Książka-apel o wymiarze rodzinnym, ale z perspektywą narodu polskiego.
Jak sam autor napisał w komentarzu podsumowującym ten wielogłos świadków przeszłości – Przedstawiona historia współtworzy ich wszystkich, choć zazwyczaj jej nie znają. Tak jest zapewne z większością rodzin w Polsce. Wiele w tym bolesnej prawdy. To opracowanie, polegające na wydobywaniu obrazów z pamięci, a raczej niepamięci, najbliższych osób z rodziny Gluzów, Gwarków, Surmów i Bartosiewiczów. Potomków Franciszki i Zygmunta Gluzów ze wsi Borki koło Skarżyska-Kamiennej. Po kawałku, po wydarzeniu, po zapamiętanej scenie z ogromnym bagażem emocji. To zbieranie okruchów wspomnień od jeszcze nielicznych żyjących, odczytywanie pośmiertnych notatek, zapisów i korespondencji, odkrywanie dokumentów archiwalnych, ilustrowane zdjęciami i drzewem genealogicznym, wymagało cierpliwości i czasu.
Po co?
Odpowiedź wbrew pozorom nie jest z tych popularnych – z ciekawości rodzinnej przeszłości. Autorem kierowała również świadomość, że tożsamość rodziny wpływa na losy jej potomków w kolejnych pokoleniach. Że jej brak powoduje niezrozumienie siebie i swoich wyborów oraz postępowania tu i teraz. Że jej ciągłość może przerwać nie tylko śmierć kolejnej osoby, ale również własna opieszałość i ignorancja, czego najsilniej doświadczył po pogrzebie ojca, Lucjana. Może to procesy genetyczne, na które powołał się bratanek cioteczny autora, Wojciech Gwarek – Przecież genetyka uczy, że przez kilka pokoleń możemy przystosować się powierzchownie do nowych warunków życia, ale nasz sposób odbierania świata i nasze reakcje emocjonalne pozostają w istocie bez zmian. Skutki braku wiedzy skąd pochodzimy i od kogo, ujawniają się w zagubieniu indywidualnym na poziomie psychicznym oraz w zbiorowym na poziomie społecznym i historycznym. Wyraźnie obserwowanych w ostatnich latach wśród Polaków i w społeczeństwie, jakie tworzą. Autor ujął to zjawisko dosadniej – Stąd zresztą ta coraz gorsza polska zbiorowa świadomość historyczna – łatwość, z jaką zideologizowana propaganda potrafi współcześnie naruszać elementarne sensy, zniekształcać hierarchie wartości, przykrawać przeszłość do partykularnych celów.
Stąd jego apel w formie tej książki.
Całą jej treścią mówi – Apeluję do „obojętnych”, do tych, którzy lekceważą własną rodzinną historię. Spójrzcie w głąb niej, sprawdźcie, skąd przychodzicie, swoje prawdziwe korzenie, nie biorąc ich – co najłatwiejsze – z propagandowej fasady. Bo rodzinna historia, ta oddolna, indywidualna, jednostkowa, może wyglądać zupełnie inaczej niż narzucona przez aktualną opcję polityczną oraz oficjalnie zinterpretowaną i przedstawioną przez historyków. Przyglądając się losom rodziny autora na tle historii Polski, widziałam ją bardziej szczegółowo, a przez to emocjonalnie i mniej spiżowo. Mogłam czytać w opracowaniach ogólnych o bohaterskich postawach niezłomnych, ale to tutaj zobaczyłam tragedię rodziny wysłanej do Auschwitz za błąd w konspiracji tylko jednego jej członka z poczuciem winy towarzyszącej mu do końca życia za śmierć siostry, która obozu nie przeżyła. To tutaj wzruszyłam się podczas opisu sceny spotkania dwóch braci po wieloletniej rozłące wojennej. To tutaj miałam okazję przeczytać jakże groteskowo lakoniczne listy więźnia obozu koncentracyjnego, za którymi kryły się indywidualna tragedia i dramat ludobójstwa. Wbrew temu, co napisał autor o typowości swojej rodziny, która, jak inne, doświadczyła traumy II wojny światowej i życia w ustroju socjalistycznym skazującym na niepamięć, w jednym była nietypowa.
Nazwałabym tę cechę niepokornością.
To byli ludzie czynu i jasno określonych postaw.
Ojciec autora, Lucjan, działający w konspiracji i więzień obozów koncentracyjnych. Brat ojca, wujek Tadeusz, żołnierz AK, który, by walczyć za Polskę, przeszedł szlak bojowy od Paryża przez Algier po Szkocję. Sam autor aresztowany i internowany w stanie wojennym za kolportaż podziemnej bibuły. O tym, że dokładnie za to samo aresztowany był jego ojciec, dowiedział się 42 lata później! To olśnienie przyniosło nie tylko ulgę w rozumieniu siebie i swoich wyborów „pod prąd”, ale i, jak sam napisał – łatwiej mi wyjaśnić, dlaczego kiedyś zająłem się przeszłością. Dlaczego tkwiąca w nim niepokorność popychała do oporu, do stania obok reżimowego systemu i budowania własnej mikrorzeczywistości opartej na własnych prawach, zasadach, priorytetach i własnym systemie wartości. Ta postawa, wtedy niewytłumaczalna, a po tej książce całkowicie zrozumiała, zaowocowała czymś tak pięknym, jak niepokorna i niezależna działalność Ośrodka Karta, któremu przewodzi. O jego nie do przecenienia roli stania na straży tożsamości polskiego narodu i jej odbudowywania w duchu „szukania pojednania między narodami - tak, by historia nie była miejscem podziałów, ale zbliżenia w oparciu o wspólnie wyznawanie wartości”, jak brzmiało uzasadnienie (za „Karta” nr 101, s.150), niech świadczy otrzymanie w 2019 roku Nagrody Honorowej imienia Jerzego Giedroycia ustanowionej przez Senat Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. To o takim efekcie, takim skutku nieświadomie pisał młody jeszcze autor do ojca w 1984 roku – Prowadzę raczej życie wewnętrzne, zewnętrzny skutek mające w dalszej perspektywie.
O ile łatwiej byłoby mu stać przy swoich racjach, mając świadomość korzeni.
A ilu, nie mając ich, poddało się? Ilu poddaje się nadal i idzie z prądem, przed czym przestrzegał Zbigniew Herbert – „Płynie się zawsze do źródeł, pod prąd. Z prądem płyną śmiecie”.
Autor całe życie szedł pod prąd, ale dopiero dotarcie do źródła, dało mu odpowiedzi na fundamentalne pytania o sens – dlaczego, po co i w jakim celu?
A mnie nachodzi pytanie do autora: czy odnalazł nareszcie to, czego poszukuje każdy – poczucie spełnienia?
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Rodzina z niepamięci – Zbigniew Gluza
Wydawnictwo Ośrodek Karta , 20120 , 184 strony
Literatura polska
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Biografie powieść bograficzna, Wspomnienia powieść autobiograficzna
Dodaj komentarz