Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Czarny deszcz – Masuji Ibuse

21 marca 2019

Czarny deszcz – Masuji Ibuse
Przełożył Mikołaj Melanowicz
Wydawnictwo Książka i Wiedza , 1971 , 331 stron
Literatura japońska

W Kobatake było ponad dziesięć osób cierpiących na chorobę atomową, ale do dziś przeżyły zaledwie trzy, między innymi Shigematsu.
To duże szczęście, bo 6 sierpnia 1945 roku, kiedy na Hiroszimę Amerykanie zrzucili bombę atomową, był tam. Prawie pięć lat po wojnie nadal żył. A mimo to nie miał poczucia spokoju. Nosił w sercu ciężar, którego przyczyną była kuzynka Yasuko. Dziewczyna, która według opiekuna i jego żony Shigeko, powinna wyjść już za mąż. Jednak, kiedy dochodziło do rozmów na ten temat z rodziną kandydata na męża, zawsze pojawiała się niszcząca plany plotka o rzekomej chorobie atomowej Yasuko. Na nic się zdawały tłumaczenia i wyjaśnienia, że dziewczyna w momencie tragedii przebywała poza miastem o ponad dziesięć kilometrów od centrum wybuchu. Aby udowodnić ten fakt, Shigematsu postanowił sporządzić kopię dzienników, swojego i Yasuko, które prowadzili w tamtym traumatycznym czasie, by przekazać je swatce.
I w tym momencie kończy się fabuła powieści podyktowana wyobraźnią autora.
Wokół motywu zamążpójścia podopiecznej małżeństwa Shigematsu i Shigeko, autor zbudował naturalistyczny obraz piętnastu dni tragedii Japończyków. Przez dwa lata zbierał materiały, przeczytał wszystkie dostępne dzienniki i relacje świadków, wysłuchał opowieści ludzi – jak przeczytałam w nocie od tłumacza. Zgromadzone i poznane dane oraz fakty wplótł w powieść jako osobisty dziennik Yasuko, Pamiętnik ofiar bomby atomowej Shigematsu, notatkę Shigeko Jak się odżywialiśmy w Hirosimie w czasie wojny oraz rękopis Kronika zniszczenia Hirosimy, spisana przez Iwatake Hiroshi z rezerwowej wojskowej służby medycznej. Dzięki temu zabiegowi odtworzył w formie powieści dokumentalnej dzień po dniu, dokładnie i ze szczegółami koszmar momentu wybuchu bomby, jej wygląd, zachowanie i niesiony przez nią śmiertelny, czarny deszcz, reakcje Japończyków, tragedię ofiar, próby wyjaśnienia zdarzenia oraz usilnego powrotu do normalności.
To były przerażające opisy!
Przekazane z naturalistyczną dokładnością. Silnie oddziaływające emocjonalnie. Cierpienie, ból, dezinformacja, załamania psychiczne, śmierć, odór i widok trupów, które zaścielały ziemię tworząc koszmarną mozaikę; jedne spalone do kości w górnej części ciała, z innych nie pozostało nic poza jedną ręką i jedną nogą, inne znowu leżały twarzą do ziemi ze spalonymi całkowicie nogami. Niosła się od nich jakaś dziwna, nieznośna woń. A wśród nich błądzące na wpół żywe, dużo bardziej przerażające człekokształtne istoty, których ciała do złudzenia przypominały grzebień indyka, a skóra odpadała całymi płatami podobnymi do kartek przetłuszczonego papieru.
I najbardziej smutne – nieświadomość zabójczego promieniowania.
Ludzie, w poszukiwaniu najbliższych, masowo udawali się do Hiroszimy, ulegając napromieniowaniu, by po powrocie na prowincję – umrzeć. Umierali również ci, którzy zawodowo nieśli pomoc ofiarom – lekarze, pielęgniarki i ratownicy. Autor w swojej relacji dociera wszędzie. Wplatając w opowieść historie, losy i wypowiedzi postaci drugoplanowych, ukazuje różne postawy ludzi w traumatycznej i skrajnej sytuacji oraz ich różnorodne zachowania w momencie trudnych wyborów moralnych. Od altruistycznych po bardzo egoistyczne. Autor ich jednak nie ocenia, nie piętnuje i nie krytykuje. Tak obiektywnie buduje każdą trudną sytuację, by czytelnik również miał problem z oceną moralną postępowania poszczególnych osób. Stara się być bezstronnym obserwatorem i posłańcem opisywanej tragedii, licząc na zbudowanie przez czytelnika jednego wniosku – nigdy więcej wojny. To swoje przesłanie podkreśla tylko w dwóch momentach, wkładając do ust Iwatake dwa zdania – Nawet „niesprawiedliwy pokój” lepszy jest od tak zwanej sprawiedliwej wojny oraz Ten szum w uszach nie ustaje ni dniem, ni nocą, dudni w nich coś nieprzerwanie jak pogłos gongu w odległej świątyni buddyjskiej, który dla mnie brzmi niby dzwon ostrzegawczy, wołający o zakaz broni atomowej.
Te dwa niepozorne zdania są jak serce dzwonu w tej powieści, które nieustannie bijąc, nie pozwalają zapomnieć o konsekwencjach ewentualnej wojny jądrowej.
Warto się w nie uważnie wsłuchać.

Książkę wpisuje na mój top czytanych w 2015 roku.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

 Tutaj obejrzałam film dokumentalny o Hiroszimie, a potem film Kuroi Ame inspirowany powieścią Czarny deszcz.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść historyczna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *