Teoria zbrodni uprawnionej – Marek Gaszyński
Wydawnictwo Nowy Świat , 2011 , 400 stron
Literatura polska
Po przeczytaniu tej powieści, zadanie sobie pytania – Czy można Zbrodnię i karę Fiodora Dostojewskiego napisać na nowo? – byłoby zbyt proste. Po licznych adaptacjach i „wariacjach na temat” zarówno filmowych, jaki i muzycznych czy literackich, muszę sobie zadać pytanie – Czy dobrze zostało to zrobione? Dla autora „dobrze” oznacza spełnienie kilku podstawowych warunków, by nie być tylko odtwórczym, ale przede wszystkim twórczym w swoim przekazie. Używa do tego kwestii-kluczy, które wkłada w usta swoich bohaterów. Tak było i z uzasadnieniem sięgnięcia po to klasyczne dzieło, którego wątek przewija się przez całą powieść, a o którym główny bohater Norbert mówi – …to nie może być żadne kino akcji – zabił, ucieka, strzelaniny, pościgi samochodowe. Jak się bierzemy za Dostojewskiego, to musi być dramat, problem moralny, to musi być mądre, a przy tym naturalnie także atrakcyjne, ciekawie opowiedziane.
I był dramat.
Pod innym, ale adekwatnym do treści, tytułem – Teoria zbrodni uprawnionej. Rozpisany na dwa akty-rozdziały ze scenami-podrozdziałami, z posłowiem-epilogiem oraz wykazem osób biorących udział w powieści-tragedii. Sceną natomiast był okres komunistycznej Polski i kapitalistycznej Kanady począwszy od końca lat 50. Czasy, w których prawie każdy, jeśli nie wszyscy, spośród dorosłych Polaków, był przez sam fakt życia w PRL zmuszony do wyboru miejsca do budowania przyszłości. Zgoda na Polskę była początkiem nowych decyzji, wtórnych do tej pierwszej, czasami pogrążających w bagnie uzależnień i kompromisów, a czasami skazujących na wykluczenie ze społeczeństwa poprzez różnego rodzaju represje, włącznie z morderstwem, ze strony rządzącej władzy. Był więc w powieści bohater negatywny – Piotr Pawłowicz, profesor akademicki i tajny oficer Urzędu Bezpieczeństwa popełniający zbrodnię wykluczenia niewygodnej osoby z własnego otoczenia i jego ofiara – Norbert Piasecki, student Filologii Polskiej, wyeliminowany ze środowiska studenckiego, ze społeczeństwa i wreszcie z kraju. Był więc i problem moralny – Czy profesor, wykorzystujący ówcześnie obowiązujący kodeks, miał prawo zniszczyć życie młodego chłopaka?
Ale autor na tym problemie nie poprzestał.
Wprowadził element nieprzewidywalności, który nie pozwolił zamierzonej i zaplanowanej zbrodni spełnić się do końca. Czynnik, który pozwolił Norbertowi przeżyć i żyć. I to jak żyć! W Kanadzie, wolnym kraju, bez represyjnego i policyjnego ustroju, za to z możliwościami, które student w pełni wykorzystał. Przede wszystkim cieszył się z wolności samostanowienia o sobie, planował nieograniczoną niczym przyszłość, zdobył oddanych przyjaciół i ogromny majątek, pozwalający mu na realizację marzeń. Paradoksalnie osiągnął to, czego w Polsce nie zdobyłby nigdy. Tym samym autor zadał pytanie – Czy ostatecznie pozytywny cel, wynik, efekt nie degraduje czynów (zarówno tych haniebnych jak i szlachetnych) do obojętnych, skoro rządzi wszystkim jakaś wielka siła, nieokreślona siła, która i tak doprowadzi do postępu, bez względu na to, czy człowiek postępuje etycznie, czy haniebnie?
Jest się nad czym zastanawiać w tej powieści!
Przy tym ciekawie opowiedzianej, w scenerii socjalistycznej Polski, w której wybory moralne były codziennością, z odtworzeniem życia studenckiego i akademickiego, atmosfery świata artystycznego i jednocześnie państwa represyjnego, na tle toczących się wydarzeń politycznych i historycznych skontrastowanych z wolnością jednostki w kanadyjskim państwie. I mimo, że autor chciał uciec od elementów sensacyjnych, to jednak one są! Powiem nawet, że nadają powieści niezbędnego klimatu życia Polaków w stałym zastraszeniu, które mogło się skończyć, tak jak w przypadku studenta Norberta, porwaniem z ulicy, pobiciem, ukryciem zbrodni, odebraniem tożsamości i zatarciem wszelkich śladów istnienia chłopaka.
Był więc dramat, był nie jeden, ale kilka problemów wyboru moralnego, sensacyjnie, ciekawie i mądrze opowiedziane i było to, na czym autorowi najbardziej zależało – moje próby odpowiedzi na postawione pytanie zaczerpnięte z klasyki, ale w nowej scenerii i w nowej odsłonie.
Skłamałabym, gdybym odpowiedziała, że długo się nad tym zastanawiałam. Odpowiedź znałam już w momencie przeczytania tytułu tej powieści. Nie ma dla mnie czegoś takiego jak zbrodnia uprawniona. Żadnej zbrodni nie jestem w stanie usprawiedliwić, chociaż mogę zrozumieć jej powody. Nawet tej popełnianej w szlachetnym celu i z uzasadnionych przesłanek. Zwłaszcza z tego powodu. A zdawanie się na teorię użyteczności zbrodni Hegla, to poddanie się zwątpieniu w niemoc jednostki w tworzeniu postępu ludzkości.
Po co mi było w takim razie czytać tę powieść, skoro nie zmieniła moich poglądów?
Odpowiedź znalazłam w tym zdaniu – Obejrzyjcie „Zbrodnię i Karę” dwa razy, a potem cieszcie się, że mieszkacie w Nowym Jorku, a nie w północnej Rosji. Parafrazując – Przeczytajcie Teorię zbrodni uprawnionej, a potem cieszcie się, że mieszkacie w Rzeczpospolitej Polskiej, a nie w PRL. Kraju mojego szczęśliwego dzieciństwa, który odnalazłam w niedawno czytanej książce Grażyny Treli Obrazki z Nebraski, widzianego oczami dziecka, nieświadomego, że miało ono drugie, ponure oblicze, łamiące życiorysy ludzi.
Cieszę się więc, doceniam i staram się mądrze dokonywać wyborów.
Autor znany jest przede wszystkim jako dziennikarz radiowy, prezenter muzyczny i autor tekstów popularnych piosenek. Jedną z nich jest Sen o Warszawie, tak kontrastowo ukazanej do tej opisanej w powieści. Dlaczego? Na to pytanie odpowiada w Blogu Życia Warszawy.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: książki w 2011
Dodaj komentarz