Inna dusza – Łukasz Orbitowski
Wydawnictwo Od Deski Do Deski , 2015 , 429 stron
Seria Na F/Aktach
Literatura polska
Wsiąknęłam w tę opowieść!
Z dwóch powodów. Po pierwsze to powieść dokumentalna wydana w serii, o której wyczerpująco wypowiedział się Tomasz Sekielski, właściciel wydawnictwa, którego nazwa brzmi jak mój blog, na okładkowym skrzydełku:
Nie ma dla mnie nic piękniejszego niż powieść pisana przez życie wyłaniające się z mroku duszy człowieczej. To w ujęciu metaforycznym, a dosłownie, przez życie ukrywane w czterech ścianach lub toczone na ulicach, między blokami czy kamienicami. W tej powieści, w blokowisku bydgoskiej dzielnicy Fordon w latach 90. zapomnianej przez kulturę, edukację, opiekę społeczną i zakład energetyczny, co widać było najbardziej po zmroku. I nie było tam nikogo, kto by tę duszę błędną, osamotnioną ukierunkował, zaopiekował się, wsparł, zrozumiał i, z beznadziei dni podobnych do siebie, wyprowadził.
Nadał sens.
Wtedy budzi się w człowieku inna dusza. Bo w każdym drzemie coś takiego, tylko w jednym się budzi, a w drugim nie budzi, i tyle – przekonywał mnie Jędrek, jeden z głównych bohaterów tej historii. Chłopiec, dla mnie jeszcze dziecko, w którym ta dusza się obudziła. Otworzyła oczy, poszybowała do góry, gdzieś nad karkiem właściciela i tylko obserwowała bieg wydarzeń. To, co nastąpiło później, było dla mnie zaskoczeniem i ogromną dezorientacją w rozwoju sytuacji. Musiałam odłożyć na moment książkę, żeby odpowiedzieć sobie na palące pytanie – co się właściwie tak naprawdę stało?! W amerykańskich filmach w takich momentach pojawia się wiązka emocjonalnych przerywników, o których sobie wprawdzie tylko pomyślałam, ale też pomogło! Bo było sobie trzech przeciętnych nastolatków w wieku czternastu i piętnastu lat – Darek, Krzysiek i Jędrek. Kumplowali się. Spędzali ze sobą czas po szkole. Jeździli na rowerach, robili wypady za miasto i chodzili do siłowni. Darek z Jędrkiem byli nawet kuzynami. Ich rodzice znali się i odwiedzali. Nie wyróżniali się niczym szczególnym na tle innych rodzin lat 90. Nawet tym, że ojciec Krzyśka był alkoholikiem. Jednym zdaniem – przeciętne życie w blokowisku. Na swój sposób monotonne i może dlatego to, co stało się później, kiedy obudziła się inna dusza w Jędrku, wstrząsnęło mieszkańcami Bydgoszczy i mną.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że to również powieść psychologiczna.
I to jest drugi powód wsiąknięcia w tę historię o nastolatku, w którym tkwiło coś, czego nie potrafił określić i z czym nie mógł dać sobie rady, mimo że próbował, że starał się, mając jedno pragnienie – to siedzi we mnie, i siedzi, i puścić nie może, a ja bym chciał, żeby ktoś mnie zabrał i wyleczył. Niech wyjmie ze mnie to straszne coś. Autor spójnie ukazał jego osobowość, tok myślenia, czyny, postawy i zachowanie z dwóch punktów widzenia – jego przyjaciela, Krzyśka prowadzącego narrację w pierwszej osobie i narratora zewnętrznego obserwującego Jędrka i pozostałych bohaterów powieści. Ich naprzemienność w rozwijaniu fabuły miała mi ułatwić odpowiedź na ukryte pytanie w niej – dlaczego w człowieku budzi się nagle inna dusza?
Nie otrzymałam jej.
I nie miałam jej otrzymać. Autorowi nie o to chodziło. Starał się oddać tajemnicę wielkiej niewiadomej tkwiącej w psychice człowieka i to mu się udało.
Udało mu się coś jeszcze.
Stworzył również powieść społeczno-obyczajową oddającą klimat lat 90. nie tylko w Bydgoszczy, ale i w Polsce okresu przemian ustrojowych. Wymagało to od niego nie tylko zebrania materiałów dokumentalnych na temat sprawy Jacka Balickiego, pierwowzoru Jędrka, ale i szczegółów życia codziennego w tamtych latach, wiarygodnie ukazujących czytelnikom z młodszego pokolenia, co się wtedy jadło, piło, paliło, oglądało, słuchało, w co się grało i ubierało, jak spędzało czas i o czym marzyli Polacy komentujący ówczesną sytuację społeczno-polityczną, w której Polak jest jak człowiek po wylewie: musi nauczyć się mówienia, chodzenia, mycia się i wszystkiego innego od początku. A wszystko to po to, by dogonić Europę. Dostosował do jej fabuły nawet spis treści, którego tytuły są tytułami piosenek ówcześnie ukazującymi się na rynku muzycznym, których treść opowiada o tamtym okresie i ludziach tamtych lat. Myślę, że dla zorientowanych muzycznie nie będzie wielkim problemem przypisać do nich wykonawców. Dzisiaj to przecież klasyka i kawałek polskiej, muzycznej historii.
Ja miałam łatwiej, bo na drugiej stronie autor umieścił „ściągę” w postaci spisu pełnych opisów włącznie z nazwą płyty i rokiem premiery. Z przyjemnością przypominałam sobie po kolei te przeboje.
Powieść łyknęłam na dwa kęsy, w dwa popołudnia, ale pisać o niej nie jest mi łatwo. Trudno analizować warstwę psychologiczną powieści bez zdradzania kluczowych wątków kryminalnych. Całą przyjemność czytania wzięłam z całkowitej niewiedzy, co tak właściwie trafiło przed moje oczy. Nikt mi jej nie polecał, nigdzie o niej nie czytałam, nie wiedziałam, że powieść została nominowana do Nagrody Nike 2016, nie znałam sprawy Jacka Balickiego, poza jednym, niepozornym komunikatem zostawionym w postach dla gości na stronie mojego blogowego profilu fejsbookowego:
Od kiedy prosi się autora o pozwolenie na promowanie książki? – pomyślałam w pierwszym momencie, a w drugim – co to za książka i kim jest autor, że aż tak? To wystarczyło, żebym zapamiętała tytuł i przy pierwszej okazji nabyła ją. Niezbadane są drogi czytelnika do książki, ale tym razem była ona jej warta! O zgodę na pisanie o tej książce nie prosiłam, a przecież to też jest jedna z form promocji.
Polecam ją zatem bez pozwolenia!
Jeśli pozostałe pozycje z tej serii są tak dobre, jak ta powieść, to mam ochotę na więcej.
Spośród wielu przebojów lat 90. widniejących w spisie treści powieści, ta piosenka jest dla mnie jak wino, im starsza, tym lepsza, tym bardziej aktualna.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: książki w 2016
Dodaj komentarz