W idiomatycznym tłumaczeniu znaczenia słowa „pulverkopf” napotkałam dwa: „mętny łeb” i „w gorącej wodzie kąpany”. Autor w wywiadzie dla platformy internetowej wyborcza.pl postawił jednak na dosłowność, uzasadniając wybór tytułu tak – „Tytuł jest po niemiecku, bo nie znam lepszego słowa na kogoś, kto ma »głowę w proszku«”.
Tym kimś był główny bohater tej gęstej w wydarzenia (i nie tylko) powieści.
Nastoletni Patryk Verhunt z przedwojennego Meseritz, obecnie Międzyrzecza, a jednocześnie dorosły już mężczyzna z Poznania, z którego perspektywy obserwowałam mozolny proces budowania siebie z tego „proszku” pamięci, a raczej niepamięci. Gorączkowo przeszukiwanej, z nieustannie powtarzanym pytaniem przewijającym się przez całą fabułę niczym mantra, przewodnik, kierunek, wskazówka, by nie zgubić celu – Co pamiętam, co? A celem było odtworzenie, stworzenie, zrekonstruowanie, sklejenie, a może zbudowanie od nowa własnej tożsamości. Z tego proszku składającego się w głównej mierze z naturalnych, rzeczywistych składników – bohaterów mających odzwierciedlenie w postaciach historycznych i faktach mocno zakotwiczonych w historii. W wywiadzie, o którym wspomniałam wcześniej, autor podkreślił, że zaczątkiem dla powieści było enigmatycznie brzmiące „odstrzykiwanie” pacjentów w szpitalu psychiatrycznym, które bezpośrednio tak ujął – „Od 1942 do 1945 roku zamordowano w obrzyckim szpitalu ponad 10 tysięcy osób”. Również wielonarodowość Międzyrzecza tuż po wojnie, mająca wpływ na losy bohaterów i dzieje tego miejsca. Jednakże każdy z nich mówił swoim głosem i w swoim narodowym języku – Żyd, Niemiec, Polak i Rosjanin. Mieszkańcy mówiący różnymi językami, a wśród nich Patryk Verhunt szukający swojego głosu i swojego języka, bo chciałby mieć zupełnie inny język, ani polski, ani niemiecki. Nawet nie mieszankę obu czy jakiś trzeci. Własny. Osobny. Jedyny.
Ta wielogłosowość czyniła powieść polifoniczną.
Chłopiec należał do świata niemieckiego i polskiego, używał obu języków płynnie i naprzemiennie, miał przyjaciół w swoim środowisku i poza nim, był synem określonej matki i nieznanego ojca, zakochanym w koledze, nastolatkiem w przeszłości z traumą i trzydziestolatkiem w teraźniejszości chorym na raka w dosłownym, fizycznym znaczeniu i metafizycznym, toczącym mu duszę i psychikę.
Dychotomia totalna.
Podkreślona wprowadzeniem przez autora motywu doppelgängera, czyli sobowtóra. Dla Patryka cała rzeczywistość była jednym, ogromnym sobowtórstwem, o którym mówił – Oni wszyscy są fragmentami mnie rozrzuconymi po tym cholernym świecie. Ja jestem czyimś sobowtórem i ten ktoś jest czyimś sobowtórem. I tak w nieskończoność. Miał go Patryk i miał go kompozytor Norbert von Hannenheim, którego losy konsekwentnie tropił w dziennikach babki, notatkach, szczątkowych informacjach, dziurawych wspomnieniach i zapisywał, a efekt tych impulsywnych poszukiwań nieustannie meandrujących między tym, co było a co jest, jakby życie od tego zależało (a zależało, zwłaszcza to psychiczne!), powoli, wręcz mozolnie wyłaniał się z niepamięci. Zbudowany z faktów uzupełnianych prawdopodobnymi zdarzeniami, które mogły, ale nie musiały dokładnie tak wyglądać. Spójny, cały, obraz głównego bohatera.
Tożsamość.
Pięknie uporządkowana, usypana z proszku twardych składników historycznych i składników miękkich: czasu (autor pisał powieść 16 lat), serca czującego delikatność materiału i umiejętności mistrzowskiego snucia opowieści, która te wszystkie składniki połączyła niczym klej. Powstała powieść wielowątkowa i wielopoziomowa (historycznie, społecznie, politycznie, psychologicznie, metafizycznie, kulturowo, literacko) o jednostce w brutalnym wirze historii, która próbowała się z niego wydostać w jednym kawałku, a przynajmniej stworzyć azyl ciszy, stabilności i poczucia bezpieczeństwa. Kawałek swojej własnej, osobistej historii, która posiadałaby cel istnienia. Odpowiedziała na dwa podstawowe pytania egzystencjalne definiujące człowieka i warunkujące jakość jego życia – skąd i dokąd idziemy. Brak odpowiedzi na nie to nie tylko „głowa w proszku”, ale przede wszystkim dusza i serce.
W konsekwencji – życie w proszku.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Pulverkopf – Edward Pasewicz, Wydawnictwo Wielka Litera, 2021, 592 strony, literatura polska.
Wywiad z autorem na temat powieści „Pulverkopf”
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz