Pokonaj swoje demony – ojciec Łazarz
Przełożył ks. Jarosław Czuchta
Wydawnictwo M , 2014 , 127 stron
Literatura egipska
Daleko, daleko, za lasami i rzekami, bo aż w Górnym Egipcie w okolicach wybrzeży Morza Czerwonego znajduje się najstarszy klasztor egipski założony przez współtwórcę ruchu monastycznego ( a dokładniej twórcę anachoretyzmu), św. Antoniego Wielkiego.
W znajdującej się przy nim pustelni żyją w odosobnieniu mnisi i kapłani Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego (Prawowiernego). Prowadzą życie ascetyczne, ukierunkowane na Boga, przepełnione modlitwą, pracą i prostotą. Są tylko oni, Bóg, demony (dosłownie i w przenośni) i pustynia.
Brzmi trochę jak bajka, bo aż trudno uwierzyć, że w XXI wieku i czasach globalizacji istnieją jeszcze takie miejsca wyciszenia, w których czas zatrzymał się w miejscu. A jeszcze trudniej, że groty na pustyni mają cały czas swoich lokatorów, uciekających przed światem materialnym.
Do takiego właśnie miejsca trafił w wieku czterdziestu lat pewien Australijczyk, który przyjął imię Łazarz. Chciał, by jego symbolika biblijna nawiązywała metaforycznie do jego życia, w którym umarł i narodził się ponownie. Umarł dla świata jako wykładowca uniwersytecki, ateista wychowany na dziełach Karola Marksa i Zygmunta Freuda, materialista wzrastający w przekonaniu, że religia jest swego rodzaju lekarstwem na chorobę, z którą człowiek sam nie potrafi sobie poradzić, naturalista pewny słuszności teorii Wielkiego Wybuchu i wreszcie człowiek opuszczony, zagubiony, nieszczęśliwy i ciągle poszukujący. A narodził się dla Boga jako mnich i kapłan, dążący do nieustannej relacji z nim i ostatecznie odnajdujący wewnętrzny spokój (nazywa go pokojem ducha) zbudowany na pewności odnalezienia miejsca, które przeznaczył dla niego Bóg.
Czterdzieści lat trwała długa droga (w sensie geograficznym i duchowym) do szczęścia. Od wykładowcy do mnicha. Z Australii do Egiptu. Od ateizmu do wiary. Od zadufania do pokory. Od materializmu do ascetyzmu. I właśnie o tym zawiłym dochodzeniu, o czynnikach determinujących, o wyborach decydujących i konsekwencjach prowadzących do jaskini pustelnika jest ta książka. Zawiera ona zapisy rozmów z ojcem Łazarzem, w których opowiada o swoim dzieciństwie, rozczarowaniach okresu dorastania, o śmierci matki, której rolę przejęła Maryja, o objawieniach i demonach, o radościach obcowania z Jezusem, o walce wewnętrznej ze słabościami i rutyną oraz prostym, codziennym życiu na pustyni. Ku mojej uldze nie okazał się mówcą filozofującym. Jego wypowiedzi rozwijane opowieściami o życiu eremity, a dotyczące jednak trudnych zagadnień, jak śmierć, Bóg, wiara, modlitwa, wola boża, były opowiedziane prostym językiem, trafiającym i do umysłu, i do serca. Tłumaczył swój wybór, wyjaśniał styl życia skupiony na modlitwie, Bogu i pracy tak, jak żył. Prosto, niemalże ascetycznie, często poprzez przykłady wydarzeń z własnego życia mające charakter dowodu i pouczenia.
Przysłuchiwałam się mu z ogromną uwagą również dlatego, że od czasu do czasu pokazywał mi kierunek, w którym warto podążać. Trud, który warto podjąć. Radę, z której warto skorzystać. Miał w sobie siłę słowa popartą własnym życiem – że jeśli bardzo pragnie się, to można. Nie przeszkadzała mi w tym obca mi liturgia Kościoła koptyjskiego, bo poddanie się woli bożej, konieczność modlitwy, walka z pokusą grzechu sprowadza wiele wyznań do wspólnego mianownika, z którego warto czerpać doświadczenie i wiedzę bez względu na różnice wyznaniowe. Ale to, co wyniosłam najważniejszego z opowieści ojca Łazarza to zmiana przekonania, że mnisi poprzez wyrzeczenia ( w moim pojęciu) mają dużo trudniej niż osoby świeckie. Miał zupełnie odmienne zdanie na ten temat, mówiąc – Dla mnie izolacja, jaką daje pustynia i cisza tu panująca, są sposobem na to, aby wsłuchiwać się w głos Boga. Ludziom powiązanym kulturowo i uwikłanym w stosunki społeczne dużo trudniej go słyszeć, a tym bardziej stale skupiać się na nim. Zwłaszcza młodym ludziom – żyjąc w świecie, mają dużo więcej trudności i prób, którym zostają poddani. Jak bardzo przegrywają, świadczy postępująca sekularyzacja społeczeństw. To zjawisko zaczyna być już bardzo widoczne w Polsce. Jej niszczące działanie, niedające nic w zamian, obserwuję u mojej zaprzyjaźnionej młodzieży. Dobrze więc, że dla jednych odosobnienie jest błogosławieństwem, ochroną, wolnością i dobrem, by inni mogli w chwilach zagubienia, wahania, zwątpienia odnaleźć środek ciężkości dynamicznie pędzącego świata.
Pozostaje pytanie – Ku czemu?
A tutaj mogłam zobaczyć i, tym razem, posłuchać ojca Łazarza oraz obejrzeć miejsce, w którym żyje.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fakty reportaż wywiad
Tagi: religia
Dodaj komentarz