Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Kraj naprawdę i na niby – Tomasz Owsiany

20 listopada 2020

Unia Europejska w Ameryce Południowej?

   Tak! Dokładnie w jej północnej części, którą widać na powyższej mapce. To Gujana Francuska. Dawna zamorska kolonia Francji, kraj niewolnictwa i zsyłki więźniów, które znałam z filmu Papillon z Dustinem Hoffmanem w roli głównej, przystań dla imigrantów, a obecnie mozaika kultur i Centrum Kosmiczne Francji. Nic dziwnego, że zainteresowało to autora, któremu nasunęło się mnóstwo pytań. Ile faktycznie jest Francji w Gujanie? Jak w tej przedziwnej, sztucznej mozaice ludów z różnych bajek i stron świata, których wiele znalazło się tutaj pod takim czy innym przymusem, ich członkowie odnajdują się w jednej krainie pod równikiem, gdzie obowiązuje prawo Unii Europejskiej i co im wszystkim przychodzi z tego, że Gujana pozostaje francuska? By na nie odpowiedzieć, przyjął postawę uczestnika, a nie widza, w życiu ludzi, z którymi nawiązywał kontakt, potem bliższe relacje i w których życie wchodził.

Miał ze sobą maczetę i kalosze, by móc w każdej chwili włączyć się w pracę na polu, zbierać owoce w sadzie, nosić drzewo w lesie, wypłukiwać złoto, oprawić byka czy uczestniczyć w pogrzebie. W ten sposób udało mu się nawiązać przyjazne relacje z Maronami – potomkami ciemnoskórych niewolników, Teko i Wayana – rdzennymi plemionami indiańskimi, Hmongami – laotańskimi uchodźcami z komunistycznego Laosu oraz białymi przybyszami, którzy zawędrowali tu z różnych względów i pozostali na zawsze. Autor odkrył nawet polski wątek Polaków przybyłych tutaj po II wojnie światowej jako uchodźców, a także potencjalnych osiedleńców.

   Zdawałoby się wielka przygoda!

   Dynamicznie, emocjonująco i ciekawie opisana przez pryzmat własnych doświadczeń autora. Jednak zdobycie tej wiedzy o kraju tak różnorodnym etnicznie pod jurysdykcją i opieką Francji odkrywało również problemy, z jakimi boryka się Gujana i jej mieszkańcy. O wielu z nich rozmawiał zarówno z przedstawicielami narodów, ich działaczami społecznymi, jak i urzędnikami państwowymi, budując obraz poczucia dziejowej niesprawiedliwości, jaką było podporządkowanie się Francji i kompletne pogwałcenie ich wartości i wizji społeczeństwa, w którym nie liczyła się wspólnotowość, umiarkowane korzystanie z zasobów Ziemi i tożsamość kulturowa. W pełni oddał również frustrację mieszkańców wynikającą nie tylko z uwikłania w cudzą wizję Europy pod równikiem, pozbawionych poczucia stabilności i sprawczości, ale również ze współistnienia na styku wielu różnych kultur, gdzie Wayampich z Trois-Sauts nic nie łączy z Maronami na zachodzie, a  Wayanów z Hmongami na wybrzeżu. Kreole krzywo patrzą na rosnący potencjał Maronów i na postulaty Indian. Jednak największą przeszkodą w pozyskiwaniu informacji nie było ryzyko chorób, wydłubywanie ze stopy jaj piaskowej pchły, warunki bytowe autora, dla którego czasami hamak w „apartamencie” pod wiatą nie ograniczał się do sypialni w budce. Pomost żandarmów służył za pralnię i łazienkę. Kwatera żandarmów oferowała depozyt i kawę dwa razy dziennie. Przychodnia – awaryjny internet, zaś wiecznie puste biuro mera sedes, który po zmroku, na sposób indiański, zastępowała rzeka. Największą przeszkodą była ogromna nieufność ludzi do turystów, zwłaszcza piszących, bo piszą głupoty, a ich wizerunek wykorzystują dla własnego zysku, o której wspomniał również w wywiadzie radiowym w Trójce Polskiego Radia24 Nieznane oblicze Gujany Francuskiej . W tym stale przewijającym się wątku w reportażach wyraźnie było widać mentalną zmianę tubylców wobec białego podróżnika tak dobrze znanego z dotychczasowej literatury podróżniczej. Niestety, na niekorzyść.

   Mnie zaniepokoił temat ekologii.

   Rabunkowa gospodarka złota wydzieranego lasom równikowym nielegalnie, jak się okazuje, ma ogromny wpływ na globalny stan środowiska. Dzikie kopalnie złota, które niszczą nie tylko zielone płuca Ziemi, ale również zatruwają wody, zwierzęta i ludzi rtęcią, której na kilogram złota trzeba ponad kilo rtęci. Pomyśl, ile tego idzie! Ile tego spływa rzekami do oceanów. Teraz wiem, skąd się między innymi bierze rtęć w rybach, przed którymi ostrzegają ekolodzy, o czym czytałam w książce kucharskiej Ryby wybrane wydanej przez WWF.

Ogrom zniszczeń widać z dużej wysokości, a ilość wyrobisk złociarskich rośnie, mimo ich nielegalności. Widać również bezradność Francji, której działania sprawiają wrażenie pozorowanych wobec skali procederu. W tym sensie to już nie jest tylko problem Gujany Francuskiej, ale nas wszystkich. I chociażby dlatego warto było tam pojechać, zobaczyć, opisać i zasygnalizować, bo świat dawno stał się globalną wioską, w której wszystko ma wpływ na wszystkich mieszkańców Ziemi. Nawet takiej niewielkiej Gujany Francuskiej. Niby kraju Unii Europejskiej, ale jakby postkolonialnego.

   Dla mnie nadal kolonialnego, ale we współczesnym wydaniu.

   Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Kraj naprawdę i na niby: reportaże z Gujany Francuskiej – Tomasz Owsiany, Wydawnictwo Sport i Turystyka – Muza, 2020, 464 stron, literatura polska.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Fakty reportaż wywiad, Podróżnicze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *