…czytelniku, nie trzymasz w ręku reportażu. To fiction, nie zaś non fiction…
Tymi słowami autor zastrzegł sobie charakter tej powieści, chociaż dla mnie bardziej opowieści składającej się z fikcji, faktów i dramaturgii, o czym wspomniał w dalszych zdaniach. Tą pierwszą tworzyły dzieje losów trzech, głównych bohaterów w latach 80. PRL-u. Janka, który studiował, by uniknąć powołania do wojska i jednocześnie realizował najważniejszy priorytet w swoim życiu – zyskowny handel. Jego rówieśnika i przyjaciela od czasów licealnych, Radka, również studenta i partnera w biznesie, który widział w tym ostatnim przede wszystkim jedyną szansę na zwiedzanie świata. Stanisława Chaberka, radcy handlowego w polskiej ambasadzie w Indiach, wykorzystującego kontakty dyplomatyczne do nieustannego awansu zawodowego i społecznego. Łączyło ich jedno marzenie – lepsze, dostatniejsze i pełniejsze życie niż to oferowane przez szarą, beznadziejną rzeczywistość socjalistycznego państwa. Przedstawiciele młodego i starszego pokolenia, którzy żyli w czasach transformacji ustrojowej i próbowali wykorzystać niesione przez nią możliwości do zbudowania lepszej przyszłości dla siebie. Chłopcy zaangażowali się w przemyt, a swoją nieformalną spółkę handlową nazwali Szczecinex, bo obaj pochodzili ze Szczecina. Swoją przygodę życia zaczęli od wyjazdów do NRD i Budapesztu, by z czasem działalność rozszerzyć na Dehli i Singapur. Szmuglowali przez granice europejskie i azjatyckie wszystko, co przynosiło duży zysk – od magnetofonów i odzieży po złoto. Dla przeciętnego Polaka w PRL ich przedsiębiorczość była powodem do zazdrości, ale i bramą do egzotyki i łatwiejszym dostępem do deficytowych towarów niż tylko dolarowy Pewex.
Ucieleśnieniem dobrobytu.
Autor, ukazując ich działalność od wewnątrz, odarł ją z blichtru, ubierając ją w bogatą dramaturgię wydarzeń, szemranych postaci, niebezpiecznych sytuacji, rozpaczliwego położenia, przeszłości (z historią miłosną w tle) wpływającej na ich losy, wybory, postawy i decyzje z wątkiem mafijnym i więzieniem włącznie. Zbudował opowieść złożoną z trzech głosów. Janka i Radka zwierzających się dziennikarzowi z perspektywy lat. Powracających do wspomnień sięgających dekady lat 80. XX wieku, wzajemnie się uzupełniających, poprawiających lub zaprzeczających sobie. Ich wersje, bardzo dynamicznie i charakterystyczne dla każdego z nich w stylu narracji, połączył zdystansowanymi tekstami dziennikarza wyraźnie różniącymi się chłodniejszym emocjonalnie przekazem.
Pod tą warstwą fikcji i dramaturgii autor ukrył fakty.
A może odwrotnie. Na bazie faktów, bo one były pierwsze, zdobytych poprzez wizje lokalne, własne doświadczenia, rozmowy z uczestnikami przemytu, książki, artykuły, filmy i programy telewizyjne, stworzył równoległą minihistorię o socjalistycznym szlaku jedwabnym z Azji prosto na turzyński rynek w Szczecinie i jego agentach dobrej zmiany w PRL. O pionierach biznesowej niszy, budujących kapitalizm w socjalistycznym państwie. O życiu polskiego przemytnika, a inaczej szmuglera, wrzucaka, wybieraka, przewalacza, któremu grozili celnicy, agenci DRI, policja, władza i mafia. I wreszcie o mafii, której interesy łączyły się na najwyższych szczeblach władzy Indii i Polski.
A wszystko to zanurzone w egzotyce Azji.
Opowiedzianej z różnych punktów widzenia bohaterów powieści, tworzących jeden, pełny obraz Indii i Singapuru wzbudzający zachwyt i obrzydzenie, a w efekcie prawdę o ówczesnej Azji. Pełnej sprzeczności i ambiwalentnych odczuć wzbudzanych w cudzoziemcach ją odwiedzających.
Dostrzegłam w tej powieści coś jeszcze.
Dla mnie bonus w postaci powrotu do popkultury lat 80., której przedstawicielami byli Janek i Radek oraz ich rówieśnicy w szkole średniej. Tak różni w pochodzeniu i poglądach, a przez to reprezentujący najpowszechniejsze postawy ówczesnej młodzieży zakochanej w muzyce, marzącej o różnie pojmowanej wolności i szukającej najlepszej drogi dla siebie w szarej egzystencji wokół. Cytujący nagminnie teksty ówczesnych piosenek z jednej strony i klasyka literatury, Josepha Conrada, z drugiej.
Wbrew zapewnieniom autora o tylko i wyłącznie fikcji, którą określiłabym jako powieść łotrzykowską w socjalistycznej wersji, to jednak i reportaż drogi mocno zakotwiczony w niepodważalnych faktach historycznych i poddający pod rozwagę ponadczasowy dylemat – mieć czy być? Znalazłam odpowiedź dobitną, jednoznaczną i bardzo przekorną, uosobioną w postaci Janka, a dokładnie w osiągniętym przez niego miejscu w życiu, z którego perspektywy opowiada o drodze do niego. Czuję się, jakbym przez ten socjalistyczny szlak jedwabny przewędrowała osobiście.
Przywiozłam z niego ogrom bezcennych wspomnień i emocji nie na handel.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Prince Polonia – Max Cegielski, Wydawnictwo Marginesy, 2020, 416 stron, literatura polska.
Tutaj mogłam zobaczyć słynny bazar Pahargandż i wiele innych miejsc oraz postaci z powieści, między innymi właściciela tytułowego hotelu Prince Polonia.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz