Mam nadzieję, że nie pogniewacie się na mnie za to, że Agla bardzo różni się od innych rzeczy, które napisałem.
Tak zwrócił się autor do swoich czytelników w podziękowaniach umieszczonych na końcu książki. Przyznam, nowa powieść autora faktycznie okazała się dla nie bardzo dużym zaskoczeniem po ostatnio czytanej powieści Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli.
Jednak zaskoczeniem miłym, pozytywnym i czytelniczo bardzo przyjemnym.
Weszłam w świat niby mi znany, z czymś dobrze kojarzący się, zaczepnie mrugający do mnie to słowem, to konotacją lub zjawiskiem jednoznacznie nawiązującym do znanego mi gdzieś i coś. Chociażby początkiem pierwszego zdania, które niczym świstoklik natychmiast przeniósł mnie geograficznie do konkretnego miasta – Na Brackiej padał deszcz… Dodam, że nie jestem z Krakowa, wystarczyło znać piosenkę Grzegorza Turnaua.
A mimo tych odniesień do dobrze znanego – zupełnie nowego.
Stworzonego od podstaw politycznych, społecznych i kulturowych jako miasto Tybil z jego władcą Carem rezydującym w potężnym Hradzie, wokół którego rozciągało się miasto z najważniejszymi budynkami wykonawców jego władzy i mniej ważnymi dystryktami zamieszkałymi przez niżej postawione grupy mieszkańców. Rządzącym społeczeństwem klasowym powstałym na bazie hierarchii dziedzin, poczynając od najwyższej – magii, gnozy i religii. Z tych różnych środowisk pochodziło troje głównych bohaterów.
Nastolatków, których łączyła przyjaźń.
Z dzielnicy Cheremu biednych Jomów pochodził Harun. Uosobienie praktycyzmu, rozwagi, mądrości i trochę cwaniactwa wyniesionej z własnej kultury. Z rodziny profesorskiej wywodziła się Chiara, która mieszkała wraz z rodzicami w najparadniejszych pokojach Collegium Clexianum, albowiem jej matka, Kora von Loewenstein, kierowała katedrą Gematrii i Numerologii Stosowanej. Chiara miała własnego goblina i nigdy nie jadała posiłków w refektarzu. Pomiędzy nimi plasowała się Sofja. Córka doktora Kluka, którego pierwowzorem był rzeczywisty przyrodnik Jan Krzysztof Kluk. W powieści pogardzany przez Mistrzów Wysokiej Gnozy, do której zaliczali się rodzice Chiary. Mimo że obie rodziny, w przeciwieństwie do Haruna, mieszkały w ośrodku akademickim. I pewnie żyliby i przyjaźniliby się nadal ponad tymi podziałami, gdyby nie dwa wydarzenia – zaginięcie ojca Sofji podczas wyprawy do Liwonii mającej zbadać tamtejszą entomofaunę i zaginięcie córki nie byle kogo, bo wysoko postawionego doktora gnozy wysokiej, a potem kolejnych osób. To one totalnie zmieniły dotychczasowe życie Sofji.
W jedną, wielką Przygodę.
Ta rozrywkowa warstwa opowieści, przebogata w nagłe zdarzenia, mniejsze lub większe niespodzianki, niewiarygodne kierunki rozwoju wątków, a czasami w bardzo niebezpieczne sytuacje, nie tylko dostarczała fantastycznej zabawy w wymiarze dosłownym i metaforycznym, ale również przyjemne napięcie o zmiennej sinusoidalnej. Po intensywnych przeżyciach przychodził czas na moment konieczny na odetchnięcie, na ich przetrawienie, przeanalizowanie, a przede wszystkim na wyciągnięcie wniosków w planowaniu dalszych działań, wyborów i postępowania.
Co w przypadku Sofji było dosyć trudne.
Miała dziewczyna rzadki dar pakowania się w kontrowersyjne sytuacje na własne życzenie, a nawet wbrew własnej woli, przez co czuła się przeklęta. Każdy jej czyn i każde słowo raniły innych, a ona nic nie mogła na to poradzić. Może dlatego, że nie słuchała rad starszych, wychodząc z założenia, że rzeczą starych jest radzić, a rzeczą młodych jest tych rad nie słuchać i popełniać wciąż te same błędy, które starzy popełnili dawno temu. To kwintesencja głównego przesłania tej powieści.
O dojrzewaniu w sensie pedagogicznej adolescencji i przemianie w znaczeniu psychologicznym.
Sofja była nastolatką na etapie, który przyjaciel jej ojca określił, zwracając się do niej tymi słowami – Jesteś w tym szczęśliwym wieku, że zdążyłaś już trochę dorosnąć, a życie nie uczyniło Cię jeszcze złą. Na tyle jeszcze ufną, by boleśnie przekonywać się, że dorośli nie zawsze są dobrzy i nie zawsze wszystko wiedzą, a żyć, to znaczy porzucać. Nieustannie przy tym uświadamiać sobie, że przywilejem jest również kochający ojciec, własny kąt, książki i możliwość dysponowania własnym czasem. Towarzyszenie jej w tym dorastaniu fizycznym, społecznym i psychicznym, w odnajdywaniu siebie i swojej orientacji seksualnej, budowaniu światopoglądu, tej ciągłej zmianie polegającej na znikaniu i stwarzaniu się w coraz nowych i odmiennych, często skrajnych warunkach, pozwalało mi na poznanie środowiska, w którym te zmiany zachodziły, będąc jednocześnie ich przyczyną. Hierarchii w nim obowiązującej. Przeciekawych postaci zmiennokształtnych w gady, raki i gobliny, a czasami na odwrót. Nieustannie wędrujących po drabinie społecznej do góry lub w dół.
Na podobieństwo owadów w swej transformacji.
Dużo w tej historii odniesień do natury, a zwłaszcza etymologii. Towarzyszą one nieustannie w fabule, poprzedzają kolejne rozdziały grafiką tematycznie do nich nawiązującą, widać je na wyklejce, a także w tytule. Tytułowa „agla”, jak dowiedziałam się z wywiadu z autorem, jest zaklęciem chroniącym między innymi przed ogniem, do którego instynktownie podążają owady. Alef to początek alfabetów semickich, a także początek życia zmieniającej się Sofji niczym owad, która wchodzi w niego jak w ogień. Z tą przewagą, że stale się przeobrażającej i nigdy niezastygającej w jednej postaci – jaja, larwy, gąsienicy, poczwarki, imago czy postaci dorosłej. Dla której jedyną pewną rzeczą była nieustająca zmiana, niekończące się metamorfozy, nurt rwącego strumienia, który porywał, miotał ją i nie pozwalał na zakrzepnięcie w jednej ostatecznej formie, jak to się działo w świecie owadów. Uczącej przekuwać swój strach w gniew i bunt tak przynależny dorastaniu i charakterystyczny dla młodych. Tak potężnym w swej mocy, dodatkowo wspieranym przez równie ogromną miłość do ojca, by wyruszyć na jego poszukiwanie w nieznane. Tajemniczy interior poza Tybil obfitujący w obozy pełne niewygodnych politycznie ludzi. I w tym sensie to powieść z bogatą warstwą psychologiczną, pulsującą pod powierzchnią powieści niby dla młodzieży. Powtórzę to kluczowe słowo – niby.
Jest w niej również, chyba najgłębiej ukryta, warstwa filozoficzna albo duchowa.
Sofja buduje swój światopogląd w szerokim rozumieniu nie tylko na popełnianych błędach i własnym doświadczeniu, ale również na wiedzy poznawanych przez nią ludzi. Nie tylko dorosłych, z którymi często wykłóca się i polemizuje, ale również jej przyjaciela Haruna, reprezentującego mądrość swojego ludu w postaci konglomeratu stworzonego przez autora z różnych religii nam współczesnych. To tutaj wybrzmiewają wyraźnie słowa z Biblii, Koranu, Ewangelii i im podobnych ksiąg.
To przebogaty, gęsty w szczegóły fizyczne i ulotne idee, świat, zawierający mnóstwo odniesień do wiedzy i doświadczeń czytelnika. Rzeczywistość, która smakuje nowością i przyjemnością odnajdywania dobrze znanego, by wynieść przekonanie, że wszystko płynie oraz zmienne jest, a kształtowanie przeznaczenia w dążeniu do celu zależy tylko od nas. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach dowiem się, czym jest „agla”, która chroni nas przed spaleniem się w ogniu życia na każdym etapie naszej przemiany.
Nie odkryłam wszystkich zagadnień poruszanych przez tę powieść, pozostawiając smaki i smaczki do odkrywania kolejnym jej czytelnikom.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Agla: Alef – Radek Rak, ilustrował Igor Myszkiewicz, Wydawnictwo Powergraph, 2022, 640 stron, trylogia Agla, tom 1, literatura polska.
Wywiad z autorem powieści.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fantastyka
Dodaj komentarz