Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Zosia z Wołynia – Mateusz Madejski

20 grudnia 2020

Wiedziałem, że babcia miała niezwykle ciekawe, choć i bardzo trudne dzieciństwo. To taka historia Polski w pigułce.

   Autor, a zarazem wnuk wspomnianej w powyższym cytacie babci Zofii, jej niepełność i ryzyko przepadnięcia w otchłani niepamięci na zawsze uświadomił sobie, kiedy babcia Zofia trafiła do szpitala. Miała wtedy niespełna 90 lat. To był ten przełomowy moment, w którym obiecał sobie, że jeśli babcia wyzdrowieje, to pójdzie do niej, usiądzie przy niej i wysłucha całej historii jej życia.

   Tak też się stało.

   Ujął jej opowieść tak, jak ją usłyszał – w formie wywiadu. Pytania układał chronologicznie od czasów sielskiego dzieciństwa w zgodnym sąsiedztwie z Ukraińcami w Białej Krynicy na Wołyniu, niespodziewanej śmierci matki, wybuchu II wojny światowej, początków nacjonalistycznej rzezi, ucieczki do Radziwiłłowa przed UPA, które spaliło im dwukrotnie rodzinny dom, pracy w niemieckim szpitalu, uwięzienia przez Niemców w łapance, ucieczki z transportu do Auschwitz po wyjazd na tak zwane Ziemie Odzyskane do Stargardu, małżeństwo z Żołnierzem Wyklętym i starania znalezienia sobie własnego miejsca w powojennej Polsce. Jednak spośród tych wszystkich etapów, jakie zsyłał jej los, najważniejszym dla niej i dla jej zaprzyjaźnionej rodziny Roztropowiczów, znanej jeszcze z Wołynia, było otoczenie opieką żydowskiej dziewczynki Inki. Odkryła ją Zofia w ciemnej, zimnej piwnicy sąsiadów, w której skazano ją na śmierć głodową. Ukrywająca ją dotychczas rodzina nie chciała za darmo ryzykować życia, kiedy skończyły się pieniądze na opłacanie kryjówki.

Nie zastanawiała się nad tym szesnastoletnia wówczas Zofia. Rodzina Roztropowiczów podjęła to ryzyko po rodzinnej debacie. Musieli się śpieszyć z decyzją, bo sytuacje dziecka była skrajnie śmiertelna. Wygląd niespełna dwuletniej dziewczynki porażał. Natalia Roztropowicz, matka rodziny, w liście do dorosłej już Inki Kagan, a obecnie Sabiny Heller, wspominała – Do końca życia nie zapomnę tego widoku. Wzbudził dreszcze, mimo że jestem dość twarda. Ujrzałam leżącą dziewczynkę. Miała gęsią skórkę, wytrzeszcz oczu, szyję cienką jak patyk… Jej paznokcie były tak długie, że już się zawijały… Niemal się nie poruszała. Umieszczono ją w drewnianym łóżeczku, w dnie którego wywiercono dziury, całość wyłożono sianem. Jej mocz spływał na podłogę, ale kał już nie.

   To na tej historii autor skoncentrował się w głównej mierze w swoich dociekaniach.

   Chciał ująć ją najpełniej z różnych punktów widzenia osób zaangażowanych w ratowanie żydowskiego dziecka, a także uzupełnić i dopasować wiedzę, którą każda z nich posiadała w jakiejś części, ale razem złożone mogły stworzyć jedną, w miarę pełną wersję. Dlatego przeprowadził wywiad również z córką nieżyjącej już Natalii Roztropowicz – Stanką. Wykorzystał także wspomnienia dorosłej już Inki oraz korespondencję Natalii. Najbardziej zaskoczyła mnie informacja, że tajemnica ratowania Inki została ujawniona dopiero w 2000 roku, gdy Zofia miała otrzymać odznaczenie Sprawiedliwy wśród Narodów Świata od Instytutu Yad Vashem. Przez 57 lat Zosia i rodzina Roztropowiczów traktowała tę historię jak tabu. Nie tylko dlatego, że ze strony Niemców groziła im śmierć, ale również ze względu na silny antysemityzm Polaków. Sama Zofia otrzymane wyróżnienie potraktowała z dystansem zdziwienia, bo przecież u podstaw jej postawy leżała jedna myśl – Zobaczyłam wygłodzone dziecko, uznałam więc, że muszę po prostu przynieść jej tyle kawałków chleba, ile dam radę.

   Tylko tyle i aż tyle.

   Autor pokazał również wojnę od strony konkretnych ludzi i ich codziennego życia. Pozwoliło to na zniesienie myślowych schematów złych Ukraińców i Niemców oraz dobrych Polaków. To raczej opowieść o ludziach dobrych i złych uwikłanych w wir wojny wydobywający z ludzi te konkretne postawy. Że nawet w najgorszych sytuacjach można się zachować po ludzku i przyzwoicie – i nawet z najbardziej nieludzkich sytuacji wyjść z podniesioną głową. – podkreślił autor.

   Brzmi jak banał?

   Po to są takie opowieści, by przestały być banalnym sloganem, a ponownie nabrały mocy przesłania starszych pokoleń dla nas i tych, co po nas.

   Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Zosia z Wołynia: prawdziwa historia dziewczynki, która ocaliła żydowskie dziecko – Mateusz Madejski, Wydawnictwo Znak Horyzont, 2020, 288 stron, literatura polska.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Fakty reportaż wywiad

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *