Filip miał dwadzieścia jeden lat!
Piękny wiek! Można śmiało powiedzieć – przyszłość świetlana przed nim. Przecież studiuje, rapuje, ma bardzo wyrozumiałą dziewczynę Hanię i należy do zespołu muzycznego. Po ojcu odziedziczył rudą brodę i włosy, a po mamie drobny, lekko zadarty nos.
Otrzymał coś jeszcze.
Od ojca wściekłość i głupotę, a od mamy smutek i strach. Z tej mieszanki negatywnych emocji i skłonności narodziła się hydra. Ten zwierzęcy „pupil”, był najważniejszym, największym i najcięższym psychicznie dziedzictwem. Jeszcze chodził do przedszkola, kiedy rodzice zaczęli ją dla niego hodować. Trzeba przyznać, że bardzo się starali, żeby była wyjątkowo kąśliwa, wściekła, wierna i wyposażona w żrący jad kapiący jej z wielu paszcz. Zadbali, żeby z czasem również rosła, jak na drożdżach. Z każdym wyzwiskiem ojca, z każdym jego uderzeniem w miękkie, drobne, podatne ciało mamy, hydra rozrastała się i nabierała mocy zjadliwości. W wieku, kiedy poznałam Filipa, miała już czterdzieści siedem głów i nie mieściła się w autobusie, biegnąc ciężkim krokiem za chłopakiem. Zresztą goniła go stale, a próby zabicia jej kończyły się wyrośnięciem trzech kolejnych łbów w miejscu jednej obciętej. Próbował więc uciec od hydry i koszmaru, które stworzyli mu rodzice, w świat marzeń, wyobraźni i gier komputerowych, ale częściej zwyciężała plama krwi na ścianie z głowy jego mamy. Hipnotyzowała i wciągała w siebie. W krainę okropnych krajobrazów z ropiejącymi wzgórzami zbitej skóry, stawami pełnymi bulgoczącej krwi, kościanymi wieżami z wybitych zębów i deficytem powietrza. Mroczny świat, z którym mierzył się mały chłopiec, a potem młody mężczyzna, ze stale goniącą, paraliżującą, kąsającą i przygniatającą go ciężarem przeszłości, był jego środowiskiem „wychowawczym”, a potem naturalnym, codziennym, powszednim, jak gorzki chleb z piołunem.
Autor inteligentnie i z wyczuciem stworzył opowieść o traumie dzieciństwa.
Miał świadomość, że brzemię przemocy, którą z trudem dźwigał Filip może przytłoczyć czytelnika, więc zastosował z myślą o nim kilka miłosiernych środków stylistycznych, by poprzez agresję, przemoc fizyczną i psychiczną wyraźnie wyłonić obraz procesu zjawiska dziedziczenia skutków przemocy wraz z jego kontekstami społecznymi. To dlatego wybrał narratora zewnętrznego, który budując mapę emocji i topografię zachowań małego, a potem dużego Filipa, tworzył niezbędny dystans emocjonalny potrzebny czytelnikowi. Chociaż niektóre sceny były tak brutalne i pełne krwi, że z trudem przez nie brnęłam. Narracja dodatkowo była naprzemienna i bardzo płynnie przechodziła z teraźniejszości dużego Filipa do jego dzieciństwa i z powrotem. Te retrospekcyjne wycieczki pomagały mi zrozumieć trudną, pełną frustracji, zniechęcenia, kompleksów, cierpienia psychicznego i egzystencjalnego, osobowość dorosłego Filipa, który nie mógł odnaleźć się w kontaktach z kolegami i w relacjach osobistych z Hanią. Hydra wizualizowała traumę, z którą główny bohater walczył tak, jak w grze komputerowej. Dzięki tej metaforze i ożywieniu niewidoczne rany psychiczne widzialnie „krwawiły”, ślady uderzeń „bolały”, a oddech i zmęczenie walką wewnętrzną przybierały wyraźnie fizyczne objawy. Ucieczka w świat wyobraźni i cyberprzestrzeń miały odciągnąć moją uwagę od realiów dramatu rodzinnego, ale paradoksalnie je podkreślić i wyostrzyć. Muzyka miała zagłuszać w dorosłości ataki, sapanie i ciężki tupot hydry, jednak jego kawałki zawsze nawiązywały do prześladujących go strachów z przeszłości, osiągających rozmiary demonów w teraźniejszości, które autor wplatał w tekst lub je wyraźnie wyodrębniał.
Coś do mnie woła z rur: ciul,
coś do mnie woła: pierdoła,
coś do mnie woła i grozi, i bulgocze jak smoła.
Nawiedza mnie w odbiciach, lustrach, dźwiękach, lękach,
kłębi się w tęczówkach, zwojach i bębenkach.
Całą noc, kiedy śpię, całą noc, kiedy leżę,
jestem słaby i wątły, mów mi: „zaszczute zwierzę”.
Autor nie dzieli jednak bohaterów jednoznacznie na katów i ofiary.
Zarówno matka, ojciec, jak i Filip przejawiają cechy każdej z tych ról. Ojciec, pozornie największy kat w rodzinie, był nieszczęśliwym, rozgoryczonym i rozczarowanym mężem, którego zdradzała żona. Matka, ofiara przemocy fizycznej i psychicznej, zaniedbywała rodzinę, uciekając w alkohol i zdradzając męża. Filip, bierny świadek przemocy rodzinnej, w życiu dorosłym powielał kompilacje zachowań ojca i matki w postaci naprzemiennej agresji i przeprosin. To powieść, która świetnie pokazuje mechanizm zapętlonej fiksacji, w której słowo „przepraszam” pojawia się niemalże, na co drugiej stronie. Dodatkowo w tle dramatu rodzinnego autor umieścił zmowę milczenia sąsiadów i członków rodziny w roli całunu grzebiącego widoczne fakty, by oficjalnie nadal wszyscy kochali się i wyglądali na normalną rodzinę. Kolejnym, precyzyjnie ukazanym mechanizmem zachowań patologicznych bohaterów było wykorzystywanie dziecka jako narzędzia manipulacji w grze psychologicznej między dorosłymi, ale również wobec samego Filipa, z którym nikt szczerze nie rozmawiał o zdarzeniach, stosując przekupstwo, szantaż, obietnicę, kłamstwo i wymuszenie.
Jestem zauroczona i zachwycona tą powieścią!
Umiejętnością autora, który tak trudne, skomplikowane i dynamiczne zjawisko przemocy w rodzinie potrafił ująć i przekazać w słowach z różnych punktów widzenia językiem narracji charakterystycznym dla wieku i płci bohaterów. Sam zabieg uosobienia tramy w postaci hydry – rewelacyjnie plastyczny, a walka z nią i oswajanie na tyle sugestywne, że można bezpiecznie wejść w emocje bohatera i uświadomić sobie bezsens powszechnie udzielanej rady osobom z problemami traumatycznymi – stary ogarnij się i weź się w garść.
Cieszę się z jeszcze jednej rzeczy!
Dobrze, że ta powieść ukazała się właśnie teraz, w okresie przymusowej izolacji narodowej. Jej przesłanie wybrzmi wyraźniej i głośniej w kontekście alarmującego artykułu Tych telefonów są tysiące o koszmarze izolacji dzieci doświadczających przemocy, przed którą nie mogą uciec, a telefon zaufania jest jedynym kołem ratunkowym. Ta opowieść to okno z poufnym dostępem do cierpień, przez które można zajrzeć do środka wielu mieszkań oraz domów i „zobaczyć” codzienność dysfunkcyjnych rodzin z dziećmi. Osobistą, prawdziwą i bez fikcji – jak zapewnia autor w filmowej rekomendacji swojej książki.
Powieść znokautowała mnie emocjonalnie, literacko i merytorycznie!
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2020 roku.
Filip i hydra – Patryk Fijałkowski, Wydawnictwo Poradnia K, 2020, 358 stron, literatura polska.
Autor o książce.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść psychologiczna
Dodaj komentarz