Sigurd – olbrzymia platforma wiertnicza zakotwiczona na otwartym morzu w pobliżu Arktyki. Potężny kompleks przemysłowy wielkości całego kwartału budynków, zawieszonym trzydzieści metrów nad wodą na czterech ogromnych zanurzonych w połowie pływakach, wielkich jak łodzie podwodne. Nie do pomyślenia, że ten kolos mógłby zatonąć. Że cokolwiek może się z nim stać.
A jednak.
Doszło do niespodziewanego skoku ciśnienia i erupcji, która zabiła dwóch pracowników, a jednego ciężko raniła. Ich ciała przetransportowano śmigłowcem do najbliższego norweskiego miasteczka z jaskrawokolorowymi domami, położonego nad morską zatoką wciętą w głąb lądu. Jednego z pierwszych portów dla ropy naftowej zmieniających wygląd kanału i fiordu. Rodzinnej wioski portowej, w której dorastało czworo przyjaciół – Noah, Anå, Anders i Knut, a których przyjaźń rozpadła się, a drogi rozeszły po dramatycznym wypadku Noaha. Każdy z nich poszedł w innym kierunku, zmieniając się mentalnie i realizując zawodowo. Noah wyemigrował, by stać się specjalistą energetyki poszukującym jej źródeł. Anå, kiedyś jego dziewczyna, przejęła rodzinne przedsiębiorstwo rybne. Anders został badaczem Arktyki i dynamiki jego lodowców. Knut angażował się w konflikty zbrojne na całym świecie jako najemnik, by ostatecznie osiąść na odziedziczonej ziemi w Norwegii.
Wypadek na platformie wymusił na tej czwórce ponowne spotkanie.
Po osiemnastu latach braku kontaktu byli jednak zupełnie innymi ludźmi. Ich przeszłość, losy i osiągnięta pozycja społeczna posłużyły autorowi do zbudowania opowieści pokazującej mechanizm degradacji środowiska naturalnego przybierający formę reakcji łańcuchowej przyczyn i skutków doprowadzającej do naruszenia samoistnej odnawialności dynamiki punktu kulminacyjnego.
Znanego w nauce jako CLIMAX.
Momentu, w którym natura może nie poradzić sobie z powrotem do równowagi po katastrofie wywołanej przez nowy czynnik – człowieka. Burzącego, niszczącego i destrukcyjnego odpowiednika siły natury, który nadał nazwę nowej erze – antropocen. To jego autor uczynił największym zagrożeniem naruszającym dotychczasowy balans, nieznającym CLIMAKSU, do którego powinien dążyć, za to realizującym powoli Ragnarök – „wypełnienie się przeznaczenia bogów”, „zmierzch bogów” albo po prostu koniec świata. Autor wyprowadza to proroctwo z mitologii nordyckiej zrekonstruowanej w grach fabularnych, w które grali główni bohaterowie w nastoletnim wieku. Była fikcyjną metaforą realnego życia tak dobrze znanej mi z powieści Hobbit, czyli tam i z powrotem J. R. R. Tolkiena, który czerpał inspiracje właśnie z tej pierwotnej legendy. Ta warstwa czystej fantasy pozwoliła mi zrozumieć emocje i priorytety, którymi kierowali się bohaterowie w życiu.
Również tym realnym.
Dopiero po zakończeniu gry, mogłam przejść do realiów tłumaczących przyczyny i proces doprowadzający do wypadku na platformie, a jednocześnie budujących napięcie prognozowaniem kolejnej katastrofy. Tym razem groźniejszej w swoich skutkach i o nieprzewidywalnym ich zasięgu.
A wszystko to z czterech perspektyw reprezentujących typy postaw ludzkich w społeczeństwie.
Z punktu widzenia Noaha, który, pracując dla firmy wydobywczej, rozumiał i przewidywał katastrofę, ale był bezradny wobec chciwości przełożonych. Any nieświadomej nadciągającej katastrofy, bo skupionej na życiu codziennym i odnowieniu intymnego kontaktu z Noahem. Andersa samotnika i pasjonata, który prowadził najpiękniejszy, a zarazem najdramatyczniejszy wątek reportażu ekologicznego, ukazujący piękno lodowej pustyni, sensualnie oddający jej zapach, barwy, dźwięki i zwierzęcych mieszkańców, a także kruchość łańcuchów pokarmowych i ekosystemów, wymieranie poszczególnych gatunków zwierząt oraz postępujące ocieplenie klimatu topiące lodowiec. Był swoistym prorokiem nadchodzącego potopu, bo jednym z paradoksów Arktyki jest to, że w najzimniejszym miejscu planety ocieplenie klimatu jest najlepiej widoczne. I wreszcie z punktu widzenia Knuta tworzącego brutalny wątek sensacyjny. Zwykłego Norwega broniącego samotnie swojego dziedzictwa przed wykupem ziem przez rosyjskich „złodziei w prawie”.
Ich działania w samotności powoli i nieodwracalnie prowadziły do nieuchronnego punktu kulminacyjnego.
Nie tylko tego fikcyjnego stworzonego na potrzeby tego thrillera katastroficznego, ale i tych faktycznie zaistniałych w ostatnich czasach – Płonący gaz na pustyni. Gdzieś tam. Wyciek z rurociągu w dżungli. Wycieki na morzu. Skutek kampanii wiertniczych, które są jak wojny kolonizacyjne, zajmowanie terytoriów i miast, przejmowanie zasobów, z nieuniknionymi stratami, przypadkowymi ofiarami. Przesiedlenia ludności, skorumpowane elity przejmujące udziały w przedsiębiorstwach państwowych, grupy etniczne i narody nastawione przeciwko sobie.
To dlatego napięcie nie przechodzi w katharsis po zakończeniu powieści.
Ono nadal istnieje, obciążając barki czytelnika, bo fikcja świadomie wymieszana z faktami przez autora zaprasza do gry paragrafowej, w której czytelnik staje się Noahem, Aną, Andersem, Knutem, a nawet wroną, bo nadszedł czas, by znów zagrać. Wyobrazić sobie coś, dalszy ciąg historii, zadać proste pytanie: co zrobisz?
To ona nie pozwala opaść emocjom.
Trzyma żelazną obręczą świadomości, że następny CLIMAX nie wróci do równowagi siłami natury. Że thriller realiów nadciągającej katastrofy wciąż trwa. Że odgrywane legendy nadal się dzieją. Że nigdy nie opuściliśmy gry.
Gra o koniec świata stale trwa.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
CLIMAX: punkt kulminacyjny – Thomas B. Reverdy, przełożyła Maria Schneider, Wydawnictwo Nowe, 2023, 288 stron, seria Collction Nouvelle, literatura francuska.
Wywiad z autorem.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz