Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Woda różana i chleb na sodzie – Marsha Mehran

21 marca 2019

Woda różana i chleb na sodzie – Marsha Mehran
Przełożyła Teresa Tyszowiecka-Tarkowska
Seria z Miotłą
Wydawnictwo W.A.B. , 2009 , 285 strony
Literatura amerykańska

   Pomna mądrych rad wyniesionych z pierwszej części powieści, że jedzenie jest jak lekarstwo i należy je dawkować w ściśle określonych porcjach, a jego składniki dobierać do temperamentu jedzącego, postanowiłam tym razem być głucha i ślepa na jedzenie w jej części drugiej, wyczuwając, wśród orientalnych zapachów, delikatną nutę drugiego dna tej historii. Zbyt poprawnej, zbyt sielankowej, zbyt łatwo i szybko przechodzącej przez umysł.
   Jest jak w bajce. Trzy siostry, skrzywdzone przez ojczyznę i bliskich, emigrantki z Iranu, przyjeżdżają do małej miejscowości irlandzkiej, w której zakładają świetnie prosperującą kawiarnię. Najmłodsza, szesnastoletnia Lejla (Ciemne Niebiosa), poznaje idealnego chłopca, któremu to związkowi nikt nie stawia przeszkód, których młodzi by nie pokonali. Średnia, Bahar (Wiosna), zafascynowana katolicyzmem, staje się aktywną wierną Kościoła. Najstarsza, Mardżan (Koral), poznaje pana na zamku, wręcz rycerza z bajki. Społeczność bardzo przychylna, przyjmuje je z otwartymi ramionami i robi wszystko, aby ich adaptacja przebiegała bez zakłóceń. Problem nietolerancji (jakiej nietolerancji?) jest zaledwie zarysowany złośliwymi plotkami roznoszonymi przez babcie z Kółka Biblijnego. No, bajka. Podręcznikowy przykład pomyślnego procesu asymilacji imigrantów z tubylcami. Nic tylko emigrować, bo na emigracji będzie znacznie lepiej niż w rodzimym, ojczyźnianym piekiełku.
   Nie przemówiło to do mnie. Nie ze mną te numery Marsho Mehran! Nie oszukasz mnie, chowając problemy za jedzeniem. Co innego widzę wokół siebie, o czym innym czytam i o czym innym słyszę w miażdżącej przewadze. Poszukałam uważniej i… znalazłam! Jedno niepozorne zdanie wypatrzone w gąszczu innych na 231 stronie: To wygląda zbyt doskonale , żeby mogło być prawdziwe. To klucz, którym niczym wędką wyłowiłam niepozorne zdania z wypowiedzi bohaterów oraz wyrazy poutykane między jednym a drugim zachwytem nad kolejna potrawą. Zebrałam te okruchy i okruszki, które spadły z suto zastawionego stołu, powoli układając je jak puzzle w jedno przesłanie:
   Spójrzcie na nas. Przybywamy do was nie z własnej woli. Boimy się was tak samo jak wy nas. Poznajmy się. Mamy wam dużo do zaoferowania. Pomóżcie nam, a my odwdzięczymy się tym, co mamy w sobie najlepszego. Żyjmy w zgodzie, budując razem przyszłość. Chcielibyśmy, aby właśnie tak wyglądała nasza adaptacja w nowym środowisku, nasze wspólne życie.
   Jestem dla autorki czytelnikiem-stołownikiem, któremu serwuje potrawy ze szczerego serca i bez nadmiernych oczekiwań licząc na moją zdolność do reagowania na różnorodne oddziaływanie potraw. Przyprawiając je nadzieją, odwagą i wiarą daje mi możliwość swobodnego wyboru tworzenia dalszego ciągu tej opowieści. Mogę tą wyciągniętą do mnie dłoń odrzucić albo uścisnąć jak mile witanego gościa. Powitać chlebem i solą w głębokim staropolskim ukłonie.
   Bajka?
   Na to pytanie autorka odpowiada w tym wywiadzie.

text

 Zdjęcie Marshy Mehran pochodzi ze strony Random House.

Woda różana i chleb na sodzie [Marsha Mehran]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *