, zrujnowanej, agresywnej i przeraźliwie apokaliptycznej dla niego samego i jemu najbliższych.
Śmiercionośnej.
Autor precyzyjnie użył środków stylistycznych, zwłaszcza metafory i porównania, by przybliżyć poszczególne stany, abym mogła je nie tyle zrozumieć, ile poczuć.
I czułam!
Do tego stopnia, że między czytaniami widziałam świat oczami bohatera, w którym ściany jeszcze były brudniejsze niż zwykle, kawa bardziej lurowata, a ludzie mniej przyjaźni. Dokładnie taki jak w powieści – zdegenerowany, gnijący, zdeformowany i w stanie permanentnego rozkładu.
Beznadziejny.
To dlatego z jednej strony czytało mi się powoli, jakbym brnęła przez gęstą breję, a z drugiej z zachwytem przyglądając się pięknu tworzenia tej katastrofy. Wszystko miało w niej swoje uzasadnienie. Tempo wydarzeń, naprzemienność czasów, stan psychiczny bohatera głównego, charakterystyka pozostałych bohaterów, za którymi stały kolejne historie, wątki niby rwane, ale pięknie splatające się ze sobą w miarę rozwoju fabuły oraz tło je dopełniające.
I wnioski.
Można nazwać je informacjami zwrotnymi, a można stworzyć je samemu. Dla mnie najważniejszym była odpowiedź na pytanie – jak wychować alkoholika?
Informacja zwrotna – Najlepiej mówić mu, żeby siedział cicho i się nie wtrącał, nie kłócił się i nie godził, nie odpychał i nie przytulał; aby trzymał karty przy orderach, pilnował tego, co mówi, bo ściany mają uszy; nie rozklejał się; nie przejmował się; aby się kurwa w końcu uspokoił. Aby zachował neutralność i był po prostu miły i pomocny i nie oczekiwał niczego w zamian, w zerówce, w podstawówce, w szkole, w pracy, bo tak wypada.
Filmowcy dostrzegli potencjał powieści, tworząc miniserial na jej podstawie, który ma się ukazać w drugiej połowie 2023 roku.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Informacja zwrotna – Jakub Żulczyk, Wydawnictwo Świat Książki, 2021, 528 stron, literatura polska.
Wywiad z autorem na temat książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz