Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Białoruś: kartofle i dżinsy – Małgorzata Nocuń , Andrzej Brzeziecki

21 marca 2019

Białoruś: kartofle i dżinsy – Małgorzata Nocuń , Andrzej Brzeziecki
Wydawnictwo Znak , 2007 , 228 stron
Literatura polska

   Płynąc promem do Szwecji poznałam Andrieja, Białorusina, lekkoatletę, którego celem był udział w międzynarodowych zawodach sportowych organizowanych w Norwegii. Rozmowa z nim zaczęła się od tego samego pytania, którym rozpoczyna się książka-reportaż: Dlaczego Białorusini rozmawiają po rosyjsku, nie macie własnego języka? Andriej uśmiechnął się i wzruszył ramionami, a potem było miło, sympatycznie i wesoło.
   Tak też zaczyna się opowieść o Białorusi. Wesoło jak w komedii, bo kariera polityczna Aleksandra Łukaszenki przypomina karierę Nikodema Dyzmy. Dyrektor sowchozu, słynącego z uprawy kartofli, bijący swoich podwładnych , o posturze i mentalności bazarowej baby, wzbudzający niedowierzanie i prowokujący podśmiewywanie się z wiejskiego głupka opozycji i pozostałych deputowanych w rządzie. Wśród wyborców zdobył jednak zaufanie. Jako syn ludu, mówiący prostym i ekspresyjnym językiem, obiecywał suwerenny, szczęśliwy, demokratyczny kraj pod swoimi rządami. A ludzie stali i słuchali. Po ich policzkach ciekły łzy.
Po zdobyciu prezydentury przestano żyć ironią, bo pojawiły się jaskółki groteski: zbieranie kwitów, wspieranie ideologii poglądami Hitlera, dymisjonowanie ministrów, przesuwanie terminów wyborów, pobicia opozycjonistów. Z czasem, niezauważalnie absurd przeszedł w dramat jak w dobrym thrillerze: likwidacja symboli narodowych, rugowanie języka białoruskiego, znikanie niewygodnych dziennikarzy i opozycjonistów, zamykanie gazet, powołanie gwardii przybocznej szkolącej się na kryminalistach, często z ich śmiertelnym zejściem, fałszowanie wyborów i referendów, stworzenie szwadronu śmierci, wykonującego wyroki na rozkaz z góry.
   Zrozumiałam dlaczego Andriej nie podjął tematu. Bał się tak, jak boi się większość narodu, która woli się cieszyć tym co jest, byle nie było wojny, bo demokracja to chaos.
   Młode pokolenie, dla którego znakiem wolności jest kolor dżinsu, nauczyło się żyć obok państwa kartofli: rozmawiać w alternatywnym języku białoruskim, kończyć alternatywne liceum z wykładowym białoruskim, słuchać alternatywnej muzyki, chodzić do alternatywnego teatru, czytać alternatywne książki. Żyć w podziemiu Niezależnej Republiki Marzeń – N.R.M. To również nazwa zespołu, który śpiewa po białorusku o schizofrenicznej Białorusi.
Jako Polka z historią swojego narodu jestem całym sercem z nimi. Wytrzymajcie!
ŻYWIE BELARUS!

Miensk-Minsk

Przekład Jan Maksymiuk

Drodzy mińszczanie i goście stolicy,
chcę wam się zwierzyć z pewnej tajemnicy:
Mówiąc krótko, to dziw, ale „c’est la vie”,
żyjemy w stolicy jak ród dwojga krwi.

Refren:
Żyjemy jednocześnie
w dwóch rewirach,
Od rozdwojenia jaźni
mamy świra.
Dlaczego nie możemy
sobie uszyć
z Mieńska i Mińska jednej
miejskiej koszuli?

Miasto Mieńsk to pierwsze z owych dwojga miast,
dziś nie ma go na mapach ziem i gwiazd.
To miasto żyje w sercu, żyje w głowie
niektórych z miasta, co się Mińskiem zowie.
W tym Mińsku musisz być zameldowany
i masz z betonu pałac i parkany,
kamienic zrujnowanych zwidne cienie,
i twego dzieciństwa przeminione dnie.

Refren:
Żyjemy jednocześnie
w dwóch rewirach,
Od rozdwojenia jaźni
mamy świra.
Dlaczego nie możemy
sobie uszyć
z Mieńska i Mińska jednej
miejskiej koszuli?

W Mińsku są ulice, że tylko się schować,
na przykład Kolektorska i Bazowa –
tu naród twój posłuszny wykonuje
wielkie zadanie i swą dolę kuje.
A w Mieńsku tak przyjemnie iść i marzyć,
kiedy w sklepikach światła się rozjarzą.
Tam się wieże kościołów pną do góry,
tam bruk i dachówka, podwórza i mury.

Refren:
Żyjemy jednocześnie
w dwóch rewirach,
Od rozdwojenia jaźni
mamy świra.
Dlaczego nie możemy
sobie uszyć
z Mieńska i Mińska jednej
miejskiej koszuli?

W Mińsku wszystko się miesza, chleb i maca,
Wielki Październik i Bogurodzica,
pijana łza i taka mjuzik-sieczka,
że na nic actimel i kościelna świeczka.
No a na Mieńsk nie można nic poradzić,
nie można go zrujnować lub wysadzić,
Twój Mieńsk nie spłonie i nie zgnije,
a będzie w tobie żyć, dopóki ty żyjesz.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Fakty reportaż wywiad

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *