Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Żołnierze Wyklęci – Joanna Wieliczka-Szarkowa

21 marca 2019

Żołnierze Wyklęci: niezłomni bohaterowie – Joanna Wieliczka-Szarkowa
Wydawnictwo AA , 2013 , 462 stron
Literatura polska

Idealizm?
Gdyby nie on, być może Polska nadal byłaby komunistyczna. Ten, czasami pogardliwie używany kontrargument w dyskusjach nad wartościami, nad zasadnością podejmowania działań bez szansy powodzenia, był cichą, ale na dłuższą metę, najskuteczniejszą bronią w walce Polaków o wolność. Wiedzieli o tym zaborcy, wiedzieli też komuniści, wyrzucając z toruńskiej uczelni za ten „niepoprawny idealizm” autora powyższych słów, filozofa i etyka – profesora Henryka Elzenberga, którego słowa, między innymi, wprowadzają do tej publikacji. Pozycji ukazującej porażającą siłę idealizmu, który najczęściej łączony jest z mrzonkami romantyków. Monografii o Żołnierzach Wyklętych, będącej zbiorem biografii ujętych trochę w formie encyklopedycznej podającej najważniejsze fakty o pochodzeniu i drodze zawodowej prowadzącej do służby wojskowej i ostatecznie do partyzantki już po oficjalnym rozwiązaniu Armii Krajowej w dniu 19 stycznia 1949 roku, a trochę w formie wspomnieniowej żołnierzy lub świadków wydarzeń opisujących sylwetkę, przesłuchania, działalność w podziemiu czy akcje zbrojne bohaterów konspiracji.
Trzydziestu dwóch wyjątkowych życiorysów bardzo podobnych i powtarzalnych w kilku punktach.
Pierwszym to wartości i ideały przekazywane w rodzinie. Niemalże wszyscy byli spadkobiercami wielopokoleniowych tradycji dziadków i ojców walczących o niepodległość Polski bez względu na pochodzenie społeczne, sięgających czasów Powstania Styczniowego, a nawet XV wieku w przypadku Kazimierza Żebrowskiego „Bąk”, herbu „Jasieńczyk, którym pieczętowali się Żebrowscy z Mazowsza, co od króla Jagiełły mieli nadania, bo ich przodek pod Grunwaldem walczył”. Drugim było całkowite podporządkowanie życia osobistego i rodzinnego zagrożonej ojczyźnie bez względu na to skąd przychodził wróg – z zachodu czy ze wschodu tak, jak Franciszek Jaskólski „Zagończyk”, który powiedział żonie, że jak przyjdzie mu wybierać między Ojczyzną a rodziną, to wybierze Ojczyznę. I dokładnie tak wybierali. Trzecim i chyba najtrudniejszym do udźwignięcia była świadomość wyboru drogi, na końcu której czekała tylko śmierć, ale wierzyli tak, jak Zdzisław Broński „Uskok”, że życie poświecić warto jest tylko dla jednej idei, idei wolności! Jeśli walczymy i ponosimy ofiary, to, dlatego, że chcemy właśnie żyć, ale żyć jako ludzie wolni, w wolnej Ojczyźnie. Człowiek idei życiem pogardza! Wielu z nich te słowa, w sytuacji wyboru – wiezienie czy życie, poparło czynem popełniając samobójstwo. Woleli zginąć niż dać się pojmać, strzelając sobie w skroń, usta lub rozrywając granatem. Stosowane tortury przez ówczesnych agentów UB Witold Pilecki „Witold”, były więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego, określił słowami – Oświęcim to była igraszka. Czwartym powtarzającym się faktem w tych wyjątkowych życiorysach było publiczne bezczeszczenie zwłok, brak pochówku i grobu. A jeśli taki był, UB ciało wykopywało i zabierało „donikąd” tak, jak Władysława Łukasiuka „Młota”. Stałe działanie z premedytacją, o którym „jeden z ubeków mówił: zadaniem naszym jest nie tylko zniszczyć was fizycznie, ale my musimy zniszczyć was moralnie w oczach społeczeństwa. Stąd piąty, wspólny punkt życiorysów – określenie „bandyta” używane wobec żołnierzy AK przez propagandę władz komunistycznych, których akt oskarżenia pisany zajadłym językiem nienawiści i kłamstwa zawsze brzmiał tak, jak ten dla Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”– Banda ta składała się z kułacko-faszystowskich niedobitków, b. Członków współpracujących z hitlerowskim okupantem oddziałów Kedywu, konfidentów gestapo i granatowych policjantów, pozostających na usługach kułacko-obszarniczo-klerykalnych elementów, droga najkrwawszych zbrodni i wyzutych ze wszelkich ludzkich skrupułów grabieży i mordów, usiłowała przeciwdziałać przeobrażeniom realizowanym przez władzę ludową w interesie robotników oraz mało- i średniorolnych chłopów. Na czele tej bandy stali: syn kułacki, płód sanacyjnego, faszystowskiego wójta, Kazimierz Kamieński, wyrafinowany zbrodniarz i zdrajca.
Byli wyklęci przez komunistyczny rząd polski, bo byli bardzo niebezpieczni dla nowych władz i socjalistycznego ustroju. Zajadłość w tępieniu moralnym i fizycznym akowców w oczach Polaków była bezkompromisowa i brutalna nie tylko w postaci morderstw fizycznych popełnianych rękami agentów UB, prokuratorów i sędziów, ale i tych dokonywanych słowem – pisali oszczercze książki, wiersze, reżyserowali i kręcili tendencyjne filmy, rzeźbili pomniki zbrodniarzy. A mimo to, a może właśnie dlatego, idealizm wiary w wolną, niepodległą Polskę, której byli wiernymi nosicielami, zdołali przekazać dalej. Bez tej postawy nie byłoby komu podać pałeczki dziedzictwa następcom. Bez nich nie byłoby Solidarności. Ale to nie koniec walki.
Bieg w sztafecie nadal trwa.
Mamy niepodległy kraj, za który tylu położyło bez wahania na szali swoje życie, ale też i obowiązek wychowania kolejnych spadkobierców. Wprawdzie nie walką fizyczną z bronią w ręku, ale ideową o młode umysły najmłodszych pokoleń, ich świadomość skąd przychodzą i dokąd prowadzi wspólna droga w naszym kraju.
Jedną z jej form jest ta publikacja.
Nie tylko przypominająca najważniejszych dowódców Powstania Antykomunistycznego (dla mnie to zupełnie nowe pojęcie i bardziej adekwatne niż „podziemie antykomunistyczne”), ale najważniejsze rocznice upamiętniające ich działalność (1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych) oraz konieczność zbudowania Pomnika Żołnierzy Wyklętych.
Można zapytać – po co to wszystko? Po co kolejny pomnik, kolejna tablica upamiętniająca, kolejne święto i zawracanie głowy martyrologią przeszłości, kiedy trzeba iść do przodu i patrzeć w przyszłość?
A chociażby po to, by raz na zawsze zakończyć zażarte spory na temat zasadności powojennej walki (dotyczy to również Powstania Warszawskiego), które są zatrutym plonem w postaci niezrozumienia powojennej walki, uznawania jej w najlepszym razie za „bezsensowną”, traktowania jak „walki bratobójczej” czy „wojny domowej”. I chociażby po to, by wiedzieć, jak było naprawdę, czytając w Internecie takie bzdury. By mieć własne zdanie, które każdy Polak będzie potrafił poprzeć argumentem w postaci faktu historycznego, zamiast wzruszeniem ramion i określeniem „nie wiem”. I wreszcie po to, by po tylu latach nieświadomość i niewiedza współczesnych Polaków nie wyklęła po raz drugi tych, którzy w warunkach sowieckiej okupacji nie zawahali się rzucić swego życia na stos…
By idealizm trwał.
Na swój sposób podtrzymuję go, stosując niezawodną metodę czyli krecią robotę wśród mojej zaprzyjaźnionej młodzieży. Nie, nie podsuwam im tym razem patriotycznych książek, bo w tak delikatnej sprawie nie tędy droga, ale w dniach świąt narodowych wpinam sobie dyskretnie, tam gdzie żołnierze AK przypinali ryngraf, biało-czerwoną wstążeczkę lub taki oto znaczek:

I on sobie tam jest cały dzień, prowokując pierwsze pytanie – A z jakiej to okazji? Czasami na nim się kończy, a czasami staje się prologiem do dalszej rozmowy. Sieję ziarno i wiem, że ono kiedyś wykiełkuje, bo ze mną było podobnie. Bo ci, którzy byli przede mną siali je we mnie zapamiętale i bez umiaru z nieodłączną muzyką Fryderyka Chopina w tle, wbrew mnie i niezgodnie z moją wolą. Jak ja tego nie cierpiałam. Było nudno, sztywno, patriotycznie i patetycznie.
A teraz…
Wzruszam się jak Lech Wałęsa, kiedy słyszę hymn państwowy, a szopenowskie dźwięki są jedynymi, sięgającymi najgłębszych pokładów emocji, których sama do końca nie rozumiem, nie potrafiąc ich ogarnąć i nazwać. Ale może między innymi tak właśnie odczuwa się miłość do Ojczyzny w czasach pokoju? Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała zdawać z niej egzaminu praktycznego. Niewielu go zdawało. Wystarczy poznać te życiorysy zdradzonych o świcie, jak pisał Zbigniew Herbert, by się przekonać, jak piekielnie jest trudny i ile trzeba mieć w sobie idealizmu, by wytrwać, by powiedzieć tak, jak siedemnastoletnia Danka Siedzikówna „Inka” przed rozstrzelaniem – Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.
Dzisiaj mogę powiedzieć z czystym sumieniem zaciągniętego długu życia, tym którzy odeszli, nie zostawiając po sobie grobu tylko ideę najwyższych wartości niczym cenne ziarno, że zachowuję się jak trzeba.
Sieję idealizm.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Biografie powieść bograficzna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *