Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Zatrute pióra: antologia kryminału

21 marca 2019

Zatrute pióra: antologia kryminału – Gaja Grzegorzewska , Joanna Jodełka , Anna Klejzerowicz , Krzysztof Koziołek , Agnieszka Krawczyk , Agnieszka Lingas-Łoniewska , Lucyna Olejniczak , Robert Ostaszewski , Romuald Pawlak , Marcin Pilis , Jacek Skowroński
Wydawnictwo Replika , 2012 , 312 strony
Literatura polska

Antologia kryminału, jak przeczytałam w podtytule, wydała mi się określeniem trochę na wyrost tych jedenastu opowiadań z wątkiem kryminalnym, sensacyjnym lub atmosferą thrillera. Wbrew pozorom, to gatunek literacki, w którym rasowy kryminał trudno zawrzeć w formie pigułki, zachowując jego podstawowe cechy i nie okaleczając go przy tym ze szkodą dla czytelnika. Nie wszystkim autorom opowiadań to się udało, o czym przekonałam się po przeczytaniu całego zbiorku. Ale zanim to nastąpiło byłam bardzo pozytywnie nastawiona do niego z dwóch powodów.
Pierwszym była osoba Marcina Pilisa wypatrzona na okładkowym skrzydełku,

 

 

który zdobył moje czytelnicze serce powieścią Łąka umarłych. Miałam więc okazję poznać jego umiejętność inteligentnego snucia opowieści tym razem w krótkiej formie.
Drugim była nieznajomość twórczości pozostałych osób, chociaż nazwiska nie były mi obce. Mogłam przekonać się, czy wyprzedzająca je dobra fama na temat ich twórczości jest uzasadniona, jednocześnie licząc na podpowiedź, po czyje powieści warto sięgnąć.
W tej radości nie wiem, czy dobrze zrobiłam, pomijając chronologię tytułów i biegnąc od razu na strony opowiadania Transakcja Marcina Pilisa, po którym wróciłam do narzuconej przez wydawcę kolejności rozpoczętej przez Zatrutą krew Anny Klejzerowicz. Okazało się bowiem, że wyczytałam ze zbiorku dwa z czterech rodzynków w tym cieście opowieści. Pierwszy utwór o charakterze społecznym (co w kontekście twórczości Marcina Pilisa mnie nie zdziwiło i tak trzymać!) napisany z bolesnym realizmem o przerażającym procederze handlu dziewczynkami, a drugi Anny Klejzerowicz osnuty wokół trudnych losów mieszkańców Pomorza Gdańskiego metodą kadrowania z wielu punktów widzenia, zmierzających do jednego, zogniskowanego celu wyjaśniającego zagadkę morderstwa. To przykład opowiadania, które stworzyło dobrą opowieść kryminalną nie tylko dzięki ciekawemu tematowi, ale przede wszystkim dobremu opanowaniu warsztatu literackiego, techniki tworzenia historii. Na trzeci rodzynek Gai Grzegorzewskiej Zabawy przy torach natknęłam się mniej więcej w połowie książki. Historia spodobała mi się swoją ponadczasowością o wymiarze społecznym, w której dziecięcy bohaterowie, pozostawieni samym sobie lub pod wpływem zdegenerowanych dorosłych, stają się wykonawcami ich poglądów. Przerażający wycinek otaczającej mnie rzeczywistości napisany mocnym, momentami wulgarnym językiem (efekt dodatkowo spotęgowany poprzez umieszczenie go w ustach dzieci), odzwierciedlający ubogie życie w wartości na dnie moralnym przekazywane najmłodszemu pokoleniu. Jakże kontrastowym stał się przy nim czwarty rodzynek – opowiadanie Roberta Ostaszewskiego Ostatnia kołysanka. Wyciszone, kojące, ale w bolesną stronę, smutne, lekko depresyjne, kołyszące na fali jazzowej muzyki, która okazała się podstępnym katem duszy człowieczej skazanej na bluesa. Skazanej w wieku nastu lat. Ale jeśli się zauważy przy tytule dopisek, że inspiracją do jego napisania była sama Natasza Goerke, to efekt końcowy nie miał prawa być inny.
Pozostałe opowiadania były tłem dla tych najbardziej do mnie trafiających, o nierównym, niestety, poziome literackim, ale za to z rekompensującą to różnorodnością podgatunkową od gangsterskiego (Efekt domina Jacka Skowrońskiego) poprzez te bardzo na czasie nawiązujące do współczesnych mi wydarzeń-skutków decyzji politycznych (Recepta Krzysztofa Koziołka), aż po zabarwione odrobiną humoru (Memento Agnieszki Krawczyk).
Takie antologie pisane przez współczesnych pisarzy, poza dobrą rozrywką, są również dla mnie próbką jakości ich twórczości. Na pewno nie zawiodłam się na Marcinie Pilisie, ale i nie zraziłam się do tych, którzy mnie nie zachwycili (Wakacjusz Romualda Pawlaka). Lubię dawać szansę po raz drugi początkującym na literackim polu. Ale jest jedno pióro, w którym się rozsmakowałam, mając ochotę na więcej. Należy do Gai Grzegorzewskiej.
Mam nadzieję, że się nie zawiodę.

 

 

Swoje wrażenia spisałam dla portalu Zbrodnia w Bibliotece.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Kryminał sensacja thriller

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *