Była najodważniejszą osobą, którą kiedykolwiek spotkałem. Nie tylko najodważniejszą dziewczyną, ale najodważniejszą osobą.
Dokładnie tymi słowami określał i tak o niej wspominał Lale, główny bohater Tatuażysty z Auschwitz. Uratowała mu życie, ryzykując własnym. Wyciągnęła go z celi śmierci, do której trafił za sabotaż, jak nazywali naziści szmugiel złota i żywności, który umożliwiał mu i jego bliskim przeżycie w obozie. Cilka miała kontakty z komendantem obozu, który uczynił z niej niewolnicę seksualną. Jej uprzywilejowana z tym pozycja i uległa postawa wobec esesmanów stała się dla niektórych więźniów powodem pogardy i donosu na dziewczynę tuż po wyzwoleniu Auschwitz. Aresztowana przez sowietów została skazana na 15 lat syberyjskiego obozu poprawczego w Workucie za kolaborację, czyli prostytucję z wrogiem i szpiegostwo.
Cilka trafiła z jednego więziennego koszmaru bezpośrednio do drugiego.
Z ogromnym poczuciem winy, wmawiając sobie – Jestem przeklęta. Wszyscy wokół mnie umierają albo są zabierani. Nikt nie jest przy mnie bezpieczny. To dlatego w łagrze starała się o przeżycie przede wszystkim innych, nie o siebie, twierdząc – Należy mi się ból, z którym budzę się każdego ranka, wiedząc, że ja żyję, a moja rodzina nie. Ten ból jest moją karą za przetrwanie i muszę go czuć, muszę nim żyć. Znosiła więc szykany, intrygi i szantaż ze strony negatywnie nastawionych do niej zeczek znających jej ukrywaną przeszłość z Auschwitz. Wbrew swej woli została „łagrową żoną” jednego z urków, by chronić się przed gwałtami ze strony mężczyzn i nie dawała sobie szansy na rozwinięcie tlącego się w niej uczucia do jednego z więźniów. Znowu robiła wszystko, by przeżyć i zmazać poczucie winy, pracując w obozowym szpitalu i jeżdżąc do rannych więźniów karetką pogotowia, aż do zwolnienia z łagru po dziesięciu latach odbytej kary. Sześć lat wcześniej niż przewidywał wyrok. W sumie po trzynastu latach niezawinionego zniewolenia ze strony nazistów i sowietów. Opowieść o dalszych losach Cilki to również opowieść o skrajnych warunkach egzystencji w sowieckim obozie uzupełniana naprzemiennie wspomnieniami z Auschwitz.
W przeważającej większości fikcyjna.
Autorka odtworzyła jej dzieje w odpowiedzi na częste pytanie czytelników o jej dalszy los zapoczątkowany w opowieści o Lalem. On również tego chciał. Autorka wykorzystała nieliczne fakty przedstawione przez Lalego i innych współwięźniów oraz odnalezione w dokumentach urzędowych jej rodzinnego miasta, a także ustalone przez zatrudnioną, profesjonalną badaczkę w Moskwie. Odwiedziła również miasto, w którym osiedliła się po zwolnieniu z łagru, rozmawiając z jej sąsiadami. Pozostałą fabułę wypełniła doświadczeniami byłych więźniarek GUŁagu, które stały się również inspiracją do stworzenia pozostałych postaci z otoczenia głównej bohaterki. Niemniej, jak podkreślała autorka już na początku książki, „Podróż Cilki” to fikcja literacka na temat Cecilii „Cilki” Klein.
Rozumiałam jej asekuracyjną postawę.
Zwłaszcza po krytycznej burzy o fałszowanie i zniekształcanie prawdy historycznej, która przetoczyła się nad „Tatuażystą z Auschwitz”. Sytuacja powtórzyła się po wydaniu kontynuacji wątku z Cilką, stając się nawet ostrzejszą za sprawą protestu pasierba Cecilii. Zarzucił autorce kłamstwo i zniesławienie macochy, próbując zablokować wydanie opowieści o Cilce, a gdy mu się to nie udało, wytoczył autorce proces sądowy. Więcej informacji można przeczytać w artykule Kontynuacja głośnego „Tatuażysty z Auschwitz” – znów wzbudzi kontrowersje? w portalu Onet Kultura.
Ta sytuacja pokazuje, z jak delikatnymi tematami mierzą się współcześnie piszący o sprawach trudnych, kontrowersyjnych i nadal stanowiących temat tabu, pomimo że od zakończenia wojny mija 76 lat. Autorka w tej powieści, wykorzystując losy Cilki, zwróciła uwagę na zjawisko, które zawsze towarzyszy konfliktom zbrojnym – wykorzystywanie seksualne kobiet. Autorka napisała wprost – Gwałt jest od dawna wykorzystywany jako oręż w wojnie i narzędzie ucisku. Przybierające również formę formalnego niewolnictwa seksualnego. Wystarczy wspomnieć traktującą o tym publikację niemieckiej kulturoznawczyni i historyczki Wojenne związki. Zjawiska w warunkach wojennych powszechnego, ale ukrywanego, stającego się powodem wstydu nie sprawcy, ale ofiary, która ten fakt przemilcza z obawy przed prześladowaniem jej i ewentualnie poczętego dziecka, mierząc się z traumą w samotności. Napomyka się o tym w czytanych przeze mnie wspomnieniach wojennych przelotnie, marginesowo, zdawkowo lub opowiada otwarcie, ale anonimowo jak w Kobiecie w Berlinie. Dopiero w tym kontekście postawa i postać Cilki, którą niemiecki komendant obozu zgwałcił po raz pierwszy, gdy miała tylko 16 lat, nabiera znaczenia pełnego odwagi, hartu ducha i niezłomności psychicznej, by przetrwać i przeżyć. Niestety inni wymagali od niej i jej podobnych kobiet heroizmu i wyboru śmierci zamiast „hańby”, oceniając – A tymczasem inni po prostu kładli się i pokornie im oddawali, a nawet czerpali z tego korzyści, i patrzyli, jak wszyscy wokół nich umierają. A przecież Ocalali z Zagłady uczą w swoich wspomnieniach, by nie oceniać, nie wyrokować i tego heroizmu nie wymagać, bo nie mamy do tego żadnego prawa. Tego uczył Władysław Bartoszewski we wspomnieniach Mój Auschwitz i wielu, wielu innych więźniów-świadków obozowego horroru, i tego uczy w tej powieści autorka.
To ta myśl dla mnie wybrzmiewa najsilniej w tej powieści.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Podróż Cilki – Heather Morris, przełożyła Kaja Gucio, Wydawnictwo Marginesy, 2020, 400 stron, literatura australijska.
Wydawca i tłumaczka o powieści.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść historyczna
Dodaj komentarz