Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Wędrówka z Ablem – Anna Badkhen

21 marca 2019

Wędrówka z Ablem: podróż z nomadami przez afrykańską sawannę – Anna Badkhen
Przełożyła Maria Białek
Wydawnictwo Kobiece , 2017 , 388 stron
Literatura amerykańska

   Wędrówką jedną życie jest człowieka!

   Tak pisał i śpiewał Edward Stachura. Diogenes w chodzeniu upatrywał lekarstwo na wszystko. Współcześni lekarze szwedzcy w pozycji popularnonaukowej Projekt zdrowie na nowo odkrywają, że ruch to zdrowie. A Zbigniew Herbert zachęcał:

Ten cytat, otwierający przepiękną i wielowymiarową (filozoficzną, kulturową, psychologiczną, literacką, polityczną, geograficzną) relację wędrówki autorki z Fulanami, zapowiadał dość nietypową publikację w jej dorobku. Zastanawiałam się – skąd u tej reportażystki wojennej nagłe zainteresowanie „nudną” marszrutą? Czyżby chęć ucieczki od coraz bardziej niezrozumiałego świata, którego twarz nienawiści poznawała w punktach zapalnych Bliskiego Wschodu, Azji Środkowej i Afryki? A może chęć nauki? Potrzeba zaczerpnięcia  z wiedzy kultury inaczej postrzegającej świat, którą można zdobyć tylko dzięki bardzo długiej wędrówce z ludźmi wędrującymi od zawsze? W jakiejś mierze zmęczenie materiału czyli psychiki też, ale głównym powodem był (nigdy nie zgadłabym!) zawód miłosny. Pustkę pozostawioną przez ukochanego postanowiła zachodzić. Szukała więc nie tylko wiedzy, lecz także swoistego uzdrowienia. Weszła do rodziny wędrującego ludu Fulanów, przyjęła imię Anna Ba i spróbowała zsynchronizować własne tempo z metrum udoskonalanym przez kolejne tysiąclecia. Chciała poruszać się wraz z przegonem (tak określała wędrówkę z bydłem) po Sahelu, której wielomiesięczną  trasę umieściła na dołączonych mapkach:

Pragnęła poddać się cyklowi pojawiających się kolejnych gwiazdozbiorów, których konstelacje oznaczały nadejście miesięcy pełnych wiatrów, tygodni mżawki lub dni ulew, początek bezlitosnych upałów albo wilgotnych nocy. Ten rytm nadała swoim wspomnieniom, zaczynając od Wyczekiwania na deszcz, a potem Pory deszczowej, by zakończyć Przeprawą. Autorka była w nich bardzo uważną i empatyczną obserwatorką, ale nie mogę napisać, że reporterką. Bardzo osobisty ton opowieści o życiu wraz z Fulanami czyniła ją bardzo intymną, nostalgiczną, zmysłową w opisach, delikatną, liryczną, poetycką. Wręcz na granicy realizmu magicznego. Tę kruchość podkreślały dodatkowo rysunki o delikatnej kresce ludzi, zwierząt i krajobrazów.

W swoich retrospekcjach często sięgała do własnych doświadczeń w innych krajach, z innymi ludźmi, by porównać i pokazać różnice, choć częściej podobieństwa. Sięgała do myśli filozoficznej lub dzieł znanych reportażystów, pisarzy i podróżników, spośród których często cytowała Ryszarda Kapuścińskiego. Prozę życia zaczarowywała opowiadaniami, legendami i mitami pełnymi dżinów, wakuli, pyłowych diabłów i wodnych demonów. Ale to z Biblii wyłuskała historię Kaina i Abla, by tego ostatniego przedstawić jako protoplastę ludów wędrownych i umieścić symbolicznie w tytule. Spoglądając na zjawisko wędrówki, sięgała do prehistorii, by cały ten mikrokosmos zmieścić w osobie Umaru – głowie fulańskiej rodziny. Zauważała i doceniała wyjątkowość i niecodzienność obcowania z żywą historią nomadów, których księżycowy krajobraz Sahelu został wyrzeźbiony z cykli – rytmu zaczerpywanego i wypuszczanego powietrza, dobowych procesji ciemności i światła, tygodni zabójczego skwaru i deszczowej absolucji, klęski suszy i głodu na zmianę z okresami urodzaju i dostatku, na którym przewodnik wędrówki Umaru szukał wskazówek na nocnym niebie, kierując się innymi koordynatami, skalibrowanymi w w inny sposób, powołanymi do istnienia miliardy lat przed powstaniem Ziemi.

   To wszystko sprawiało, że chciałam tam z nimi być!

   Chciałam wędrować razem z nimi. Poczuć się cząstką prehistorii. Złapać jeden rytm bicia serca całej ludzkości od pradziejów. Pochłaniać mądrość Umaru i jego rodziny. Leżeć pod gwiazdami afrykańskiego Sahelu, czekając na wyzwolenie, oświecenie, spokój umysłu, ukojenie duszy.

   Nic z tego autorka nie osiągnęła.

   Piękno i uroda widzianych obrazów potęgowały jej ból serca. Przez liryzm jej opisów od czasu do czasu, przebijały się, początkowo nieśmiało, a  potem z coraz większą częstotliwością, wyrazistością i siłą, brzydkie plamy przypominające nierealny kleks współczesności w starożytnej scenerii. Głód, terroryzm, choroby, bydłokrady z bronią palną, rozbite rodziny uciekające przed wojną, wysoka umieralność dzieci, utrata starej wiedzy i zanik tradycji, ucieczka młodych do miast, zmiany klimatyczne, o których Fulanie nigdy nie słyszeli, ale umieli opisać ich symptomy z naukową precyzją. Jeśli do tego momentu miałam problem z rozstrzygnięciem sporu o istnienie lub nie istnienie globalnego ocieplenia, to Fulanie rozwiali moje wątpliwości, opowiadając o tym, że w ostatnich latach wiatr stał się gorętszy, silniejszy i niósł ze sobą więcej piasku z Sahary. O tym, że opady deszczu, na które nigdy nie można było liczyć, stały się jeszcze bardziej kapryśne. O tym, że susze, z ktorymi zawsze trzeba było się liczyć, teraz nawiedzały busz z coraz większą częstotliwością. O tym, że pory roku, kiedyś posłuszne gwiazdom, teraz wypadły z torów.

   Oto wiarygodne źródło prawdy!

   Ujrzałam, co straciłam. Co, my, jako ludzkość, straciliśmy i tracimy z każdym dniem i z każdym krokiem naszej wędrówki. Pozostało słabe bydło. I człowiek: oszołomiony, głodny, kurczowo trzymający się tradycji, która zdawała się gwałtownie przegrywać z tym, co nowe, i znajdować się na drodze do samowymarcia.

   Tak pięknie rozpoczęta wędrówka ku uzdrowieniu jednostki okazała się koszmarnym marszem ku samozagładzie ludzkości.

   Byłam zrozpaczona, rozczarowana i wściekła, ale też pod urokiem sposobu narracji, bym właśnie tak się poczuła. Bym przejrzała. I pewnie smutek, który ogarnął mnie po tej wędrówce z autorką i Fulanami, pozostałby we mnie na długo, siejąc ziarno defetyzmu, gdyby nie przebłysk optymizmu i nadziei na uratowanie siebie poprzez wzajemne wędrówki w nasze życia. Towarzyszenie, wspólne wędrowanie, przenikanie i odnajdywanie jednego, wspólnego rytmu serc. Nasza wędrówka, nasz ruch naprzód, nieregularny, wrażliwy, nieustanny, ma cel – podniesienie na duchu, wybawienie, zbilansowanie ideału wytrzymałości praktyką miłości. Znowu miłość, kolejna pozycja i autor, podkreślający jej rolę i znaczenie w naprawianiu świata.

   Wyznacznik przetrwania nas i naszego świata.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Książkę wybrałam spośród bestsellerów księgarni Tania Książka.

Wędrówka z Ablem. Podróż z nomadami przez afrykańską sawannę [Anna Badkhen]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE


Nigdy nie słyszałam tej piosenki w takiej aranżacji.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Podróżnicze

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *