Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Jeszcze dzień życia – Ryszard Kapuściński

21 marca 2019

Jeszcze dzień życia – Ryszard Kapuściński
Wydawnictwo Agora , 2018 ,  184 strony
Literatura  polska

   Wiesz, reportaż i realistyczna powieść to chyba dwa brzegi tej samej rzeki.

   Te słowa usłyszał autor wstępu do tego reportażu Mirosław Ikonowicz. To właśnie w tym krytykowanym przez innych podejściu tkwi siła jego przekazu i relacji. Dla jednych niedopuszczalne beletryzowanie reportażu, a dla innych (w tym mnie) sposób przekazywania nie tylko informacji, ale i emocji.

   Autor jest w tym mistrzem!

   To dlatego po ponad czterech dekadach od pierwszego wydania w 1976 roku, jego reportaż nadal żyje. Nadal znajduje czytelników. Ba! Inspiruje reżyserów, którzy na jego podstawie stworzyli animowany dokument. Sama jego treść opiera się na faktach, kiedy w Polsce rządziła komuna, a w Afryce kraje kolonialne odzyskiwały w krwawych wojnach domowych niepodległość. To był gorący dosłownie i w przenośni rok 1975.

Autor jako jedyny korespondent z bloku wschodniego został wysłany do Angoli. Kraju, który zrzucał portugalskie kajdany. 11 listopada miał być podpisany akt niepodległościowy. Swoją realcję-opowieść z tego wydarzenia zawarł w czterech częściach. Każda odpowiadała poszczególnym etapom procesu wyzwalania. Od ucieczki Portugalczyków po krwawe budowanie nowego porządku politycznego. Każda niosąca odmienne obrazy i całą paletę emocji wojny domowej. Warstwa informacyjna była bardzo ważna. Umieszczana głównie w depeszach i w czwartej części mającej charakter encyklopedyczny, dostarczyła mi podstawowej wiedzy na temat historii Angoli, chaosu wywołanym opuszczaniem go przez Portugalczyków i innych cudzoziemców, sytuacji gospodarczej, ścierania się opcji politycznych z socjalistami i kapitalistami w tle, walk na froncie czy formułowania się nowego rządu.

   Ale jak to zostało podane!

   Chaos, upał, bezsilność, choroby, strach, niepewność, głód i śmierć to silny przekaz zbudowany między innymi za pomocą realizmu magicznego pełnego symboliki. W jego centrum umieszczał przedmioty, ludzi, sytuacje, na które inni patrzyli, ale nie widzieli. Autor precyzyjnie wyłuskiwał je z otoczenia i czynił z nich głównych bohaterów narracji.

Angoli nie opuszczali ludzie, ale drewniane miasto zbudowane ze skrzyń z ich dobytkiem ładowanym na statki. Drewniane miasto opuszczające miasto kamienne – Luandę, było samo w sobie odrębną opowieścią w tym reportażu. Jego opis skupiający się na szczegółach i przepełniony ironią wynikającą z absurdu przemawiał bardziej niż sucha notatka, ściągająca mnie do realiów zawartych w depeszy. Ten kontrast był potrzebny po to, by móc porównać te dwa style przekazu i docenić ich uzupełniającą się rolę. Połączyć dwa brzegi tej samej rzeki.

   Przede wszystkim, by poczuć emocje!

   Było ich ponad ludzką odporność psychiczną. Pojawiały się, kiedy autor widział wycelowaną w siebie broń.

Kiedy ich dwudziestoletnia przewodniczka, żołnierka Carlotta, ginie.

Kiedy na każdym kilometrze drogi można było wpaść w zasadzkę, bo to była przede wszystkim wojna zasadzek. Kiedy upał i brak wody odbierał chęć działania. Kiedy choroby i gorączka trawiły ciało. Kiedy jego towarzysz na froncie z ulgą mówił pod koniec dnia – Jeszcze dzień życia. Od słowa „kiedy” mogłabym wymieniać kolejne zdania dosyć długo, czerpiąc z tej kopalni bez dna.

   Po co?

   By pamiętać, że historia uczy nie tylko poprzez przez fakty, które można zapomnieć, ale również przez emocje, które zostają w odbiorcy na zawsze. Że śmierć jednego człowieka to tragedia, ale śmierć miliona to już tylko statystyka. Od takich właśnie odczarowań mamy reportażystów. Autor w ukazywaniu aspektu człowieczeństwa w wojnie i emocjonalnego wywierania wpływu na czytelnika jest nauczycielem ponadczasowym. Jak widać nie tylko innych dziennikarzy. To najnowsze, filmowe wydanie reportażu o tym świadczy. Bogato ilustrowane kadrami z filmu oddaje sens jego przytoczonych na początku słów. Z rzeczywistości można zrobić film, a z Carlotty bohaterkę animowaną.

Ale nikt nie zaprzeczy, że tak było i że dziewczyna istniała. Żyła i zginęła za wolną Angolę.

   Nadal żyje na kartach tej książki.

   To też obraz pracy reportera w tamtych czasach. Człowieka, który szedł pod prąd uciekających ludzi. Docierał na front. Ryzykował życiem dla informacji. Dla którego wszystko było fascynującą, wciągającą go zagadką. Który chciał obraz statyczny i statystyczny wojny, zamienić w rzeczywistość o żywym, zdziwaczałym, wypaczonym, wstrętnym i brudnym wnętrzu. Dla którego pasja była podstawą zawodu reportera.

   Dla którego To nie jest zawód dla cyników.

   Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Jeszcze dzień życia [Ryszard Kapuściński]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Zwiastun animowanego dokumentu stworzonego na podstawie reportażu.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Fakty reportaż wywiad

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *